Boli

320 28 7
                                    

Już jakiś czas temu skończył mi się okres. Siedziałam na kanapie przeglądając mojego e-mail. Nagle usłyszałam trzaskanie drzwi. Spojrzałam na wejście by wiedzieć kto to. 

To była jakaś wysportowana kobieta i koło niej jakiś mężczyzna. Kobieta trzymała się za brzuch, trochę jej odstawał w stylu brzucha ciążowego.  Krzywiła się terz trochę do tyłu. Okej baba w ciąży, współczuję.

Spojrzałam na monetów któży nie byli jakoś ździwieni. Więc ja też wróciłam do roboty.

-CZEŚĆ KOCHANI!!!- Krzyknęła radośnie kobieta. -O! A ty pewnie jesteś Lilith.- Dodała.

Zatkałam uszy na dźwięk jej piskliwego głosu.

-Tak. Ale mów mi Lil. A propo sorki ale mogła byś być ciszej? Wiem że ciąża itd, ale no błagam!- Krzyknęłam z frustracją.

Nagle znieruchomiała. Wszyscy popatrzyli się na mnie ze ździwieniem. Spojrzałam na tego mężczyznę...

-O kurwa...- Wymskneło mi się. -Monty Monet... brat Camdema Monet...- Warknęłam.

Monty spojrzał na mnie dziwnie.

-A ty to Lilit... KURWA MAĆ!!!- Krzykną.

Wstałam i poszłam do kuchni. Wzięłam coś i schowałam do kieszeni. Stanęłam na drugim końcu kanapy.

-No widzę, że Pan łaskawy się zjawił. Może powtórka z mojego dzieciństwa tylko że na odwrut?!- Krzyknęłam.

-Czekaj ja! JA PRZEPRASZAM!!!- Powiedział zbliżając się do mnie.

-Nie podchodź!- Dodałam czując jak łzy zbierają się w moich oczach...

Pobiegłam na górę do swojego pokoju.

Zablokowałam drzwi i upadłam na podłogę kuląc się z bólu. Znowu... znowu blizna mnie bolała.

~Zostaw tego bachora i tak nikomu nie powie.~

~Myślisz?~

Wzią pręt i podszedł do mnie. Zacisnęłam oczy... nagle poczułam ogromny ból w głowie. Ciemność.

Wyłam z bólu który z każdą sekundą narastał. Złapałam się za głowę prawie wyrywając sobie włosy.

-ZOSTAW MNIE! NIE DOTYKAJ!- Krzyczałam jak najęta. W kółko I kółko. Jak w amoku.

Słyszałam jak Monetowie coś krzyczą prubują się dostać do mojego pokoju.

Za każdym razem jak zamykałam oczy widziałam jak Monty Monet mówi do Camdema że mną się zajmie. Gdyby wtedy mnie nie udeżył pewnie prawie bym się nie WYKRWAWIŁA.

Pov: Dylan

Waliłem w te cholerne drzwi ale nie mogę ich otworzyć ani wyważyć!

Cały czas słyszę jak Lilith krzyczy przez płacz. Nale usłyszeliśmy huk i rozbite szkło.

Cisza... nagła cisza... udeżyłem najmocniej jak potrafiłem w te drzwi. Wyłamały się. Spojrzałem do środka ale nie mogłem znaleźć Lilith. Sprawdziłem w szafie, łazience na balkonie... KURWA MUSI BYĆ POD ŁÓŻKIEM!!! Odsunąłem zwisającą kądre tak by zobaczyć czy ona znajduje się pod łóżkiem...

-KURWA!!! LILITH!!!- Warknąłem.

Trzymała się kurczowo ręki zostawiając krwawy ślad. Miała zaciśnięte szczękę i zamknięte oczy, lecz po chwili je otworzyła. Spojrzałem w jej oczy.... było widać ból i tylko Ból.

Zawyła a gdy to usłyszałem, wyciągnąłem ją z pod łóżka.

-Boli...- Wyszeptała niemal nie słyszalnie.

-CHŁOPAKI DZWONIŁ SANTAN! LIL MA W SZUFLADZIE W BIURKU STRZYKAWKE Z JAKIMŚ LEKIEM KTÓRY JEJ POMOŻE!!!- Krzykną Shane.

Shane był zalany łzami. Will szybko znalazł tą strzykawkę i wstrzykną ją Lilith. Ta po 3 minutach uspokoiła się. Przestała krzyczeć I zwijać się z bólu. Teraz leżała ciężko oddychając z przymrużonymi poczami.

Usiadła i poszła do łazienki. Usłyszałem jak z kranu leję się woda. Po chwili Lilith wyszła z mokrą tważą i połprzyła się na łóżku. Tak jagby nas tu nie było. Zwinęłam się w kulkę I zasnęła.

-Chłopaki... martwię się o nią...- Mrukną Tony.

Debilu każdy się o nią martwi. Podeszłem do jej łóżka, i na wszelki wypadek sprawdziłem czy żyje. Żyła.

Time skip

Kilka dni po wydarzeniu

Vincent wczoraj wezwał lekaża, który zbadał Lilith. Stwierdził że Lilith jest mocno osłabiona i że pewnie prześpi
kilka dni. Dał nam wskazówki co mamy robić w jakich sytuacjach i wyszedł.

Miał dziś przyjechać Santan. HA TFU! Chciał się zobaczyć z Lil.

-Dzień dobry, Monetowie- Powiedział. HA TFU! SANTAN.

Nagle usłyszeliśmy huk pochodzący z góry. Szybko tam pobiegliśmy i weszliśmy do pokoju Wiedzmy. 

-KURWA KURWA KURWA KURWA KURWA!!!- Krzyczała cały czas Lil.

Spojrzałem na nią jak na wariatkę.  Gdy nas zauważyła podeszła do. HA TFU. Santana. U go przytuliła. Potem podeszła do mnie i mnie też przytuliła.

Wzięła jakąś torbę do ćwiczeń I ubrana w garnitur I szpilki wybiegła przez drzwi, I chuj wie gdzie.

Rodzina Monet (Siostry czy wrogowie) Where stories live. Discover now