How You Get The Girl

31.9K 1.7K 174
                                    

*Oczami Jane*

Pamiętam, że jak za pierwszym razem mnie porwali to byłam bardziej wkurzona. Miałam ochotę skopać tyłek każdemu z tych dupków i wykastrować gołymi rękami.
Teraz było inaczej. Bałam się jak cholera. A ten strach mnie paraliżował. Każda wizyta blondyna z nożem i tego chamskiego bruneta napawały mnie coraz większym lękiem. Byłam bezsilna. Wiedziałam, że któryś z tych facetów był Chrisem. I to mnie najbardziej bolało.
Gdybym uwierzyła Nickowi... Gdybym nie uciekła od niego jak tchórz wszystko potoczyłoby się inaczej. Prawdopodobnie dalej bylibyśmy razem i nic by nam się nie stało... Ale nie mogłam cofnąć czasu.
Nagle usłyszałam czyjeś kroki. Zamarłam. Ktoś tu szedł. Cholera. Cholera. Cholera. Proszę żeby to był Nick. Błagam, żeby to był Nick! Albo ktoś po mojej stronie... Nie, ja wolę Nicka. Do cholery niech on tu przyjdzie!
A co jeśli coś mu się stało?
I co on wtedy robił między blokami, kiedy nas złapali? On cały czas był w mieście?
W końcu drzwi się otworzyły, a w nich stanął właśnie on. Nie blondyn. Nie brunet, ani inny facet, ale ten gość, który był chyba bardziej pokręcony ode mnie i pełen zagadek. Mimo wszystko serce przyśpieszyło mi na jego widok.
Miał nieład na głowie, biały, lekko porwany i zabrudzony t-shirt i czarne, starte na kolanach jeansy.
Pewnie dużo przeszedł.
-Musimy się stąd wynosić- powiedział tylko i podszedł do mnie dziwnie zmieszany z kluczem w dłoniach. Gdy był tuż przede mną zobaczyłam całą jego twarz. Z nosa leciała mu krew, na szyi miał ranę, tak jak i przy oku i był cały w siniakach.
-Co ci się stało? - zapytałam przerażona świdrując go wzrokiem. Nie miałam zielonego pojęcia co tu się właściwie działo. Dlaczego on tak nagle się pojawił i kim byli ci dziwnie znajomi ludzie, ale z jednym się z nim zgadzałam- że powinniśmy stąd jak najszybciej wyjechać.
-Już nic nam nie grozi- powiedział ignorując moje pytanie i szybkim ruchem oswobodził mnie z łańcuchów, dzięki czemu po chwili znów poczułam, że mam ręce. Przez to, że od dłuższego czasu wisiały w górze, krew mi z nich odpłynęła i mi zdrętwiały.
Z małą pomocą chłopaka podniosłam się z podłogi i na nogach jak z waty szybkim krokiem powędrowałam z nim do wyjścia. Po drodze zobaczyłam parę trupów i spanikowałam, ale w końcu jakimś cudem udało mi się opuścić te dziwne miejsce bez puszczania pawiów.
Na dworze lało, tak jak wtedy, gdy mnie porwali, dlatego szybko wsiedliśmy do jakiegoś granatowego wozu. Nie wiem dlaczego, ale był otwarty, a kluczyki były w środku.
Nick pośpiesznie ruszył nie czekając, aż się zapnę.
-Gdzie jedziemy? - zapytałam patrząc przez szybę z nadzieją, że poznam te miejsce. Ale mimo moich chęci nie miałam pojęcia gdzie jesteśmy. Jechaliśmy pustą, jednokierunkową drogą. To było jakieś zadupie.
Miałam dejavu. Znów on prowadził po zmroku, a ja siedziałam na miejscu pasażera. Tak jak gdy mnie wtedy porywał. Miałam te same dziwne uczucie w brzuchu, tak samo jak przed laty trzęsły mi się ręce i tak samo jak wtedy on mnie pociągał, choć nie miałam pojęcia dlaczego.
-Do ciebie -powiedział zdenerwowanym głosem cały czas wpatrując się w drogę.
Wycieraczki działały na pełnych obrotach bez sensu próbując odgarnąć dużą ilość wody znajdującą się na szybie.
Skąd on wie gdzie teraz mieszkam?
-Jane, pamiętasz jak ci mówiłem, że ktoś chce cię zabić? - zapytał nagle. Spojrzałam na niego zaciekawiona. Jego niebieskie oczy przez chwilę na mnie patrzyły, przez co zaparło mi dech, ale po chwili on znów uważał na drogę.
-Mhm- mruknęłam spodziewając się najgorszego.
-Ten z nożem, to był on- powiedział wskazując kciukiem w tył. - Chris.
Cholera, wiedziałam. Ten sam facet, który porwał mnie przed laty. Nick mnie ostrzegał. Niech to szlag!
Następne pół godziny jazdy opowiadał mi prawdziwą historię ze swojego dzieciństwa. Ta, którą mi opowiedział w piwnicy gdy mnie porwał była (jak to sam ujął),, ckliwą historyjką, bym chociaż przez chwilę nie myślała o tym, że mnie porwał''. Powiedział, że tak naprawdę to nigdy nie miał starszego brata, matka opuściła go gdy był mały i nikt nie zginął w żadnym pożarze. Pracował w agencji u ojca, a on nie umarł niedawno na serce, ale Chris go zabił. I dlatego był taki zły w austrii, bo wiedział, że to samo może spotkać mnie. A gdy zapytałam go dlaczego wtedy tak płakał, uśmiechnął się nieznacznie i wyjaśnił, że nie widział go parę dobrych lat przez jakieś głupie skradzione dokumenty o ozonie i wkurzył się, że nie wykorzystał czasu by się z nim pogodzić za życia. A mi wtedy musiał opowiedzieć jakąś bajeczkę. Powiedział mi o Harrym, że miał mnie pilnować. (Później musiałam odbyć poważną rozmowę ze Stylesem na temat szczerości), ale w sumie miło, że wysłał kogoś, by mnie chronił. Powiedział mi o Garym i tych dokumentach oraz jak znalazłam się w domu po tym jak mnie torturowali.
-Zemdlałaś, ale w porę dotarłem na miejsce. Zabiłem każdego. Tylko Chris mi uciekł. Myślałem, że Garego też miałem z głowy, bo go postrzeliłem, ale on z tego wyszedł. - wziął głęboki wdech- Chris powiedział, że cię znajdzie i zabije najokrutniejszą śmiercią jaka tylko wpadnie mu do głowy. Potem do niego dołączył Gary, obaj chcieli nam popalić. - mówił, a ja słuchałam. Nigdy nie byłam tak czymś zafascynowana. Historia jak z filmu.
Wyjaśnił mi prawie wszystko.
Ale kiedy miałam go zapytać dlaczego ze mną zerwał znaleźliśmy się przed blokiem, w którym mieszkałam.
Zaparkowaliśmy na parkingu, weszliśmy do środka przez furtkę, potem przez główne drzwi, windą na piętro i w końcu znaleźliśmy się w moim (i Harrego) mieszkaniu.
Zapaliłam światło w dużym pokoju, a wtedy przypomniałam sobie o stanie Nicka.
-Powinnam cię opatrzeć -strwierdziłam stając tuż przed nim. Z niewiadomego powodu ręce zaczęły mi się trząść. Denerwowałam się.
-Nic mi nie jest- stwierdził nie patrząc mi w oczy. Zignorowałam jego słowa i poszłam do kuchni po apteczkę. Znalazłam ją nad mikrofalówką, więc wysypałam całą jej zawartość na blat i oglądałam w co jestem zaopatrzona.
Dwa bandaże, koc termiczny, jakieś husty, plastry, serwety, rękawice, nożyce, woda utleniona, inny płyn dezynfekujący..
Hmm damy radę.
Nie musiałam go wołać, bo zaraz znalazł się w kuchni razem ze mną. Pił wodę z kranu. Kiedy się wyprostował staksowałam go wzrokiem.
-Zdejmij koszulkę- poprosiłam, bo na jego klatce piersiowej widziałam plamę krwi, która przebiła się przez białą bluzkę. Postanowiłam zacząć od największych ran.
-Jane.. - sapnął zrezygnowany. Chciał się wymigać, ale mu przerwałam.
-Chociaż raz w życiu daj mi sobie pomóc- powiedziałam patrząc na niego poważnie. Pierwsza zasada persfazji- jeśli bardzo chcesz kogoś do czegoś przekonać patrz mu głęboko w oczy-prawie zawsze działa.
Chłopak westchnął, niechętnie zdjął koszulkę przez głowę i do mnie podszedł. Był idealnie zbudowany. Wiedziałam o tym, ale jednak zawsze gdy widziałam jego nagi tors zapierało mi dech. Ale w tym momencie musiałam się ogarnąć.
Oparł się o blat, a ja umyłam ręce.
Zapaliłam jeszcze podwójne światło w kuchni żebym lepiej go widziała i zaczęłam oczyszczać mu rany.
Ta na klatce piersiowej okazała się mniejsza niż myślałam, wiec szybko zajęło mi opatrzenie jej. Za to cięcie na szyi wymagało plastrów ściągających, które na szczęście znalazłam w apteczce. Miał strasznie dużo siniaków. Nieźle musiał się tam z nimi lać. Opatrzyłam mu też rękę, bo albo złamał, albo wybił sobie palec.
Została mi jeszcze jego twarz.
Wyjęłam z czerwonego pudełka z białym krzyżykiem kolejną gazę i popsikałam ją płynem dezynfekującym.
Zaczęłam czyścić ranę przy oku. Byliśmy bardzo blisko siebie, serce biło mi jak szalone, ale całą sobą starałam się skupić tylko na opatrywaniu go.
Nawet się nie skrzywił, gdy oczyszczałam mu poprzednie obrażenia, a teraz miał zmarszczone brwi.
Postarałam się robić to delikatniej.
Na koniec otarłam mu zaschniętą krew wcześniej cieknącą z nosa i skończyłam.
Staliśmy tak wpatrzeni w siebie. Czułam ciepło bijące od jego nagiego torsu, a pod tym niebieskim spojrzeniem normalnie się roztapiałam. To była nasza chwila.
Nagle on jeszcze bardziej się do mnie przybliżył. Już świat dla mnie nie istniał. Nie potrafiłam się od niego odsunąć, wiedziałam, że nie powinnam, nie po tym co mi zrobił. Całą sobą powstrzymywałam się by emocje nie wzięły góry, ale nie miałam wystarczająco silnej woli.
Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Pocałował mnie. Kolana momentalnie mi zmiękły, przyciągnęłam go do siebie bliżej i wpiłam się w jego usta. Nie czułam jego smaku tak długo...
Nagle usłyszałam jego jęknięcie z bólu. No tak, pewnie dostał w zęby od Chrisa.
-Przepraszam- odsunęłam się od niego trochę. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Cały czas patrzyłam na jego usta.
-Nie szkodzi- powiedział z lekkim uśmiechem. - To dobry ból.
Ale mimo to jeszcze bardziej się od niego odsunęłam.
-Nie rozumiem.. - odchrząknęłam- To co mi wtedy powiedziałeś... Gdy ostatni raz cię widziałam..
-Kłamałem- przerwał mi. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. - Nie chciałaś ze mną jechać się ukryć, więc postanowiłem ich dorwać, ale ty byś mi na to nie pozwoliła. Więc musiałem zniknąć na te 6 miesięcy. Śledziłem ich. Miałem plan. Bardzo dobrze dopracowany plan, by go dorwać, ale ty mi go zniszczyłaś. Wczoraj między tymi budynkami... Już go miałem na wyciągnięcie ręki, był na celowniku, ale ty się tam pojawiłaś. Musiałem cię stamtąd zabrać, ale widocznie nas usłyszeli. Dalej już wiesz co się stało... Właściwie to co tam robiłaś?
-Miałam zamiar schlać się w cztedy dupy w klubie, bo mój chłopak po roku związku nagle powiedział mi, że nic do mnie nie czuje- odparłam gorzko na jednym wdechu. Musiałam to powiedzieć. Poczułam łzy napływające mi do oczu. Cholera. Nie chciałam płakać.
Chyba go zatkało.
-Przepraszam- powiedział po chwili ciszy. - Masz rację, zachowałem się jak dupek. Nie zastanawiałem się nad tym głębiej... Po prostu chciałem byś była bezpieczna. - Sugerujesz, że mam ci wybaczyć?- przełknęłam kluchę w gardlę, ale mimo to za chwile pojedyncza łza przeleciała mi po policzku.
-Sugeruję, że nie powinienem cię tak zostawiać. - Otarł ją kciukiem. - Musiałem postradać zmysły zostawiając cię samą*-wyszeptał.

UprowadzonaWhere stories live. Discover now