Rozdział 9

75.6K 3.7K 978
                                    

Heyyyyy  To ostatni rozdział. Hmm nie wiedziałam, że to opowiadanie będzie takie którkie... Przepraszam za błędy i za tak duże spacje.. coś mi sie psuje..

Cóż... Mam nadzieję, że wam się spodoba. ;)

 Zastanawiam się nad druga częścią....

- Przykro mi.

Czułam jak do oczu napływają mi łzy, ale nie chciałam płakać, nie przy Benie. Wzięłam głęboko powietrze i je wypuściłam.

-Jak to go zabili? Przecież on… Przecież musiał mieć broń… Musiał mieć jakiś plan… Cokolwiek!- w głowie miałam mętlik, poczułam jak trzęsą mi się ręce ze zdenerwowania, on nie mógł tak łatwo dać się zabić. Kto to zrobił? Jak? Kiedy?- już miałam zadać te pytania, ale nagle Ben zaczął się śmiać. Patrzyłam na niego osłupiała.

- O co ci chodzi? To takie śmieszne?- zamrugałam.

- A żebyś wiedziała- złapał się za brzuch, na chwilę ucichł po czym znów spojrzał na mnie i  jeszcze głośniej zaczął się śmiać.

Po długiej chwili przestał. Ale na jego twarzy został zadziorny uśmiech, skojarzył mi się z Nickiem.

-Nabrałaś się- powiedział.

Teraz niczego nie rozumiałam.

Ben potrząsnął mną za ramiona.

- Spokojnie twój kochaś żyje- powiedział mi prosto w twarz. Zrobiłam krok w tył.

W glowie mialam tylko jedno slowo,, wiedzialam''.  Poczulam nagly naplyw zlosci. 

- Kim ty kurwa jesteś? – warknęłam. Jakim trzeba być idiotą by śmiać się z czyjejś śmierci.

Wyszczerzył zęby.

- Kumplem Nicka- powiedział. Gdybym właśnie piła na pewno wyplułabym wszystko co mam w ustach, ale w tamtym momencie po prostu podniosłam wysoko brwi.

- Żartujesz?

Pokręcił przecząco głową.

- Gdzie on jest?- zapytałam więc. Skoro się kumplują on powinien wiedzieć, gdzie jest Nick.

- I tu jest problem- z jego ust zszedł uśmiech, zaniepokoiłam się.

- Jak to?- dopytywałam się.

Ben spojrzał na drzwi a potem na mnie.

- Nie mamy zbyt wiele czasu. Za godzinę spotkajmy się przy sklepie niedaleko stadniny koni, okej?- w sumie to miał rację, siedzieliśmy w tej łazience dobre 10 minut, rodzice mogli zacząć się denerwować.

- Dobra, ale nie sądzę by rodzice mnie wypuścili po tym wszystkim.

- Wymyślisz coś- powiedział pewny i poszedł na dół, a ja za nim.

Cały czas zastanawiałam się gdzie może być Nick. Nie rozumiałam dlaczego go teraz przy mnie nie ma. Co się stało?

Na szczęście rodzice mnie puścili pod pretekstem kupienia sobie babeczek kajmakowych. Co roku kupowałam sobie w urodziny jedną.

Stadnina koni znajdowała się niedaleko mojego domu. Nie chcąc tracić czasu pobiegłam. Nienawidziłam tego, ale owa sytuacja tego wymagała. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego.

Gdy znalazłam się przy sklepie obok stajni za rogiem czekał na mnie Ben.

- Czemu on nie może mi wszystkiego wyjaśnić?- zapytałam go. W głowie miałam pełno pytań i biegnąc do niego wymyślałam coraz to inne.

UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz