Rozdział 4

85.5K 4.2K 364
                                    

Heyyyy wczoraj wróciłam z obozu. Było zawaliście! Kocham tych ludzi! Codziennie rysowaliśmy -kocham to! Taaaa, macie tu czwarty rozdział. Sorry, że taki krótki- jakoś weny nie miałam.


A może zadzwonię po policję?- przeszło mi przez myśl. Tak, tylko czym?

Musiałam jakoś uciec. Zaczęłam rozglądać się po łazience, nikogo na szczęście nie było. Okno. Jest! Niemal do niego podbiegłam. Znajdowaliśmy się na pierwszym piętrze więc mogłam wyskoczyć. Na szczęście było dość nisko wbudowane, otworzyłam szeroko szybę i spojrzałam w dół. Trochę wysoko… Jakieś trzy metry, ale długo się nie zastanawiałam bo usłyszałam czyjeś kroki zza drzwi więc szybko skoczyłam. Przewróciłam się. Kostka strasznie mnie bolała. Chwilę musiałam przesiedzieć, czułam przeszywający ból, ale dałam radę iść, a raczej kuleć. Najszybciej jak mogłam wydostałam się z pola należącego do restauracji. Poczułam smak adrenaliny, miałam ochotę biec ale nie mogłam. Z każdym krokiem było coraz gorzej. Po chwili nie dałam rady. Byłam pewna, że Nick przez jakiś czas będzie na mnie czekał, ale później sobie odpuści i po prostu odjedzie w swoją stronę. Usiadłam na trawniku niedaleko ulicy i spojrzałam na kostkę. Nie wyglądała źle, ale bolała okrutnie. Po 5 minutach wstałam i poszłam dalej. W końcu znalazłam się na skrzyżowaniu dwóch małych uliczek przy lesie. Skręcając w lewo na kogoś wpadłam.

- co jest mała, zgubiłaś się?- zapytał facet na którego wpadłam. Od razu zrobiłam dwa kroki w tył. Miał ciemne włosy, był dość duży, nie umięśniony, ale bardziej najedzony, w każdym razie przeważał masą.

- Gai, co robisz? Ja ją chciałem…- odezwał się jakiś inny mężczyzna za mną, ale następny mu przerwał.

- Co dwóch się bije to trzeci korzysta- powiedział.

Nie wierzyłam własnym oczom, czy na tym cholernym świecie nie ma normalnych ludzi tylko jacyś piepszoni gwałciciele?! Widać, że byli upici, wyglądali na czterdziestolatków, ale wiedziałam, że na pewno mają po jakieś dwadzieścia pięć. Słyszałam, że jak się pije od najmłodszych lat to potem wygląda się naprawdę staro.

Ci faceci stanęli niebezpiecznie blisko mnie. Pewnie powinnam uciekać, krzyczeć, czy co tam się robi, gdy napada na ciebie zgraja upitych dupków, ale byłam strasznie wkurzona. Zrobiłam najgłupszą, rzecz jaką tylko wpadła mi do głowy.

Temu, który stał najbliżej mnie (Gai' owi) sprzedałam sierpowego, oboje jęknęliśmy. Nie wiedziałam, że ręka będzie mnie po tym tak bardzo bolała. Reszcie to się nie spodobało. Zaczęli mnie do siebie popychać jakbym była piłką, kiedyś koledzy w szkole mi coś takiego zrobili, ale muszę przyznać, że delikatniej. Gdy facet, któremu przyłożyłam otrząsnął się, podszedł, do mnie kiwając się na boki, i chciał mi przywalić.  W głowie zaświecił mi się czerwony alarm. On mnie zabije, już po mnie! To koniec- krzyczały moje myśli.

Nagle podjechał do nas ktoś na motorze. Nie widziałam dokładnie czy to był mężczyzna czy kobieta, bo był dość daleko, a z każdą minutą było coraz ciemniej.

- Chłopcy- usłyszałam Nicka- Przykro mi, dziś wam się nie udało.- Usłyszałam dźwięk odbezpieczanego pistoletu. Tak, na pewno to był Nick.

- Ej, spokojnie. Weź ją sobie- powiedział jeden.

Nick spojrzał na mnie. Zrozumiałam, że mam wejść na motor. Spojrzałam na grupkę upitych mężczyzn i na Nicka. Westchnęłam i podeszłam do motoru. Super, nie ma to jak dobrowolnie podejść do swojego porywacza.

Gdy znalazłam się na maszynie Nick założył mi szybko kask i odjechał.

- Masz pecha- powiedział do mnie

- Mówisz?- mruknęłam, czego pewnie nie usłyszał.

Jadąc myślałam, gdzie mogłabym wtedy uciec, zastanawiałam się czy gdybym skręciła w inną stronę to czy Nick by mnie znalazł… Pewnie tak…

No cholera! Przecież mogłam uciec, nie musiałam podchodzić do Nicka mogłam pobiec! Taa… z bolącą nogą, bez jedzenia, komórki ani pieniędzy włóczyłabym się w nocy w lesie… Hmm nie brzmi to najlepiej…

 Po godzinie podjechaliśmy na stację benzynową.

- Ty też potrzebujesz?- zapytał schodząc z motoru.

- Wolności? Przydałaby się – mruknęłam do siebie i nie patrząc na jego reakcję zeskoczyłam z maszyny i poszłam na trawę. Przez chwilę myślałam, czy nie spróbować znów ucieczki, ale byłam zmęczona, bolała mnie kostka i wiedziałam, że on i tak mnie znajdzie.

Zastanawiałam się , co teraz robią moi rodzice, czy za mną tęsknią…? Nie wzięłam ze sobą niczego oprócz ubrań i samochodu, który pożyczyła mi babcia. Poczułam nagłą ochotę powrotu do domu, a tymczasem z każdą sekunda się od niego oddalałam…

- Idziemy?- nagle za mną pojawił się Nick

- Mhm- mruknęłam i przełknęłam gulę w gardle, która przed chwilą się pojawiła.



***

- Jesteśmy na miejscu- oznajmił Nick i zaparkował tuż przed małym, widać zaniedbanym domem jednopiętrowym. 

Nie wiedziałam, gdzie jestem, co ze mną zrobi i dlaczego przywiózł mnie akurat tu. 

- Co robisz?- zapytałam tylko gdy pomagał mi zejść z motoru- Potrzebowałeś jedynie mojego samochodu, czemu nie możesz mnie zawieźć do domu?

- Trzymam się jednej zasady ,,nigdy nie bądź w jednym roku dwa razy w tym samym mieście”.

- To głupie- powiedziałam.

- Mów co chcesz.

- Nie potrzebujesz mnie! – podniosłam głos.

Poszedł do środka domu, a ja głupia za nim.

- Za rok cię tam odwiozę- wzruszył ramionami.

- Za rok?! Chyba zwariowałeś!- krzyknęłam rozglądając się po domu. Czułam zapach duszności, musiał długo w nim nie być. Hmm pewnie zajmował się porywaniem innych wkurzonych nastolatek.

Zamknął drzwi wejściowe na klucz, który schował do kieszeni. Serce zaczęło mi szybciej bić.

- Przykro mi- powiedział.

- Kłamiesz!- jęknęłam i pobiegłam do drzwi, które próbowałam otworzyć, kopałam w nie, napierałam na nie, ale nawet nie drgnęły. Zapomniałam o kostce. Teraz bolała sto razy gorzej.

- Idziemy- Nick do mnie podszedł, przerzucił przez plecy i zaniósł po schodach na pierwsze piętro. Waliłam go pięściami, ale on był jak ze stali. Otworzył drzwi do jakiegoś pokoju, wszedł do niego i zamknął na kilka spustów. Po czym położył mnie na łóżku. Odsunęłam się od niego najdalej jak mogłam.

- Posłuchaj mnie…- zaczął, ale mu przerwałam.

- Nie, to ty mnie posłuchaj! Na początku na mnie napadasz, potem wywozisz do jakiegoś czeskiego hotelu, a teraz zamykasz w jakiejś dziurze! Dlaczego ja?- jęknęłam.

- Czysty przypadek- odparł – Obiecuję, że nic ci się nie stanie, jasne? Nie będziemy tu siedzieć cały rok, ale jakiś czas. Za parę dni będziesz mogła ruszać się swobodnie po domu, ale na razie tu zostań.

- Nie!- krzyknęłam

- Musiałem to zrobić- mówił spokojnie ale stanowczo

- Wcale nie, mogłeś nie pakować się do mojego auta, nie napadać na mnie i mnie nie wywozić, a zrobiłeś to!

- Musiałem uciec!

- Kto cię gonił?- chyba z trzeci raz zadałam mu te pytanie

- Jeśli ci odpowiem, oni zabiją cię na miejscu, rozumiesz?

Pokręciłam przecząco głową.

- Przemyśl to- powiedział, po czym wyszedł z pokoju i zamknął drzwi zostawiając mnie samą.


UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz