Rozdział 6

85.9K 4.3K 1.4K
                                    

Siemano ;) przepraszam, długo zwlekałam z dodaniem kolejnego rozdziału. Mmay duuuużo nauki + fakultety i zostajemy w szkole do 17:10... troszku słabo. No cóż, ale jest w końcu weekend ;) W 6 już coś się dzieję, mam nadzieję, że wam sie spodoba :D




Następnego dnia obudziłam się wcześnie rano. Załatwiłam poranną toaletę i siadając na łóżku zauważyłam, że ku mojemu zdziwieniu w drzwiach był klucz. Szybko podeszłam do wyjścia, przekręciłam klucz i drzwi się otworzyły. Zdziwiona zeszłam cicho po schodach na parter. Cały czas sprawdzałam, czy nikt mnie nie przyłapie, Nicka nie było. Musiał gdzieś pojechać. Weszłam do kuchni.

Usiadłam na podłodze i oparłam głowę o szafkę. Cholera! Właśnie jestem w domu obcego faceta, który ma broń. W każdej chwili może mi coś zrobić. Ugh przecież to Nick, chyba nic mi nie zrobi, Boże, a co jak się wkurzy? – pokręciłam głową próbując oddalić te myśli. Wolałam się nie nakręcać. Postanowiłam trochę pozwiedzać.

Jego dom był nieduży i nawet… przytulny. Nad schodami miał zawieszone zdjęcia z widokami, pewnie z podróży. Obejrzałam wszystkie dokładnie wchodząc na piętro. Naprzeciwko drzwi prowadzących do mojego pokoju znajdowały się drugie.

Z ciekawości, podeszłam do nich i niepewnie nacisnęłam blaszaną klamkę. Jeszcze nigdy nie miałam do czynienia z tak ciężkimi drzwiami. Gdy się z nimi uporałam i w końcu weszłam do pokoju, pierwsze co zobaczyłam, to dwuosobowe łóżko, oczywiście nie pościelone. Niedaleko niego znajdowało się ogromne biurko, które pewnie pierwotnie miało być stołem kuchennym, ale nie byłam tego do końca pewna, ponieważ panował na nim taki bałagan, że gdyby nie to, że wyrastały z niego cztery brązowe nogi nie wiedziałabym jakiego jest koloru. Podeszłam bliżej. Na stole leżały jakieś książki, stare gazety z przed pięciu lat, jakieś ołówki i dużo skórzanych zeszytów. Było ich z dziewięć, i wyglądały identycznie. Ignorując w myślach alarm, że nie powinnam grzebać mu w rzeczach podniosłam pierwszy z rzędu zeszyt i go otworzyłam. To co było w środku bardzo mnie zaskoczyło. On…. Rysował! I to jak! Przewracałam kolejne zapełnione strony. Jego rysunki były genialne! Mroczne, tajemnicze i piękne. Na pierwszej stronie była narysowana 5, więc to musiał być zeszyt numer pięć, musiałam znaleźć ostatni.

Szybko znalazłam najnowszy z numerem 9 i go przekartkowałam. Ostatnie rysunki najbardziej mnie zdziwiły. Przedstawiały dziewczynę, która spała. Była zadziwiająco podobna do mnie. Boże, to ja!- pomyślałam i poczułam dziwne uczucie w brzuchu. Uśmiech wdarł mi się na usta.

Wszystkie rysunki były wykonane czarnym długopisem, Nick miał naprawdę talent. Dlaczego prosił mnie żebym go narysowała, skoro sam umie?- przeszło mi przez myśl, ale szybko domyśliłam się o co mu chodziło. Chciał mnie wkurzyć. Zawsze gdy ludzie dowiadują się, że rysujesz od razu chcą, żebyś ich narysowała. Po jakimś czasie to strasznie denerwuje. Tak jakby ludzie myśleli, że marnowanie czasu na bezmyślne rysowanie ich twarzy jest czymś przyjemnym.

Przyglądając się tak ostatniemu rysunkowi- mnie z zamkniętymi oczami, potarganymi włosami i lekko rozchylonymi wargami zauważyłam jakiś napis w moich włosach. Trochę czasu zajęło mi rozczytanie go… cóż ważne, że mi się udało. Było tam napisane: ,,przypadek pisze najpiękniejsze scenariusze”, zmarszczyłam brwi.  Co to może znaczyć? Czemu napisał to akurat, gdy rysował mnie. To się jakoś do nas odnosi? Stałam tak jeszcze przyglądając się temu rysunkowi. Naprawdę mam taki duży nos?- pomyślałam i zaśmiałam się z siebie. W końcu odłożyłam jego rysownik i kontynuowałam oglądanie reszty rysowników.
Ściany pokoju, w którym się znajdowałam pomalowane były na jasno niebieski kolor, co fajnie wyglądało w połączeniu z brązowymi meblami. Miał dużo płyt muzycznych i filmów. Gdy miałam zajrzeć do komody w rogu pokoju, ktoś otworzył drzwi. Przestraszył mnie.

UprowadzonaWhere stories live. Discover now