Rozdział 1

6K 279 57
                                    

Ciemność, nieprzenikniona ciemność. Biorę wdech, wiem że to nie jest mój pierwszy wdech. Ale czuję się jakby właśnie był. Pomału moje ciało przyzwyczaja się do życia. Gdy otwieram oczy, natychmiast je zamykam. Nie jestem właściwie gotowy na to co mnie czeka. Nie wiem co mnie czeka. Leżałem na plecach, które mnie bolą od leżenia na twardej podłodze. Nie pamiętam bym się kładł na podłodze. Niczego nie pamiętam. Otwieram jedno oko, potem drugie. Z czerni w biel, świetnie. Rozglądam się po dookoła. Gdzie ja jestem? W jakimś dziwnym białym pokoju. Ostrożnie wstaje i podchodzę do ściany. Dotykam jej, jakiś dziwny materiał. Coś jakby plastik ale jakiś dziwny. Dotykam rękę podłogi, ten sam materiał. Dziwne. Siadam na ziemi i usiłuję przypomnieć sobie co wczoraj robiłem. Nic, totalna pustka. Jakby moje życie nie istniało zanim tu się obudziłem. Ale wiem że istniało. Jestem o tym święcie przekonany. Trzeba tylko bardziej wysilić mózgownicę.
Po takim wysiłku jedyny efekt jaki uzyskałem to ból głowy. Postanowiłem zająć się teraz miejscem gdzie jestem. Biały pokój, żadnych obiektów tylko ja i ściany. Zacząłem rozglądać się uważniej czegoś tu brakowało. Czułem to tylko nie wiedziałem czego. Popatrzyłem się na sufit. Nie było lamp. na ścianach też nie było. Dziwne. Jest jasno, nawet za jasno. Ale nie ma żadnych lamp. Sprawdziłem czy widać mój cień. Nie było cienia. Pokręciłem się dookoła w poszukiwaniu cieni. I właśnie wtedy zauważyłem rzecz, której nie było. A musiała być. Nie było drzwi. Ale w takim razie jak? Jak mnie tu wprowadzili. No jasne, walnąłem się po głowie, przecież drzwi mogły być wbudowane w ścianę. Okay, czyli problem drzwi i świateł zostały rozwiązane. Jedyne czego nie wiem to dlaczego się tu znalazłem i czemu nie ma wspomnień.
-Halo! - krzyknąłem, miałem taką myśl że może jacyś ludzie w białych fartuchach siedzą przed ekranem komputera i przy mocy ukrytej kamery gapią się na mnie. - Czy ktoś mnie słyszy?
 

Fartuch, komputer, kamera. Nie mam pojęcia skąd znam te słowa. Nie potrafię ich powiązać z żadnym wspomnieniem, nic zero. Może jak będę wymawiać przypadkowe wyrazy to coś to da.
- Samochód, mysz, jabłko, okno, liść, butelka, lampa, drzwi - wypluwałem wyrazy z siebie jak karabin maszynowy - dom, jezioro, firanka.
 Nic, tylko słowa. Wiedziałem jak wyglądają te rzeczy i do czego służą. Ale czy je kiedykolwiek widziałem lub używałem to nie wiem. Czułem się tak jakby, ktoś podłączył mój mózg do jakieś maszyny i przelał wszystkie suche fakty z jakieś z encyklopedii. 100% teorii 0% praktyki.

Siedziałem w rogu pokoju i stukałem paznokciem o podłogę. Ile czasu minęło? Godzina, minuta, sekunda, a może siedzę tu całą wieczność. A może? Nie, na pewno nie umarłem. Gdybym umarł nie czułbym bólu tak? Uniosłem rękę na wysokość szczęki i wbiłem w nią zęby. Krew pociekła mi po brodzie. Krzyknąłem. Pod moją szyją pojawiła się czerwona plama. Zacząłem się skupiać na tym w co jestem ubrany, biały t-shirt i białe lniane spodnie bez guzików, zamków, sznurków i innych dupereli jakie są zazwyczaj w spodniach, nawet kieszeni nie było. Butów nie miałem, a ni skarpetek.  Paznokcie były krótko przycięte, więc nie mogłem siedzieć tu zbyt długo. Przejechałem palcami po włosach, były krótko obstrzyżone ale nie do skóry, nie wiem jaki mam kolor włosów. Uderzyła mnie straszna myśl. Nie wiem jak wyglądam. Jaka jest moja twarz,  mój kolor oczu i włosów. Wiem tylko że moja skóra jest ziemista, a moja sylwetka wysportowana, jakbym coś ćwiczył. Tylko co? Nogę, koszykówkę, rugby? Może podnosiłem ciężary, albo biegałem po lesie?

Gdy zastanawiałem się nad swoim wyglądem i tym co kiedyś robiłem. Do głowy wpadła mi najgorsza myśl.

Nie wiem jak się nazywam.

Obiekt 071AWhere stories live. Discover now