Rozdział 28

1.1K 118 31
                                    

Teraz Bonnie ma swoje 5 minut!

Lot trwał już 4 godzinę, a nawet nie byliśmy w połowie drogi do Londynu. Myślałam że umrę z nudów, ileż można grać w Scrabble w 3 osoby. Zgadnijcie kto wygrywał każdą partię, zgadza się, Noah. Całe szczęście że odrzutowiec miał dobre jedzenie, to sobie przynajmniej pojedliśmy. Zastanawialiśmy się czy nie obudzić Petera, ale pilot odradzał nam ten pomysł. A propo pilota, super z niego gość. Dał mi nawet polatać tą maszyną. Głupek myślał, że nie potrafię latać i dał mi autopilota, ale ja go wyłączyłam. Co to za radość latania na autopilocie ja się pytam? 

Przed nami roztaczał się ocean, po lewej ocean, po prawej ocean, pod nami...niespodzianka ocean. W promieniu paru mil nie było kawałka suchego lądu. 

-Twój ruch - powiedziała Ellie do mnie bo się zamyśliłam. Popatrzyłam na swoje literki, żadnego konkretnego słowa nie mogłam ułożyć z tego co miałam. Postanowiłam wymienić literki. 

-Mhmm - usłyszeliśmy jak Peter mruczy i spojrzeliśmy na kanapę. Noah podszedł do niego, by zobaczyć co mu jest. 

-Pewnie coś mu się śni - Zaśmiała się Ellie. 

-Albo się budzi - Powiedział Noah - Okna!

Jak na ruch czarodziejskiej różdżki wszystkie okna się zasunęły, pogrążając nas w mroku. Na szczęście było jeszcze oświetlenie pokładowe. 

-Co się stało? - Powiedział Peter, próbując usiądź. - Mogę prosić o coś do picia.

-Na co nasza Aurora ma ochotę? - Spytałam się.

-A co możesz zaoferować królewnie? - Spytał się Peter, próbując ogarnąć życie.

-Wszystko, wasza wysokość.

-To podwójne z lodem, jeśli łaska.

-Oczywiście, jej ekscelencjo - ukłoniłam się i poszłam do barku zrobić mu jakiegoś drinka. Przez ten lot dowiedziałam się jak smakuje połowa alkoholi i z czym można je pić a z czym nie. 

-Proszę - podałam mu własnej roboty drinka. Peter upił trochę i stwierdził że słodkie. Po czym wypił wszystko.

Ellie klepnęła mnie w ramię i wyszeptała do ucha

-Lot nam zajmie jeszcze z godzinę, usypiamy go czy nie?

-Noah? - Spytałam się naszego geniusza - Co robimy?

-Zostawiamy.

Bo około 40 minutach usłyszeliśmy komunikat.

-Panie i Panowie, prosimy zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania. Prosimy również odsłonić okna, dziękujemy.

Udało nam się wylądować, nie odbyło się bez krzyków panny Banshee, ale cóż gdyby były robaki też bym się darła, na moje szczęście nie było.

Wylądowaliśmy na jakimś starym lotnisku, cud że wylądowaliśmy bo pas startowy był porośnięty chwastami, tak że nie było go widać.

Na odchodne pilot dał nam plecaki. Nie wiem co w nich było, ale dowiem się potem. Po czym odleciał zostawiając nas samych sobie. 

-Więc...co robimy? - Spytał się Peter. 

-Musimy się dostać do Londynu i spotkać się z kimś bardzo ważnym. 

-Z kim? Z premierem? - Zapytał się Noah

-Z Królową I musimy jej coś dać?

-Z Królową? Mamy wejść do Londynu? - Zdziwiła się Ellie - Ty chyba sobie żartujesz? Jak mamy tam wejść?

Obiekt 071AWhere stories live. Discover now