Rozdział 27

1.5K 122 56
                                    

Wybory do Miss rozdziału wygrała Ellie!

Przygotowania do włamania się do DPK trwały ze 3 dni. Musieliśmy obstawić wszystkie za i przeciw. Plan w sumie składał się z 4 prostych kroków

1.zdobyć kartę

2.wejść niezauważenie windą do DPK

3.Znaleźć mamę Bonnie (tu pojawia się problem, bo nie mamy pojęcia jak wygląda. Noah szukał nawet jej zdjęć w internecie, ale nic nie było)

4.Wyjść razem z nią.

Prawdopodobnie ma jakieś wskazówki, a jeśli nie, jest jedyną osobą która zna przeszłość Bonnie, a może być tak że wie coś o naszych przeszłościach.

Dzień czwarty w Nowym Jorku zapowiadał się cudownie, musiałam wstać przed świtem by złapać pewną osobę, która ma kartę dostępu. Wcześniej rozpracowaliśmy cały grafik wszystkich, a przynajmniej większości pracowników. Jeden z nich przychodził do pracy już o 5 rano. Ludzie, kto wstaje w środku nocy do pracy, ja się pytam! Do DPK miałyśmy wejść tylko Alice i ja, ale reszta poszła z nami gdyby coś się stało. Zwlekając się z łóżka, ubrałam się i poszłam do łazienki. Prędko się umyłam. Kolejnym moim punktem było zapukać do chłopaków. 

-Peter, Noah! - Krzyknęłam przez drzwi - Gotowi?

Drzwi otworzyły się, w progu stał Noah

-Jeszcze chwila, skończymy się pakować i przyjdziemy

-Masz mój pistolet? - Spytałam wchodząc do pokoju

-Tak, chcesz go teraz? Bo myślałem że przy ONZecie.

-Zmiana planów, tam jest za dużo ludzi, daj mi go teraz.

Noah pogrzebał w plecaku i podał mi pistolet

-Gdzie Peter?

-Kąpie się, coś mu przekazać?

-Nie, nic - widzimy się na śniadaniu.

Śniadanie, najważniejszy posiłek w ciągu dnia. Zjadłam chyba ze 3 naleśniki i jajecznice z bekonem. Wymeldowaliśmy się z hotelu i udaliśmy się pod ONZ

-Powtórzmy nasz plan jeszcze raz - Powiedziała Alice

-Na Boga, Alice! -Westchnęła Bonie, przerabialiśmy ten plan już z tysiąc razy....I to tylko w ciągu jednego dnia

-Powtórzymy go i tysiąc pierwszy, więc?

-Peter, Bonnie i ja stoi na czatach i ładnie pachniemy, a wy odwalacie brudną robotę. - Stwierdził Noah.

-Można by to tak ująć - Stwierdziła. - Musimy najpierw zdobyć kartę, o idzie nasza ofiara. -Strzeliła palcami i udała się w jego kierunku. Udawała że coś piszę na komórkę i wpadła na pracownika. 

-Och najmocniej pana przepraszam, straszna ze mnie ofiara - Na nasze szczęście facet miał kubek z kawą, który rozlał się na jego marynarkę. - Och nie! wylałam panu kawę! Zaraz powycieram. Ma ktoś chusteczki?

-Ja mam - pochwaliła się Bonnie i pokazała nam paczkę - złapiesz?

-Naprawdę nie musicie się fatygować - facet zaczął się wymigiwać, ale Alice i tak dalej brnęła - Nic się nie stało.

-Och ale się stało, przeze mnie ma pan marynarkę oblaną kawą. Nie mogę tak tego zostawić, proszę mi ją dać. Wypiorę ją panu i potem oddam.

-Alice! Chcesz te chusteczki czy nie?

Dziewczyna odwróciła się od faceta i wyciągnęła ręce w górę, Bonnie jej rzuciła paczkę chusteczek. Cofnęła się w tył i wpadła na pracownika, który wleciał na Noah, który zmaterializował się tuż za gościem. Wszyscy wylądowali na ziemi.

Obiekt 071AWhere stories live. Discover now