Rozdział 16

1.3K 104 6
                                    

Pomału odzyskiwałem przytomność, w głowię strasznie mi się kręciło. Jechałem długim korytarzem, światła migały co jakiś czas. W okół mnie, była grupka ludzi odziana w białe fartuchy. Jakiś brodacz zbliżył mi się z latarką do twarzy i poświecił mi po oczach.

-Nic z tego - Odezwał się - Ma tak czarne tęczówki, że nawet nie wiem czy jego źrenica reaguje na światło.

Chciałem coś powiedzieć jednak nie mogłem, nadal byłem strasznie zmęczony po tym wszystkim. Zamknąłem oczy i ponownie zasnąłem.

Obudziłem się, nie wiem ile spałem, godzinę? Może cały dzień, a nawet dłużej.  W pierwszej chwili się przeraziłem że znów jestem w białym pokoju.  Jednak gdy zobaczyłem, że w pokoju jest biała komoda, para drzwi, a także łóżko na którym leżałem. Chciałem wstać, jednak mój tors był przywiązany pasami. No nic, będę musiał tutaj leżeć aż ktoś mnie uwolni. I czekałem z godzinę aż drzwi się rozsunęły. Weszła przez nie młoda kobieta w białym kitlu, brązowe włosy związała w wysoki kucyk, w ręce trzymała podkładkę. 

-Dzień dobry - uśmiechnęła się do mnie - Jak się czujesz?

-Boli mnie głowa w okolicy potylicy, jestem głodny, a także muszę się załatwić. - Wymieniłem jej wszystkie problemy. To że martwiłem się o resztę już jej nie powiedziałem.

Kobieta rozkuła mnie pasami i zrobiła podstawowe badania na koordynacje wzrokowo-ruchową. Wyniki były bezbłędne. Potem pozwoliła mi pójść do toalety, którą miałem do własnej dyspozycji. Gdy wróciłem na stoliku obok mojego łóżka stał posiłek. Kobieta siedziała na drugim krześle i gestem zaprosiła mnie bym usiadł.

Posiłek składał się gęstej szarej papki, szklanki wody i tabletki, zapewne na mój ból głowy. 

-Wybacz mi ten skromny posiłek, ale twój organizm nie jest przygotowany na więcej. - Powiedziała gdy usiadłem.

-Czy reszta moich przyjaciół żyję? - Spytałem się między kęsami.

-Ci co weszli do helikoptera żyją i mają się dobrze. Reszta nie żyje.

-A Rick? 

-Miał niedawno operację, ale z tego co wiem udało się go uratować. 

Nastała długa chwila ciszy przerwana jedynie połknięciem tabletki i popiciem wody. 

-Na razie lecz i odpoczywaj, później ktoś do ciebie zajrzy. W komodzie masz ubrania jakbyś chciał jakieś założyć. A teraz żegnaj. - Kobieta opuściła moją "celę". 

Usłyszałem jak wbija kod. Podszedłem do drzwi i próbowałem je otworzyć. Były zamknięte. Spojrzałem na białą drewnianą komodę i otworzyłem dolną półkę. Były w niej buty. Od wysokich skórzanych butów, takie jak miałem na pustyni, po zwykłe tenisówki. Otworzyłem kolejną szufladę, znajdowały się tam spodnie, prawie każdy rodzaj. Dresy, Dżinsy, materiałowe i do tego w każdym kolorze. W kolejnych były koszulki, bluzy oraz dodatki takie jak paski czy bielizna.

Skompletowałem swój strój składający się z białej koszulki, szarego swetra rozpinanego na guziki, czarnej pary wąskich spodni i lekkich skórzanych butów sięgających do kolan. Następnie posprzątałem resztę ubrań i włożyłem je do szafki. Nie wiedziałem co robić, więc postanowiłem że posprzątam. Pościeliłem łóżko, zjadłem resztę tej szarej papki i umyłem talerz pod wodą w umywalce. Później czekałem, czas dłużył się niemiłosiernie. Strasznie się martwiłem co dzieję z Noah, albo z Bonnie i Rickiem. I dlaczego Ellie chciała mnie zabić? A jeśli wcale nie chciała? Jeśli miała taki rozkaz i jak by go nie wykonała to sama by zginęła? Może jak zbiorę więcej faktów uda mi się dowiedzieć dlaczego do mnie celował. Może to był test na lojalność dla niej. Drzwi ponownie się rozsunęły. Do środka wszedł strażnik w czarnym mundurze. 

Obiekt 071AWhere stories live. Discover now