Rozdział 29

1K 112 30
                                    

Pan Cinder ma swój czas

Kobieta zaprosiła nas wszystkich do stołu i zawołała obsługę, by przyniosła nam coś do jedzenia. 

-Dostałam wiadomość od twojej mamy - zwróciła się do Bonnie - Spodziewałam się was, dlatego kazałam sfałszować wasze wyniki, byście się mogli tu dostać.

-Sfałszować? - Zdziwił się Peter - Ale przecież.

-Och z daleka widać, że jesteście Nosicielami - Machnęła ręką królowa. - A teraz jeśli możecie mi to dać byłabym wdzięczna.

Bonnie pogrzebała chwilę w kieszeni i wyciągnęła fiolkę z pomarańczowym płynem.

-Dziękuje. - Charlotte odchyliła główkę fiolki i wlała sobie do ust. - Jeszcze tydzień a skończyłabym jak mój brat.

-Brat bliźniak? - Spytałem się.

-Co? Nie. Nie mam brata bliźniaka. Skąd w ogóle to pytanie.

-Bo większość dorosłych ludzi od trzydziestki ma brata, bądź siostrę bliźniaczkę.

-Tak, zwany Projekt 2. Powstał on jakieś 4 lata po wydostaniu się wirusa. Chciano zredukować liczbę ludności, by Plus się nie rozprzestrzenił. Wymyślono więc sposób, bez zbędnego zabijania, kobieta mogła urodzić tylko bliźniaki o różnych płciach, inaczej płód czekałaby aborcja. Ja miałam to szczęście że urodziłam się parę lat przed tym projektem. Zaobserwowano u bliźniaków, że są odporni na choroby.  Wybrano kilka z nich by zajęły się badaniem nad szczepionką.

-Justin i Olivia Silverstone.

-Między innymi oni. - Zgodziła się królowa z Peterem

Do pomieszczenia weszli służący i podali jedzenie.  Rozmowa została przerwana, a my zajęliśmy się posiłkiem. 

-Jak już skończycie jeść, służba odprowadzi was do pokoi. - Charlotte wstała od stołu i wyszła z pokoju.

-Nie uważacie, że to trochę dziwne? - Spytała się Ellie - Zabierają nas wprost do królowej, a ta z nami gada jakbyśmy byli jej starymi znajomymi.

-Faktycznie, coś tu jest nie tak. - Zabrałem głos - Bonnie, co ci mówiła mama.

-Powiedziała mi, że musimy znaleźć Jaskinię, tam znajdziemy schronienie, ale wcześniej musimy iść do Londynu, by dać królowej lek. Nic nie mówiła, że będzie na nas oczekiwać. Myślicie że ona jeszcze żyje?

-Kto? - Spytał się Peter.

-Moja mama, co jeśli Zero ją zabiło?

-Jeśli zabiło to koniec - Powiedziała Ellie - Dla nich koniec.

-Jaki jest więc plan? - Spytałem się

-Zjedzmy, wyśpijmy się i z samego rana wyruszymy szukać Jaskiń. - Zaplanował Peter.

-A właśnie, zapomniałam - wtrąciła się Bonnie - Mama prosiła mnie bym nic nie wspominała królowej o Jaskini.

Gdy skończyliśmy jeść, weszła służba i zabrała nam talerze. Następnie udaliśmy się swoich nowych pokoi. Każdy miał dla siebie. Wszedłem do swojego pokoju, miał cytronowe ściany i duże łóżko z baldachimem, w pomieszczeniu była jeszcze duża szafa i duże okno z widokiem na miasto.  Postanowiłem, że wezmę prysznic. Rozebrałem się i udałem się do mojej prywatnej łazienki. Wszedłem pod prysznic i gapiłem się na aparaturę. Większość pryszniców miały ze dwa kurki, ten miał chyba z sześć. Spoko Noah, upomniałem siebie w myślach, jesteś elektrykiem, czemu nie możesz też zostać hydraulikiem? Pokręciłem jeden kurek i nic się nie stało. Przy drugim coś zaczęło syczeć w rurach. Za trzecim razem zostałem oblany wrzącą wodą pod super wysokim ciśnieniem. Ktoś powinien dać mi instrukcje obsługi to tego prysznica, bo prędzej zginę niż się umyje. Po około 10 minutach obczaiłem jak to urządzenie działa. Wykonałeś krok pierwszy umycia się, brawo Noah, możesz sobie przybić piątkę. Przechodzimy do kroku drugiego, wybierz sobie mydło. Było tam chyba z 20 różnych mydeł. Cytrynowe, Lawendowe, Cynamonowe, Wanilia, Czekolada i kupa innych. Zdecydowałem się na Cynamonowy. Gdy już się umyłem i wytarłem, pora było zdecydować w co się ubrać. Otworzyłem pokaźną szafę i zobaczyłem królewskie stroje. Głównie koszule i garnitury. Ech, zero skóry. Wybrałem czarną marynarkę i białą koszulkę. Spodnie wziąłem od siebie. Uczesałem się i poszedłem do Petera. Idąc długim korytarzem usłyszałem czyjeś głosy. Schowałem się za róg i nasłuchiwałem

Obiekt 071AWhere stories live. Discover now