Rozdział 5 - "Mój facet, ta. Sebastian."

660 59 2
                                    

W końcu wybiła szósta. Dokładnie szósta piętnaście, czego nie omieszkał uświadomić mi irytujący dźwięk budzika, jak i osobnik, który okrzyknął się moim sługą. Byłam niezadowolona. Ledwie zdołałam pokonać kolejną falę zmęczenia, ciesząc się, że napiszę kilka nowych wersów, a już musiałam rzucić pasję w cholerę i powrócić do rzeczywistości. Wszem i wobec eksponując swoją niechęć przy każdej nadarzającej się okazji, wlekąc się niemiłosiernie, dotarłam do łazienki. Na pralce czekało na mnie złożone w pedantycznie idealną kostkę, świeże „codzienne byleco". Ubrałam się, nie przywiązując do tego zbytniej wagi, przemyłam zmęczoną twarz wodą i przyjrzałam się poczochranemu odbiciu.

- Wypadałoby się uczesać - mruknęłam niechętnie na myśl o bolesnym uczuciu wyrywania włosów wraz z cebulkami, które każdorazowo towarzyszyło próbom rozplątania tego gniazda, które hodowałam z tyłu głowy.

Naprawdę, nie wiem jak to możliwe, żeby coś się aż tak kołtuniło.

- Pomogę panience. - Usłyszałam zza pleców uczynną propozycję.

Odruchowo dotknęłam ciemnej gumki, które trzymały moją szopę w jednym miejscu i odwróciłam się, rzucając mężczyźnie groźne spojrzenie. Wyobraziłam sobie, jak używa szczotki, by mnie oskalpować podczas silniejszego pociągnięcia. To było bardzo możliwe! Naprawdę, wcale bym się nie zdziwiła...

- Nawet o tym nie myśl - powiedziałam nerwowo, robiąc energiczny krok w tył.

Uderzyłam w krawędź umywalki, boleśnie obijając jeden z lędźwiowych kręgów. Zadrżałam targnięta elektryzującym bólem. Brunet podszedł do mnie, uśmiechając się jak do dziecka i kładąc dłonie na ramionach, odwrócił mnie z powrotem przodem do lustra. W odbiciu obserwowałam jak jego zręczne dłonie majstrują przy gumce, by po chwili ją ściągnąć. Przeczesał włosy palcami i ułożył je tak, by swobodnie opadały na ramiona. Następnie sięgnął po szczotkę, jedną nogą zastawiając mi teoretyczną drogę ucieczki. Poddałam się. Nie miała siły z nim walczyć. Jeśli naprawdę chciał tylko pomóc - to dobrze, chwała mu za to. A jeśli zamierzał torturować mnie w tak bestialski sposób, by na koniec dobić, upewniwszy się, że nikt nie rozpozna w oszpeconych zwłokach Kat Sadowskiej, to i tak by tego dokonał. Nie oszukujmy się, w starciu demon vs. człowiek nie miałabym najmniejszych szans. Nawet w walce człowiek vs. człowiek pewnie bym sobie nie poradziła.

Szczęśliwie, Sebastian nie próbował ani mnie zabić, ani oskalpować, za to zdecydowanie miał ambicje sprawić, bym wyglądała mniej niedbale niż zwykle. Miałam co do tego mieszane uczucia, ale wolałam się nie odzywać. Nie chciałam sprawić mu przykrości i wolałam nie ryzykować, że zdenerwowany brakiem wdzięczności szarpnie za kudły i naprawdę mi je urwie.

- Proszę. Teraz wygląda panienka dużo lepiej - oświadczył zadowolony z siebie.

Nie byłam pewna, czy nie zorientował się, że właśnie mnie obraził, czy zrobił to z premedytacją, ceremonialnie ignorując swoje dobre maniery.

- Um, dzięki - burknęłam tylko i wyminęłam go, wracając do sypialni.

Wzięłam torbę, założyłam buty, płaszcz i poszłam do kuchni nakarmić kota. Kiedy z niej wyszłam, brunet czekał pod samymi drzwiami, lustrując wzrokiem dwojga rubinowych oczu moją twarz. Nawet nie próbowałam prosić, by ze mną nie szedł. Czułam, że to i tak nic nie da. Jak na kogoś o tak nienagannych manierach, kompletnie nie miał wyczucia, albo może raczej nie zamierzał go mieć. Każdy normalny człowiek domyśliłby się, że nie chcę jego towarzystwa. Miałam specjalne, mordercze spojrzenie wypracowane na taką okazję. Skutkowało w stu procentach... Choć wtedy już tylko w dziewięćdziesięciu dziewięciu.

W stronę mroku - KuroshitsujiWhere stories live. Discover now