Rozdział 12 - "Przyszedłem wyrwać duszę z kupy tłuszczu, którą nazywasz ciałem."

620 50 7
                                    


Wyobraźcie sobie, że żyję i coś napisałam! Tak, tak, nie wydaje Wam się.

Wiem, że jestem beznadziejną autorką, bo nie potrafię się zmotywować, ale sami wiecie. Mam 860 stron drugiego opowiadania, które publikuje dwa razy w tygodniu w ilości stron po 5 na każdy rozdział, a to zobowiązuje. Poza tym tłumaczę doujinshi kuroszowe, studiuję, uczę się japońskiego... Słowem: Mrok zaniedbałam, przyznaję się do winy. Ale, tak jak wspominałam w komentarzach, uwielbiam to opowiadanie i zależy mi na tym, by trzymało jakiś tam poziom, dlatego nie będę pisać, byle pisać. Uważam, że jeśli Wam się naprawdę podoba, to poczekacie. Mogę jednak zapewnić Was, że opowiadanie ZOSTANIE SKOŃCZONE. Nie porzucę go, dopóki nie uznam, że historia została zamknięta, więc, jeśli nawet mielibyście czekać na zakończenie kilka lat, możecie być spokojni, bo ono się pojawi. (No, chyba że umrę, albo coś takiego, ale to nie będzie zależne ode mnie, więc, ten, no, tego, ju noł łat aj min :P.) 

A teraz zapraszam na kolejny rozdział i dziękuję Wam za tak liczny odzew. Doceniam, chociaż słabo to widać. 


==================



                – Znowu się gapisz – zauważyłam, czując na sobie wzrok kamerdynera.

– Proszę wybaczyć, sądziłem, iż nie jest panienka zmęczona.

– Okazało się, że jednak jestem – odparłam i przewróciłam się na bok, narzekając w myślach, że i tak nie zasnę, nim nie odwiedzę łazienki.

Szczególnie, że byłam w trakcie picia herbaty. Oczywistym było, że pęcherz dałby o sobie znać w ciągu najbliższych trzydziestu minut, po co więc czekać? Lepiej zapobiegać, niż leczyć...

Nim zwlekłam się z łóżka, przed oczami ujrzałam twarz rudego , którego poznałam kilka godzin wcześniej. Zaczęłam się zastanawiać, czy widzę go pierwszy i ostatni raz, czy może nasze drogi niedługo znów się skrzyżują. Z jakiegoś powodu byłam wręcz pewna, że ujrzałam go nie bez powodu, że to wszystko miało jakiś cel, jakby czuwał nade mną imperatyw narracyjny, który stopniowo stawiał na mojej drodze nowe postaci, wprowadzając kolejne wątki zbliżające historię moje życia do jego kresu... Albo naczytałam się zbyt wiele humorystycznych analiz w Internecie.

– No dobra, najwyższa pora – jęknęłam pod nosem i zerwałam się z łóżka, nim lenistwo po raz kolejny unieruchomiło mnie pod miękką pierzyną.

Po niespełna minucie znów leżałam na wygodnej, rozkładanej wersalce, wtulając twarz w chłodną poduszkę, czując na sobie wzrok przystojnego bruneta. Tyle pozytywnych przymiotników, aż miło myśleć.

– Mógłbyś chociaż usiąść, proszę? – zapytałam, nie otwierając oczu. – Naprawdę ciężko skupić się na zasypianiu, kiedy się tak zachowujesz...

Nie odpowiedział. Widocznie wiedział, że każde jego słowo będzie dla mnie nowym pretekstem, by rozpocząć konwersację, która jedynie odwlecze moment, gdy pogrążę się we śnie. A czas płyną nieubłaganie i powoli zbliżała się czwarta.

~*~

– Sebastian! – krzyknęłam przerażona, wyrywając się ze snu.

Minęła kilka sekund nim zorientowałam się, że demon pochylał się tuż nade mną, z dziką satysfakcją wpatrując się w moje usta, jakby próbował wzrokiem wyssać ze mnie duszę.

W stronę mroku - KuroshitsujiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz