Rozdział 5

31 10 5
                                    

Harry
Wszedłem do szkoły przez oszklone drzwi, gdy wszyscy w środku zwrócili na mnie uwagę. Nienawidzę tych wszystkich ludzi, a te ich głupie uśmieszki na twarzach, że aż mi się zbiera na wymioty. Bez zwracania większej uwagi podszedłem do mojej szafki z numerem 566. Wrzuciłem swoją kurtkę i zamknąłem ją. Ruszyłem w stronę sali od Biologii gdzie za kilka minut miała się odbyć lekcja. Postanowiłem, że jeszcze zdążę iść do toalety, ale ja tam nie chodziłem by się załatwić ja tam chodziłem tylko w jednym celu by zapalić. Mam na dziś już dość wrażeń. To nie możliwe, że w jednej chwili wszystko się może zmienić. Idąc do toalety musiałem iść po schodach gdzie wpadłem na jakiegoś chłopaka, bo ja jak chodzę to mam głowę zawsze w dole.
-Przepraszam- Powiedziałem
I szedłem dalej po nich nie zwracając uwagi na nikogo. Mocno szarpnąłem za drzwi od łazienki, ale jednocześnie żeby nie zwracać uwagi nauczycieli. Szybko wyciągnąłem papierosa z torby, a także ozdabianą zapalniczkę którą dostałem od ojca. Odpaliłem fajkę i się zaciągnąłem, zapach nikotyny który tak bardzo kocham uderzył od razu do mojego nosa, lecz dzwonek musiał przerwać mi moje zadumania.
-Kurwa
Miałem już połowę spalonego którego nie było dane mi skończyć, a nie dopałek spusciłem do ubikacji i szybko zbiegłem po schodach do sali, gdy otworzyłem drzwi moja klasa zwróciła uwagę na mnie.
-A Pan Styles jak zawsze spóźniony.
Po prostu wszedłem do sali zająłem swoje miejsce, gdy ta stara suka wciąż się mnie czepiała. To się już robiło nudne.
-Mogłaby pani się już wreszcie zamknąć?
Odpowiedziałem szczerze podczas gdy ona spaliła buraka.
-Styles do dyrektora!
Krzyczała, a cała klasa się śmiała z niej.
- Już idę.
Spakowałem swoje książki do plecaka i wstałem zasuwając za sobą krzesło. Kierowałem się już do wyjścia gdy ktoś mnie złapał za rękaw mojej bluzy. Był to brunet o pięknych zielonych oczach. Uśmiech miał taki tajemniczy.
- Trzymaj się Harry.
I wtedy mnie zamurowało. Jakbym nie miał języka w buzi, ale nie chciałem wyjść na ciotę.
-Dziękuję Ci.
-Louis mów mi Louis.
-Dziękuję Ci Louis.
I wyszedłem z klasy, a z tyłu szła moja ukochana nauczycielka.

Pokrzywdzeni Przez LosOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz