Rozdział 11

11 4 1
                                    

Siedziałem przy chłopaku kilka godzin, ale nie zamieniłem z nim ani jednego słowa.

-To ja już sobie pójdę, bo jest już późno.

Chłopak spojrzał na mnie.

-A przyjdziesz jutro?

-Tak, ale dopiero po szkole.

Wstałem i chciałem ruszyć w kierunku drzwi, lecz Harry złapał mnie za rękę.

-Dziękuję Ci Louis.

-Nie ma sprawy. Trzymaj się. Do jutra.

Puścił moją rękę, a ja spojrzałem na niego po raz ostatni. Wyszedłem z jego sali. Na korytarzu stała jakaś kobiet cicho płacząc.

-Coś się stało?

-Nie nic. Idź już.

Bez słowa ruszyłem do windy. Zjechałem na sam dół.

Harry
Mój kolega Louis już poszedł, zostałem sam.  Mój pokój był biały. Wszystko było białe. Miałem myśli samobójcze chciałem się zabić ale mnie odratowali. Moje życie jest bezsensu, czułem się nie potrzebny. Mój telefon leżał na szafce obok mnie chwyciłem go i odblokowałem, a z moich oczu popłynęły łzy same leciały gdy tylko zobaczyłem moją rodzicielkę i ojca mego. Byli szczęśliwi razem tam gdzie kiedyś wszyscy pójdziemy nie tylko oni ale ja, moi znajomi, nasza gospodyni, wszyscy po prostu wszyscy. Dlaczego? Nikt tego nie wie. Nagle mój telefon zaczął wydawać dźwięki i zaczął wibrować. Co oznaczało że ktoś do mnie dzwoni. Patrzę na ekran, dzwoni Louis. Przeciągnąłem słuchawkę w prawo na zieloną, a telefon przytknąłem do ucha.

-Tak?

-Harry będę jutro.

-Wiem, mówiłeś już.

-Dziękuję Ci Harry.

-Louis?

-Tak?

-Jak stąd wyjdę to pójdziemy na imprezę?

W słuchawce było słychać uroczy śmiech chłopaka.

-Tak, obiecuje Ci.

-Śpij dobrze Louis.

-Dobranoc Harry.

I po chwili usłyszałem sygnał, że połączenie zostało przerwane. Położyłem się a po chwili odpłynąłem w krainę snu.

Louis

Wróciłem do domu od Harrego i nie powiem chłopak jest miły i wesoły, a nawet bardzo przystojny. Najpierw jeszcze zadzowniłem do Harrego, a potem stwierdziłem, że zaraz zadzwonię do Niall'a.

-Tu Niall Horan po sygnale nagraj wiadomość pip

-Niall i ta jego pierdolona poczta.

Rozłączyłem się i wybrałem numer Zayna.

-Tak? Tutaj Zayn Malik

-A tutaj Louis Tomilson chyba nie muszę się przedstawiać prawda?

-Ależ oczywiście szefie. Coś nowego?

-Nie, ale może wiesz co się dzieje z Niallem?

-Nie szefie nic nie wiem.

-Ja nie wiem co się z tym chłopakiem dzieje od tego roku. Zwariował.

-Szefie mam pytanie.

-Tak?

-Robimy taki weekend sami, ale możesz wziąć osobę towarzyszącą. Znajdzie się taka?

-Może Zayn.

-Wyjazd mamy w sumie za dwa tygodnie i masz czas do wybrania osoby. Wpadniesz teraz na piwko?

-Nie dzięki, ale musze coś jeszcze załatwić.

-To narazie Zayn.

-Dobranoc szefie.

Poszedłem do garażu gdzie stało moje auto. Wsiadłem do niego i odpaliłem. Gdy brama się otworzyła pognałem do szpitala.

Pokrzywdzeni Przez LosWhere stories live. Discover now