Pogodzić Się Z Mrokiem

12 1 0
                                    

Książka wyglądała na starą, zaniedbaną, zapomnianą... Kto mógłby trzymać taki antyk? I co najważniejsze - kto mógłby im podrzucić coś takiego? Może Uragi? Tak na pewno on, tylko jemu zależy na ich dobru... Ale... Ale przecież mógł im wcześniej powiedzieć. Albo nie zdążył, napadli go bo miał niewygodne informacje i ostatkiem sił przytaszczył tu tą książkę! Ale... Gdyby tak było, czy nie powiedziałby im o tym? Może się bał, że ktoś usłyszy... Ale i tak, gdyby to się wydarzyło, czy nie powinno być tu śladów krwi? W końcu był mocno ranny. W dodatku notka... Uragi nie ma takiego stylu pisma. To wydaje się mocno podejrzane. Cóż... Trudno, ale przeczytanie tego wydaje się być jedynym sposobem, aby dowiedzieć się czegoś więcej.
- Czytamy. - Kaze z bólem serca i duszą na ramieniu powoli otworzyła książkę i zaczęła ją kartkować. Było tam mnóstwo misternych obrazków i opisów poszczególnych ras. Była tam też historia krainy, jednakże nie było na to czasu... Stronę zatrzymała wraz z pojawieniem się znajomej liczby - 83. Zaczęły razem, cicho śledzić tekst.
Wydawać by się mogło, że czasy świetności Tetmarii będą pasować zawsze... Niestety, ale jest to niemożliwe. Z czasem w krainie zaczną dziać się paskudne rzeczy. Porwania, rabunki, napady. Wszystko będzie zorganizowane przez kilka osób, jednakże tylko jedna będzie mózgiem całej operacji. Będzie to kto narobi prawdziwego zamętu w całym Tetmarii. Pod żadnym pozorem nie można mu wierzyć. UWAŻAJCIE NA ZDRAJCĘ
Ostatnie zdanie wyglądało na dopisanie przez kogoś stosunkowo niedawno, może nawet była to sama osoba, która zamieściła notkę. Kto wie?
PUK PUK
Gwałtownie zamknęły książkę. Popatrzyły po sobie ze strachem - kto to mógł być? Ich oddechy, podobnie jak bicie serca - stały się niespokojne. Szybko, trzeba coś zrobić z tą książką! Mes szybko położyła na niej łapki i z zawrotną prędkością schowała książkę do... Bluzy. Mało kto o tym wiedział, ale na plecach miała wielką kieszeń, od wewnętrznej strony, rzecz jasna. Tylko ona miała do tego dostęp, tak więc aby zdobyć księgę trzeba było zdjąć z niej kolce, albo ją rozszarpać. Kaze wstała i podeszła do drzwi. - Kto tam? - z opakowaniem spytała i delikatnie dotknęła miedzianej gałki. - Pantera, Sowa i Ryś. - Odezwał się donośny, męski głos. Borsuczyca popatrzyła pytająco na koleżanki, które w wolnej chwili chwyciły za mangi i zaczęły czytać. Nawiazały z nią szybki kontakt wzrokowy wpuszczaj przewinęło się w ich głowach i jakby za sprawą telepatii, Kaze otworzyła niewielkie drzwiczki. - Coś się stało? Co z Uragim? - Spojrzała na nich pytająco. - Nie wpuscisz nas? - Ryś praktycznie sam się zaprosił i bez czekania  a relacje Kaze, pewnym krokiem wszedł do domu. Zaczął się rozglądać i wtedy jego spojrzenie zatrzymało się na stoliczku. Powoli podszedł i usiadł naprzeciw dziewcząt. Borsuczyca z lekkim obrzydzeniem westchnęła i dosiadła się o koleżanek. - I co z Uragim? - Mesia popatrzyła na nich pytająco. Wtedy została objęta przez panterę. - Nawet się nie przywitała, a już taka ciekawska... - Chłopak przystawił się do widocznie zirytowanej jego zachowaniem Mesi. - Witam wszystkich bardzo serdecznie, co z Uragim? - Zniecierpliwiona warknęła w jego kierunku. - Ohoho! Ale zadziorna, mam nadzieję że ty nie jesteś taka. - Sowa przybliżył się do Nun chwytając ją za podbródek. - Nie, ja jestem jeszcze gorsza. - Odpowiedziała z cynicznym uśmieszkiem. - Argh... Jakie niecierpliwie. Uragiri ma się już lepiej, ale kazał nam przyjść, bo ponoć demony chcą was zaatakować i się nie -
ŁUBUDUM!
Wtem w mieszkaniu pojawiła się czarna sylwetka. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak straszny cień, jednak można było się dopatrzyć na jej ciele licznych fałd, które falowały niczym ciemny materiał. Anarchiści gwałtownie wstali i przygotowali się do ataku. - To Demon! Uciekajcie! W głębi czarnego lasu znajdziecie norke z czerwonymi drzwiami! Tam jest Uragiri, pomoże wam! - Nie myśląc długo, gwałtownie się zerwały. Trójka biegiem opuściła dom dziewczyny.
RAUGR!
Nie oglądając się biegły ile sił. Czuły się zmieszane, miały szczerze dość tego wszystkiego. Może to tylko zły sen z którego zaraz się wybudzą? Nie wiedziały co robić, gdzie się udać... Ale jakiś głos, jakiś wewnętrzny głos im coś podpowoadał...
W jaskini znajdziecie to, czego szukacie...
Mes nie dawało to spokoju i mimo iż musiały biec tam, dalej to jeżyczka gwałtowne zmieniła kierunek. -  Mes! - Kaze złapała ją za ramię, jednak ona nie zmieniła kierunku. - Tam znajdziemy odpowiedź, jestem pewna! - Wyjaśniła i pociągnęła za sobą resztę. Jakoś specjalnie się przed tym nie broniły, w końcu teraz wszystko było możliwe. W dodatku zaczęło padać. Trzeba szybko znaleźć schronienie, a skoro demony są teraz w domu Kaze, to jaskinia powinna być pusta! Była taka duża, ciemna, aczkolwiek budowała swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa. Mimo iż intuicja mówiła Idźcie! To w głowie wciąż powtarzały się przestrogi Uragiego. Za późno żeby zawrócić. Wpadły do ciemnej, zimnej groty. Zdążyły się zmęczyć. Opadły bezsilnie na ziemię i próbując złapać oddech nasłuchiwały niebezpieczeństwa... O dziwo, było tutaj bardzo spokojnie.
Hej, wszystko dobrze?
Ich ciała jakby na komendę się delikatnie podniosły, a oczy zawisły na trzech wielkich sylwetkach. Były w szoku. Chciały się ruszyć, uciec i żałować tej decyzji, ale... Ale postacie wydawały się tak przyjazne, tak hipnotyzujące...
- Co wy wyrabiacie! Nie możecie tu wchodzić te wściekłe demony mogą tu lada chwila przyjść! - Wtem potok walczących wyrazów powstrzymała silna dłoń jednego z cieni. Gardło Rysia było mocno ściśnięte. - Demony, tak? Ciekawe przezwisko! - Mogły tylko patrzeć, jak Ryś zaczyna się dusić. - Z-zostaw go! - Kaze zdecydowanie rozkazała. Wtedy ciemna postać puściła dyszącego chłopaka. - Uciekajcie i nie słuchajcie tych szatanów! - Oczy tego, który dusił wpatrzyły się w Kaze, która wraz z koleżankami zaczęła opuszczać jaskinię. - Hej! Czekajcie! - Jednak było już za późno, cienie mogły tylko obejmować wzrokiem oddalające się dziewczyny, które biegły przed siebie, nie patrząc na nic. Przez chwilę czuły się bezpiecznie, jednak zaraz usłyszały podążające za nimi, szybkie kroki. To byli oni. Mieszkańcy jaskini. Dysząc i sapiąc biegły dalej, jednak każdy ma swoje limity. Mes opadła bezsilnie na ziemię. Ścisnęła rączkami spódniczkę i zaczęła powstrzymywać cieknące strumienie łez. - Mes! Wstawaj! - Nie zostawiły koleżanki. Podbiegły do niej i próbowały pomóc jej wstać. - Z-zostawcie... Mi już jest wszystko jedno... N-n-nie mam siły. - Pierwszy raz widziały taką rozpaczoną Mesie. Nie wiedziały co robić. Już chciały ją podnosić, gdy wtedy zorientowały się, że nie ma w pobliżu cieni. Ale teraz pytanie... Czy zostać z Mes czy szukać Uragiego? - Hej... Zo-zostanę tutaj. Wy poszukajcie norki. J-ja za jakiś czas odzyskam siły i do was dołączę. - Powiedziała z uśmiechem. Dziewczyny po chwili namysłu przytaknęły. - Rozdzielmy się wtedy. Ja pójdę na lewo, Kaze zbada co jest na wprost, a Ty dołączysz. - Nun rozdzieliła zadania. Kolejno wstała wraz z Kaze i rozdzieliły się. Każda odeszła w inną stronę. Mes pomachała im na pożegnanie, a sama klęczała na ziemi. Powoli odzyskiwała dech, jednak nogi nadal miała jak z waty. - Co robisz tutaj taka sama? - Podniosła wzrok. To był ten chłopak - Pantera. - Opadłam z sił, ale chyba jest już lepiej. Czy możesz pomóc mi wstać? - Z delikatnym uśmiechem popatrzyła na blondyna, jednak ten tylko szeroko się wyszczerzył. - Gorzej dla Ciebie... - Patrzyła nań pytająco i ze swego rodzaju strachem, zwłaszcza wtedy, gdy nagle wylądowała plecami do ziemi. Jej ręce, podobnie jak nogi, były mocno przyciśnięte do ziemi, a oczy miała wpatrzone w cyniczny uśmiech drapieżcy. - Biedactwo... Jak można mieć takiego pecha, co jeżu? - Zbliżył się do niej i zaczął delikatnie wbijać swoje ostre zęby w jej delikatną szyję. -  Zo-zoostaw! Po-pomocy! Ratunku! - Szarpała się, jednak to jeszcze bardziej zachecało chłopaka. - Tylko nie wiem czy najpierw Cię zjeść, czy może troszkę cię pomęczyć! - Patrzyła na niego z pretensją i strachem. - Mhmmm... Chyba najpierw się zabawimy. - Oczy Mesi napełniły się łzami. - Pomocy! Błagam! - Mogłoby się wydawać, że to już koniec. Że zaraz zostanie zmasakrowana przez wielką Panterę, gdy wtem... Chłopak bezwładnie na nią upadł. Nie był jednak martwy. Podniósł się i zaczął uciekać. Dość pokracznie, ale jednak. Z jego pleców sączył się strumień krwi, który wypływał z trzech głębokich cięć. Sprawcą tego był stojący nad nią mężczyzna. Jego sylwetka była ciemna, a w mroku mogła zauważyć kapiącą z jego dłoni krew. Była to krew Pantery. Mes bez najmniejszego namysłu próbowała się podnieść, jednak jej nogi były jak z waty - zero najmniejszej reakcji. Próbowała więc się czołgać. Szybko. Jednak im większy dystans, tym jej ręce odmawiały posłuszeństwa. Zatrzymała się. Nie miała  siły nawet na zmienienie się w kulkę... 

W tym czasie Nun powoli wędrowała po lesie, jednakże nie mogła znaleźć żadnych drzwiczek, zero norek. Tetmarii z każdym krokiem wydawał się coraz to ciemniejszy, straszniejszy... Przechodziły ją ciarki. Jej ruda, wielka kita najeżyła się okropnie i przy najmniejszym dźwięku stawała dęba. - Uragi? - Delikatnie zawołała przyjaciela. Jednakże nie uzyskała odpowiedzi... Nie od razu. Wtem usłyszała jakiś szelest. Obróciła się, żeby zobaczyć, co to. - Uragi? To ty? - Podeszła nieśmiało. Wydawać się mogło, że już znalazła przyjaciela, jednak... Wtedy poczuła okropny ból w talii, a ona sama znajdowała się kilka metrów nad ziemią. Zaczęła się rzucać i wiercić, jednak to nic nie dawało... - Hahaha~ Nie wolno się tak sprzeciwiać. - To był Anarchista - sowa... - Puszczaj mnie! - Nun mimo szczerych chęci nie mogła się wydostać. - Puścić? Wtedy staniesz się jedną wielką miazgą... A mi jest potrzebne twoje ciało w jednym kawałku. - Nie zważając na jej krzyki leciał dalej. Byli już sporo nad ziemią, wzbijali się prawie ponad drzewa. Nun miała poczucie, że za chwilę albo ją upuści, albo gdzieś ukryje... Nie czuła się dobrze, jej dłonie trzęsły się okropnie, a umysł tracił władzę nad ciałem. W jej oczach zbierały się potoki łez, gdy nagle... Poczuła jak spada... Spada w dół, prosto na ziemię. Przed oczami miała tylko ten widok - jak ciemne, wielkie skrzydła atakują Sowę. Chłopak był zraniony i podobnie jak ona - samoistnie spadał w dół. rzez chwilę udało jej się obserwować jakby zatrzymany na niebie uskrzydlony cień. Odruchowo wyciągnęła rękę w jego kierunku, westchnęła i... Widziała z jaką prędkością znika z nieba czarna postać. Już, już mała z zawrotną prędkością uderzyć o ziemię, gdy poczuła, że powoli ląduje w czyiś ramionach. Jedyne na co patrzyła to czarne skrzydła, których właściciel delikatnie postawił ją na ziemi.

Kaze natomiast badała północ. Chodziła w kółko, nie mogąc znaleźć żadnej nory... Gdy wtedy. Są! Czerwone drzwiczki! W podskokach ruszyła w ich kierunku, już układała sobie w głowie ciąg rzeczy, które opowie Uragiemu, gdy wtedy... Drogę zablokował jej czarny cień. - Nie wejdziesz tam. - Powiedział odnośnym głosem. Jego lśniące oczy wpatrywały się w jej delikatną posturę. Mimo wielu myśli za i przeciw ta jedna odzywała się echem - Uciekaj... Wtem ruszyła prosto w stronę z której przyszła. Przebierała nogami tak szybko jak mogła, gdy wtem zdarzyła się, a właściwie to wpadła w ramiona Rysia. Już chciała mu wszystko wyjaśniać, gdy wtem poczuła jak uścisk chłopaka staje się coraz mocniejszy. - H-hej! Puść! Musimy uciekać! - Kaze próbowała się wyrwać, jednak była za słaba. - Na prawdę myślałaś że ten stary oszust chce twojego dobra? Wolne żarty! Wykonałem swoją robotę, a teraz zasłużyłem na nagrodę w postaci... W twojej postaci. - Dziewczynę przeszły ciarki, cała pobladła. Jej niebieskie oczy zaczęły zalewać się łzami. - N-nie! Przestań! Puszczaj! - Borsuczkyca mimo chęci i starań nie mogła się wyrwać. Gdy wtedy... - I kto tu zasługuje na miano demona? - Upadł na ziemię. Dziewczyna wyglądała na jeszcze bardziej przerażoną. Mordercą Rysia okazał się...

In the ForestWhere stories live. Discover now