Dziwny Przypadek

8 1 0
                                    

- Kaze! Strona 83! Uragi - Uragiri znaczy zdrajca! - Arthur wrzasnął. Wtedy jakby coś stało się jaśniejsze. Zwłaszcza, że uścisk dłoni Lisa niebezpieczne mocno się zacisnął. Wtem mimowolnie ruszyły biegiem za Uragim, który mocno ciągnął je za sobą.

Las wydawał się ciemny, a drzewa wyższe i gęstsze jak zazwyczaj. Nie chciały z nim biec, ale nie mogły się wyrwać, tempo było zbyt szybkie. I nawet jeśli Mes bezwładnie nawet nie próbowała stawiać kroków to i tak nie zwalniali... To było dziwne. Lis nie wyglądał na osobę, która byłaby w stanie spokojnie ciągnąć za sobą trzy osoby... I dałby radę i tą czwartą! Po prostu... Źle go oceniły. Mimo braku orientacji w terenie i zmęczenia całą sytuacją, główka Mes co chwila wędrowała do tyłu, aby przeanalizować co się dzieje. Za nimi biegli oni. Cała trójka. Ale niestety... Z czasem jakby zniknęli w gąszczu drzew. Wydawać mogło, że to już koniec. Las jakby zlewał się w jeden, niezliczony ciąg drzew, a jedynym uczuciem towarzyszącym był strach, wszechogarniająca niechęć i ból spowodowany mocnym uściskiem dłoni Lisa. Stopy jakby ocierały się tylko o bieżnię - niezależnie co zrobisz, i tak teren będzie się przesuwał. Co chwila tylko jakiś kamyczek, czy pień drzewa uderzał o zmęczone, niezdolne do dalszego biegu stopy. W tej chwili było tak ciemno... Nie było widać nawet zarysów drzew, a co dopiero tamtych przemiłych chłopaków. Wydawać by się mogło, że są w bezpiecznych rękach swojego przyjaciela, jednakże Lis budził w nich swego rodzaju niepokój.

Wtem gwałtownie uderzyły o ziemię.

Gdy otworzyły oczy, zorientowały się, że leżą na twardej posadzce niewielkiej norki. Przy jej drzwiach, które notabene były czerwone, stal Uragiri, który właśnie je zakluczył. Dziewczyny wyglądały na wielce przerażone. Ledwo podniosły się z ziemi. - Uragi? - Kaze podeszła do niego nieśmiało. Właściwie to ze strachem, w końcu z jego czerwonych oczu bił tak nieprzyjemny, zimny ton. W końcu jakby odskoczył od drzwi, a na jego mordce zapanował uśmieszek złoczyńcy. - Taak, Kazuś~? - Odparł dziwnym, cukierkowym głosem. Borsuczyca automatycznie odskoczyła. - Mm? Boisz się Uragusia ~? - Nawet się nie zorientowała, gdy złapał ją za rękę i do siebie przyciągnął. - U-uragi. Puszczaj, to boli! - Zaczęła się szarpać, aczkolwiek to nic nie dawało. Po prostu nie potrafiła się uwolnić. Jej serce przyspieszyło, oddech wariował, a myśli były niesamowicie niespokojne. - Ale mi ułatwiłaś sprawę! A już się bałem, że będę musiał robić losowanie! - Odparł wesołym, jednak takim przerażającym tonem. Nie chciał puszczać, nie miał nawet takiego zamiaru. - Co chcesz zrobić? Puść ją! - Wtem do akcji wkroczyła Nun. Podeszła do nich i próbowała wyrwać mu Kaze, lecz nagle... Wylądowała na ziemi. Lis mocno odetchnął ją od siebie, tak że biedna wylądowała prosto na zimnej podłodze. Jaka była obolała... Już wtedy wiedziały, że łatwo nie będzie. - Co zamierzam? Chwilę zabawy i oczywiście rozkosz przez podcięcie wam gardeł ~! - Wyjaśnił z niesłychanym szczęściem i radością. - Aaaa ~! I na koniec wszystko zrzucę na tych cudownych chłopaczków z jaskini, dzięki temu zyskam na popularności, a ich może ktoś w końcu wytępi! Cholerne potwory, najwięksi i najsilniejsi w całym Lesie! Pff! - Fuknął. Widocznie miał wielkie pretensje, od zawsze je miał, widocznie miał jakąś traumę związaną z chłopakami. - Czemu chcesz to zrobić? - Mes spróbowała z opakowaniem spytać, jednak dobrze wiedziała, że było w jej tonie to wyczuwalne - strach. - Zemsta. Skoro oni nie chcieli mnie przyjąć do jaskini, nie chcieli mnie za przyjaciela, to zabiorę im takie urocze sąsiadki. - Wyjaśnił. Był tak chorobowe zazdrosny o ich powodzenie, popularność i jednocześnie taką tajemniczość... Emocje przejmowały nad nim górę. Dziewczyny nie mogły zrobić nic. Tylko czekać na jakiś cud. - Więc od początku nas przeciw nim nastawiałeś udając dobrego gościa... - Mesia westchnęła. - Tak, brawo! Szczerze mówiąc miałem wiele zabawy. Począwszy od szeptania wam nocami o potworach w jaskini, skończywszy na próbie porwania Mesi. Ale... Nie mam już na to czasu. Trzeba to z wami szybko załatwić. - Zaczęło robić się niebezpieczne. - Czekaj! Nie rób tego! Przecież co to będzie za sława, skoro sam jej nie zdobędziesz, tylko czyimś kosztem? - Tylko posłał jej pobłażliwe spojrzenie. - Co mnie to interesuje? - Fuknął. Wtedy przeniósł wzrok na Kaze, a jego usta przerodziły się w dyskomfortowy dla dziewczyny uśmiech. - Kazuś, to co~? Podłoga czy kanapa~? - Wydawałoby się, że to już koniec, jedna wtedy odezwał się głuchy huk wyłamywania drzwi. Kaze wylądowała na ziemi. Jednak nie tylko ona straciła przytomność. Mes i Nun także leżały nieprzytomne, jednak Nun ten wariat rzucił wcześniej, a Mesia oberwała kawałkiem drzwi. Nie mogły zobaczyć co się stało. Po prostu bezwładnie leżały na ziemi.

In the ForestDonde viven las historias. Descúbrelo ahora