Załamany

243 40 34
                                    

"Ale nuda.. idę na spacer" - mówię i zaczynam się ubierać - "Zapytam jeszcze brata czy pójdzie ze mną i mogę iść" - myślę sobie i idę do naszego wspólnego pokoju; ale jest on zajęty pisaniem z dziewczyną i odpowiada, że mu się nie chce więc idę sam. Wybieram się do parku na huśtawki; po drodze zmieniam jednak zdanie i zachodzę do sklepu. Po spokojnym spacerze po dużym Tesco, biorę sobie energetyka i kieruję się do kas. Wychodząc ze sklepu, życzę pani sprzedawczyni spokojnej nocy i idę dalej z szerokim uśmiechem. Wracam sobie spacerkiem, kiedy nagle odzywa się mój telefon. Dzwoni do mnie siostra, co jest dla mnie bardzo dziwne, ponieważ jest trzydzieści minut po pierwszej rano.. Niepewnie, ale z radością odbieram telefon:

- Gdzie jesteś? - słyszę jej zdenerwowany głos.
- spokojnie, wrócę - odpowiadam i śmieję się lekko.
- wróć lepiej szybko.. - dalej jest zdenerwowana, ale już inaczej.. - "to nie to co zawsze" - myślę sobie i zaczynam się też lekko denerwować.
- yhm - odchrząkam - zaraz będę - dodaję i przyspieszam kroku - coś się stało ? - pytam niepewnie.
- mama.. - mówi i załamuje jej się głos; słyszę jak ciągnie nosem - miała wypadek i nie.. - mówi cicho, ale ja już nie słucham. Mój mózg zwolnił, wszystko dookoła się rozmyło.

Nie potrafię nic odpowiedzieć, więc milczę przez dłuższą chwilę i rozłączam się. Jak robot idę do mieszkania i nawet nie zauważam, kiedy jestem już przed drzwiami, pomimo prawie trzykilometrowego spaceru. Wpatruję się w nie, słuchając płaczu i krzyków wewnątrz mieszkania i nie wiem co ze sobą zrobić. "Za drzwiami kończy się mój świat. Odkąd około dwóch lat temu nasz ojciec się wyprowadził, zostaliśmy tylko z mamą i musieliśmy sobie radzić. Nie zawsze trzymaliśmy się razem, ale mimo tego, bez niej wszystko się zawali.. nie będzie mieszkania, rodziny w jednym miejscu.. wszystko będzie inaczej; domy dziecka czy inne zakłady.. to nie ma sensu.." - kończę swój wewnętrzny monolog i niepewnie naciskam na klamkę, uchylając drzwi. Nagle wewnątrz jakby wszystko zamiera. Powoli wchodzę do środka i widzę jak moje rodzeństwo wraz z siostrzeńcem wpatrują się we mnie w bezruchu. Kiedy tak patrzę na ich wyczekujące twarze z cierpieniem w oczach coś we mnie pęka. Szybszym krokiem idę do swojego pokoju i biorę buteleczkę z wódką. Mieliśmy pić dzisiaj z bratem, ale teraz to już nie ma znaczenia.. Nie zwracając uwagi na to, co on sobie pomyśli wychodzę do parku; a kiedy zamykam drzwi słyszę za sobą wołania, ale nie zwracam na nie uwagi. Szybszym krokiem idę do parku i zrezygnowany siadam na ławce. Patrzę na parę przechodzącą obok i dobija mnie to jeszcze bardziej. Sięgam do kieszeni i zabieram się za energetyka. Kiedy puszka już jest pusta, zgniatam ją w dłoniach i rzucam przed siebie. Rozglądam się na boki i nie widząc nikogo podejrzanego wyciągam swój trunek. Wypijam większą część 0,2 na raz i krzywię się, kiedy dociera do mnie jej ochydny smak. Mimo to dokańczam zawartość buteleczki i rozbijam ją o chodnik przede mną. Załamany siadam kawałek dalej, a po moich policzkach płyną łzy: "Teraz nie będzie jak dalej tutaj mieszkać. Życie nie będzie takie samo. Nic nie będzie takie samo.." - z taką myślą sięgam po kawałek szkła i przyglądam się mu, po czym bez zastanowienia przesuwam ostrą krawędzią po zewnętrznej stronie lewej ręki. Nie czuję bólu, ale widzę od razu płynącą lekko krew. "Jest taka.. hipnotyzująca" - myślę, kiedy obok kreski wycinam literę "M". Kiedy widzę, że oba obrazki nie przynoszą żadnego skutku, postanawiam zrobić głębsze nacięcie i robię je, zanurzając w swojej ręce ostrze na co najmniej trzy milimetry. Szkarłatna krew zaczyna płynąć większym strumieniem, czemu przyglądam się z dziwną fascynacją. Po chwili obok robię drugą i trzecią kreskę na podobne głębokości. Już dla zabawy.. aby sprawdzić czy krew będzie płynąć tym samym tempem. Chyba mam jednak cichą nadzieję, że z krwią upłyną wszystko negatywne rzeczy siedzące mi w głowie. Kiedy już widzę, że cała ręka jest we krwi, postanawiam przestać, ale widzę zbliżającą się powoli grupę. Wiem, że zaraz będą coś mówić, może po kogoś zadzwonią.. szybko więc robię jeszcze jedno nacięcie, tym razem po wewnętrznej stronie - tak; przecinam żyły na nadgarstku, aby nie musieć patrzeć na to, co się teraz stanie z moim życiem. Może jest to samolubne, ale nie biorę tego pod uwagę, nie chcę już o tym myśleć - w końcu myślę o sobie.. I boję się. Patrzę na swoją rękę, a na chodniku już jest czerwona plama; czuję, że zrobiłem się bledszy i powoli jestem coraz słabszy. Opuszczają mnie jakiekolwiek uczucia. Po chwili zamykam oczy i opieram się plecami o barierkę ograniczającą wjazd dla różnych pojazdów. Słyszę krzyki pełne zdziwienia, strachu i bólu. Nie wiedzą jak się zachować, co zrobić.. - myślę, uchylając lekko ciężkie powieki. Patrzę na nich, ale obraz mi się rozmazuje i zaczyna wirować, więc zamykam je z powrotem. Kiedy osuwam się na bok, słyszę krzyk mojego brata i po chwili czuję, jak jego ręce łapią mnie za barki. Jest to ostatnie co pamiętam.

*****

Z widoku brata:

Kiedy dowiedziałem się o wypadku mamy byłem w szoku. Pracowała na nocną zmianę i poszła na nią mimo zmęczenia i bólu w nodze. Podobno upadła i uderzyła tyłem głowy o podłogę.. - nie wiem jak to było, ale wiem, że trafiła do szpitala i teraz leży podłączona do jakichś urządzeń. Kiedy zadzwonili do siostry ze szpitala, a ona powiedziała mi o tym, myślałem, że żartuje - jednak niestety nie. Chciałem zadzwonić do brata, ale siostra była pierwsza. Kiedy słuchałem ich rozmowy i zobaczyłem jej skrzywioną minę po rozmowie, postanowiłem się przejść. Żałowałem, że nie poszedłem wtedy z nim. Nie widziałem go ani na huśtawkach ani na placu zabaw kawałek dalej, gdzie lubiliśmy sobie siedzieć. Zrezygnowany wracałem już powoli do melancholijnego domu, kiedy zobaczyłem grupkę ludzi, pochylającą sie nad kimś. Szybko pobiegłem w tamtym kierunku i kiedy zobaczyłem jak upada na bok, myślałem, że zawału dostanę. Szybko podbiegłem do niego i zacząłem nim potrząsać, krzycząc aby otworzył oczy, aby się obudził; dopiero po chwili zauważyłem, że klęcze w kałuży krwi. Odwróciłem głowę i spojrzałem na wystraszoną grupę - dzwońcie po karetkę czy coś!! - krzyczałem zrozpaczony. Przyłożyłem dwa palce do jego szyji - miał jeszcze puls! Nie zastanawiając się zdjąłem z siebie bluzę i ubrudzonym szkłem odciąłem rękaw. Szybko i mocno obwiązałem mu go wokół nadgarstka i trzymałem, mimo że po chwili był już cały czerwony. Karetka była po kilku minutach; a myślałem, że upłynęło przynajmniej pół godziny zanim przyjechali. Szybko zabrali go na nosze i zaczęli sprawdzać funkcje życiowe a jeden z ratowników zaczął zadawać nam pytania. Odpowiedziałem, że jestem bratem i wsiadłem razem z nimi do pojazdu. Na sygnale pojechaliśmy do szpitala. Dopiero w połowie drogi, odpowiadając na pytania ratownika zauważyłem, że już nie płyną mi łzy; choć nawet nie zauważyłem kiedy zaczęły. Złapałem się za głowę i przymknąłem na chwile oczy; kiedy je otworzyłem, byliśmy już pod szpitalem..

Short Stories (+poem)Where stories live. Discover now