4. czyżbyśmy się już mieli odnaleźć?...

28 4 3
                                    

To niemożliwe prawda? Zawsze zakładałam iż nigdy nie będę musiała się tak starać. Nagle okazuje się, że jest coś co mnie przerosło.

Wstałam od biurka z rozłożonymi na nim książkami do nauki.

Właśnie zdałam sobie sprawę, że nie umiem nic z zadań jakie dostaliśmy dzisiaj w szkole. Tak wiem, że to głupota przejmować się takimi błahostkami, ale ja zawsze miałam najlepsze oceny w szkole i nauka szła mi bez problemów. Aż tu nagle pojawia się zadanie, którego nawet nie rozumiem. Złapałam się za głowę i podeszłam do okna. Oparłam czołem o chłodną szybę by na spokojnie przemyśleć zaistniałą sytuację.

Żeby tak się roztkliwiać nad jednym zadaniem z matematyki. Głupota.

-Będę musiała poprosić Mari o pomoc, bo inaczej nic nie wskóram.

Usiadłam na łóżku zostawiając wszystko tak jak było. Pomyślałam sobie, że fajnie się by było wyrwać z domu, ale jest już bardzo późno.

Jutro i tak jest sobota więc będę miała sporo czasu na zwiedzanie miasta jak i poznanie jego historii. W dodatku dziadek poprosił bym wstępnie się rozeznała w opiniach tutejszych mieszkańców na temat związany z misją jaką mi powierzył.

Nagle przed oczami stanął mi obraz wzgórza, które dzisiaj odwiedziłam.

Towarzyszące uczucie nostalgii podczas pobytu tam było dość dziwne ponieważ byłam pewna, że jestem w tym miejscu pierwszy raz.

Te znaki na stołkach jakie rzuciły mi się w oczy wydały mi się znajome.

Wstałam z łóżka i podeszłam do białej szafy zajmującej jedną ścianę pokoju.

Otworzyłam ją i wyciągnęłam z jednej z półek segregator w skórzanej miękkiej oprawie. Nie otwierałam go od dwóch lat lecz zawsze zabierałam go ze sobą.

Pamiętam czemu go zamknęłam, ale teraz to już nieważne.

Otworzyłam go ostrożnie rozwijając tasiemki w rogach.

Gdy przewróciłam pierwszą stronę ujrzałam obraz mojej szkoły podstawowej. Uwielbiam ten typ architektury. Wysokie i strzeliste dachy. Do tego podsufitka z grubych drewnianych bali podtrzymywanych przez ogromne okrągłe filary.

Okna wypełnione były małymi szybkami w różnych kolorach tworzyły ciekawe obrazy przebijane słonecznymi promieniami. Jak witraże w kościołach.

Przewróciłam następną kartkę. Moim oczom ukazał się portret kilku osób stojących nad jeziorem. Każda z tych osób była uśmiechnięta. Na dolnym lewym rogu zapisana była data z tego dnia. Byłam wtedy w pierwszej klasie gimnazjum. Wycieczka klasowa nad jezioro w rodzinnej miejscowości jednego z nauczycieli. Wspominam tamten czas dość sympatycznie. Znów przewróciłam stronę. Tym razem był to obraz rysowany pastelami. Pamiętam jaką mi frajdę to sprawiało choć później gdy musiałam myć ręce to już nie było tak śmiesznie ponieważ zabrakło mydła i ciężko wszystko schodziło. Obraz przedstawiał grupę dzieciaków tańczącą na scenie. I ludzi zebranych po nią by podziwiać występujących. Uśmiechnęłam się. Przewróciłam dalej. Tym razem uśmiech zniknął tak szybko jak się pojawił. Był to portret chłopaka, który chodził ze mną do tej samej klasy w gimnazjum zanim zmieniłam szkołę.

Miał na imię Timmy i choć naprawdę chciałam o nim zapomnieć to nie potrafiłam.

Bardzo mi się podobał. Wysoki i czarnowłosy chłopak zawsze popularny wśród dziewcząt. Wiedziałam, że nie mam szans na jakiekolwiek bliższe stosunki z takim idolem szkoły więc jakoś nie robiłam nic w kierunku, by się do niego zbliżyć. Jednakże zaskoczył mnie swoją prośbą o chodzenie. Zgodziłam się i byłam szczęśliwa, że wybrał mnie na swoją dziewczynę. Mimo to po krótkim czasie zrozumiałam, że to nie była żadna "wielka miłość" jak w jakiejś mandze i szybko mi też przeszło. Choć Timmy był naprawdę fajnym chłopakiem to czułam się winna, że jednak nie byłam bardziej zaangażowana w ten związek.

Nie zapominajmy o swej przeszłości, by móc iść dalej w przyszłość.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz