6. kroki z ciemności nie dające spokoju...

24 3 1
                                    

-Gdzie jesteśmy?- zapytałam Ryu gdy już usiadłam na miękkim fotelu w dużym salonie. Podeszła do nas jedna ze służących i podała herbatę w takich pięknie zdobionych filiżankach. Aż się bałam dotknąć żeby przypadkiem tego nie zgnieść. Rozejrzałam się wokół. Salon był w kolorach złotym i brązowym. Coś podobnego do moich oczu. Obrazy jakie wisiały na ścianach były niezwykle świetnie dobrane. Słynni malarze byliby dumni z miejsca w jakim wiszą ich dzieła.

Spojrzałam na Ryu z wyczekiwaniem na odpowiedź.

-Jesteśmy u mnie w domu, a to jest jedno z moich prywatnych pomieszczeń, do których nie ma dostępu nikt oprócz mnie i moich przyjaciół- powiedział popijając herbatę.

-Dlaczego mnie tu zabrałeś? - zadałam następne pytanie skoro nie mogłam nic innego.

-Ponieważ muszę ci coś pokazać - odpowiedział.

-A co to jest?- ciągle pytam. Ale jak to się mówi kto pyta ten nie błądzi co nie:D

-Poczekaj jeszcze chwilę zaraz mi to przyniosą, a tak po za tym jak się czujesz?- zapytał, a ja wyczułam nutę troski w jego głosie.

Spojrzałam na niego lekko zdziwiona. Odpowiedział mi tylko zwykłym spojrzeniem bez wyrazu.

Jeśli chodzi o mój stan zdrowia to chodziło mu o to, że zemdlałam mu w samochodzie. Z powodu niesamowitego bólu głowy. Odzyskałam ją przed dojazdem do tego domu.

-Tak już się dobrze czuję - odpowiedziałam szybko ponieważ przyszpilał mnie wzrokiem.

-Nie wiem jak to powiedzieć, ale czy wytłumaczysz mi chociaż to, że w jakiś sposób znajdowałam się na tym zdjęciu klasowym wraz z Mari?- poprosiłam go w trakcie czekania na to coś co ma do nas dopiero zostać przyniesione.

-Dziw mnie bierze, że nic nie pamiętasz- powiedział tylko po czym wstał i podszedł do okna z widokiem na przepiękny ogród. Dziwny jakiś. Zadaje mu pytanie, a on nawet nie raczył mi odpowiedzieć. Spojrzałam w jego kierunku. 

Widziałam te drzewa i aż ciągnęło mnie do nich. Chciałam wyjść i poczuć ich chropowatą korę pod palcami. Ryu otworzył drzwi balkonowe i poczułam chłodny podmuch wiatru we włosach.

-Czy mogę wyjść do ogrodu?- zapytałam jak uczeń nauczyciela.

-Oczywiście i nie musisz pytać - odpowiedział lekko się przy tym uśmiechając. Ten uśmiech dodaje mu uroku. Szybko wstałam i podbiegłam do jednego z dębów stojących w rogu. Dotknęłam palcami kory i oparłam się czołem. Poczułam spokój. Za każdym razem te drzewa mi pomagały gdy nie miałam nic innego.

-Wszystko dobrze?- usłyszałam głos gdzieś obok mnie. Nie należał on do Ryu więc się zdziwiłam. Szybko się odwróciłam i ujrzałam przepiękną kobietę o brązowych jasnych i bardzo długich włosach. Siedziała na fotelu. Jakby ukryta za gęstą roślinnością.

-Przepraszam jeśli sprawiłam, iż pani się o mnie martwi, ale nic mi nie jest- typ grzecznościowy wyuczony przez dziadka czasem się przydaje. Uśmiechnęłam się przy tym.

-Och nie musisz być taka oficjalna- powiedziała lekko się śmiejąc.

Ten uśmiech wyglądał podobnie do tego, który widziałam u Ryu. Pewnie są rodziną.

-Przepraszam, ale możesz mi powiedzieć kim jesteś?- zapytała patrząc na mnie spokojnym ciepłym spojrzeniem.

Podeszłam do niej i usiadłam na ławeczce, stojącej obok niej.

Nie zapominajmy o swej przeszłości, by móc iść dalej w przyszłość.Where stories live. Discover now