Rozdział 2

51 3 1
                                    

Weszłam do gabinetu pierwsza. Fernan podniósł głowę, a gdy mnie zobaczył i za mną pana Mosesa, jego wyraz twarzy nie był zadowolony. Już po chwili przybrał swoją zwyczajną powagę i wstał.

- Fernanie - powitałam go i pochyliłam lekko głowę. Odpowiedział mi tym samym.

- Pan wybaczy, dyrektorze, że przeszkadzamy, ale chyba panna Agata lekko się zapomina.

Przewróciłam oczami i usiadłam, profesor kontynuował swoją wypowiedź. Opowiedział wszystko, przesadnie podkreślając moją winę. Jak zawsze. Z nudów zaczęłam bawić się paznokciami.

- Agato - głos dyrektora wyrwał mnie z myśli. - Niedługo koniec roku, powinnaś zabrać się do pracy.

-Cały czas pracuję.

- Mimo to, efekt nie jest zadowalający - podszedł do jednej z szafek i wyciągnął stamtąd teczkę. Położył ją na biurku i zaczął przeglądać. - Mosesie możesz odejść.

Profesor zaczął coś mamrotać, ale upomniany przez dyrektora szybko umilkł i wyszedł.

- To przez to, że ciągle mnie nie ma. Nie mogę słuchać wykładów, przez co tak to teraz wygląda - broniłam się.

- Rozumiem, że może ci być trudniej. Dlatego przymykam oko na niektóre sprawy - rzucił mi ostre spojrzenie znad kartek. - Ale i tak powinnaś się przyłożyć. Jak możesz słuchać nauczycieli, to tego nie robisz. Nie rozumiem cię.

- A ja nie rozumiem ciebie. Najpierw każecie mi wszędzie jeździć i wszystko załatwiać, a potem czepiacie o moje wyniki w nauce. To chyba nie jest fair. Wymaga się ode mnie wzorowych wyników, zachowania i wykonywania poleceń. Inni na tym etapie mają tylko szkolne obowiązki, a i tak z niższymi wymogami.

- Ale inni to nie ty, Agato. Jesteś wyjątkowa. Więc nie porównuj się do innych.

- Mogę sobie być wyjątkowa, jak i tak zawsze odwalam brudną robotę i muszę się uczyć!

- Dość! - oderwał się od teczki i wbił we mnie surowe spojrzenie. Mimowolnie zadrżałam. - Masz coraz więcej uwag i złych ocen! Agato! Jeśli to się nie zmieni to dostaniesz korepetytora i nie weźmiesz udziału w zawodach!

- To daj mi wolne od misji. Wtedy zacznę pracować - powiedziałam już spokojniejszym głosem.

Cały czas starałam się uspokoić. Tak łatwo wyszłam z równowagi. Za łatwo.

- Dobrze - wytrzeszczyłam oczy, gdy to powiedział. Może się przesłyszałam. Ale on tylko powtórzył to dwa razy zanim kontynuował. - Ale oczekuję efektów. I żadnych nowych uwag.

- Niektóre nie są moją winą i one i tak będą się pojawiać. Na to nic nie poradzę.

- Postaraj się chociaż. Pokaż, że ci zależy.

- Dobrze.

- A w związku z twoją ostatnią misją.. Udało się?

- Jak zawsze - wstałam. Wyciągnęłam zza pasa kawałek papieru i rzuciłam na biurko. - Trzech ludzi nie żyje, jeden dostał "usypiacz".

- Dobrze - kiwnął głową. - Możesz odejść.

~~~

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now