Rozdział 4

37 3 0
                                    

Podeszliśmy do Fernana i chłopaka. Dyrektor kiwnął mi głową na powitanie i poszedł gdzieś korytarzem. James ruszył za nim, więc zrobiłam to samo zaraz przed nieznajomym.

Dalej zastanawiałam się, kto to może być, chociaż udawałam obojętną. Starałam się nie patrzeć w jego stronę. Założyłam ręce na piersiach idąc.

Weszliśmy do gabinetu dyrektora. Był to jeden z tych mniejszych (dyrektor miał kilka gabinetów), więc wywnioskowałam, że musiał nie ufać za bardzo temu chłopakowi.

Fernan usiadł za biurkiem, James przysunął sobie krzesło obok niego, ja zajęłam miejsce pod ścianą, a chłopak niepewnie przysiadł na jedynym pozostałym. Przez chwilę tylko patrzyliśmy na siebie. Pierwszy odezwał się Fernan.

- Agato, zaprosiliśmy tu cię, ponieważ mamy dla ciebie propozycję - mówił powoli i jakby niepewnie. O co mu chodzi?

- Jaką?

- Więc na pewno pamiętasz nasz układ - kiwnęłam tylko głową mrużąc oczy. Czułam spojrzenia wszystkich na sobie. - Więc.. razem z panem Jamesem uznaliśmy, że możemy go zmodyfikować.

- W jaki sposób? Mnie ten układ odpowiada.

- Otóż najpierw poznaj nowego ucznia naszej szkoły. To Lee Brown.

- Uh, oczywiście, ale co to ma wspólnego ze mną?

- Mogłabyś zapoznać go ze szkołą i wprowadzić w zajęcia. Potem pouczylibyście się jakiś czas i zrobili, na przykład jakiś projekt na zajęcia chemii.

- Co? Ale co z naszym układem?

- Pozostaje bez większych zmian. Możliwe, że jeśli się sprawdzi nasz pomysł, to dam ci więcej przestrzeni.

- To bez sensu. I tak muszę pracować i tak, a teraz jeszcze muszę go wprowadzać w naszą szkołę - zamilkłam i zastanowiłam się chwilę. - Chyba, że.. będę z tego coś mieć..

- Uzasadnij to "coś" - poprosił Fernan. Jak na razie tylko my mówiliśmy. Pozostała dwójka tylko się na nas patrzyła.

- Na przykład.. Dostanę pozwolenie na imprezę na zakończenie roku. Taką, jaką będę chciała.

- Nie ma mowy - wtrącił się James stanowczym tonem. No i się zaczęło.

- Czemu?

- Ponieważ nie chcemy, żeby ta szkoła została zburzona.

- Przecież nie zostanie. Umiem zadbać o bezpieczeństwo.

- Wolę nie ryzykować.

- Inne pomysły, Agato? - przerwał nam szybko Fernan.

- Tydzień wolnego.

- Przecież to było już w umowie.

- Ale nie tylko od misji. Ogólnie.

- Naprawdę? - James podniósł brew, a ja wzruszyłam ramionami. Założyłam nogę na nogę.

- Przemyślimy to - odezwał się dyrektor, widząc minę Jamesa. - A teraz bądź na tyle dobra i zaprowadź Lee do jego pokoju. Kwatera 3, wieża 3.

Kiwnęłam niechętnie głową i wstałam. Wyszłam z gabinetu mamrocząc "chodź" do chłopaka. Ruszyłam do jego kwatery. Było to po drugiej stronie szkoły, więc droga trochę zajmie. Szłam szybko i nie odwracałam się. Przyglądnęłam się tylko dyskretnie chłopakowi.

Był wyższy ode mnie, na oko miał 185 cm wzrostu. Brązowe włosy były po bokach wygolone, a z reszty upięto kucyka sięgającego barków. Zielone oczy rozglądały się z ciekawością i lekkim niepokojem. Odrobinę skośne przypominały azjatę. Miał także taki odcień skóry. Był dobrze zbudowany, chociaż chudy.

Uczniowie, obok których przechodziliśmy, rzucali nam dziwne spojrzenia. Widać było, że Lee czuł się niekomfortowo pod nimi, ale ja się tym nie przejmowałam. Nagle zobaczyłam Lukasa, siedzącego i flirtującego z jakąś panienką. Momentalnie złość na niego przyszła. Wiedziałam, że to też przez tą rozmowę w gabinecie fernana, ale nie myślałam wtedy o tym. Zacisnęłam szczękę i ręce.

- Poczekaj tu chwilę - rzuciłam do Lee i odeszłam.

Podeszłam do gołąbeczków i owinęłam ramię wokół szyi Luka, przesadnie ściskając.

- Hej Lukuś - powiedziałam słodko.

- Um.. Cześć - powiedziała blondyna, ale nawet na nią nie spojrzałam.

- Hej - wycharczał brunet spod mojego ramienia. Próbował się wydostać, ale tylko mocniej ścisnęłam.

- Zostawisz nas? - zwróciłam się do panieneczki, a ta od razu skinęłam głową i odeszła, wiedząc, że i tak nie ma wyjścia.

Wtedy puściłam Luka, który łapczywie złapał powietrze i pocierał dłońmi szyję.

- Odbiło ci? - warknął.

-Mi? Mi, kurwa? To ty zostawiłeś mnie z tą suką. Fajny z ciebie przyjaciel!

- Och, wyluzuj. Nic się przecież nie stało.

- Tobie może nie. 

- Jak to?

- No..

Zaczęłam, ale urwałam widząc Lee, który został zaczepiony przez Williamsa. Już na stołówce działał mi na nerwy. Westchnęłam i pokręciłam głowę. Chyba trzeba będzie go wytrenować. Jest kapitanem dopiero od niecałego pół roku.

- Północ, przy budce - powiedziałam tylko Lukasowi i odeszłam do Lee.

Podeszłam do nich akurat jak Williams chciał zacząć bójkę. Wślizgnęłam się przed nowego, a ręka kapitana trafiła w moje ramię, ponieważ chciał popchnąć Lee. Zachwiałam się, ale od razu złapałam równowagę. Kapitan był bardzo zdziwiony. Przeraził się lekko, ale odzyskał rezon i uśmiechnął się.

- Agatko. Przepraszam cię, kochanie - owinął wokół mnie rękę i przyciągnął do siebie. - Widzisz gadamy sobie z tym panem. Taki bardzo fajny..

- Mam nadzieję, że mu nie dokuczacie? - wtrąciłam się.

- Oczywiście, że nie. Po prostu pomyśleliśmy, że może zabłądzi, bo to przecież nie Azja..

Miałam ochotę walnąć się w głowę na jego głupie teksty, ale sobie darowałam.

- Tak właściwie trochę tak. Dzięki za zajęcie się moim kolegą, ale my już pójdziemy - wyswobodziłam się z ramion Williamsa i podeszłam do Lee. Już miałam odejść, ale odwróciłam się do kapitana. - Ah, przyjdź koło 23 na dziedziniec, dobrze?

Kiwnął głową w szoku, a ja pociągnęłam za sobą bruneta.

~~~


FIND a HOMEDonde viven las historias. Descúbrelo ahora