Rozdział 22

12 1 0
                                    

- Um, halo?

Obeszłam mieszkanie Marcusa chyba po raz trzeci i nic. Tak to jest; zapraszają a potem nikogo nie ma.

Usiadłam z westchnieniem na krześle w kuchni. Przejechałam dłońmi twarz, żeby potem uderzyć czołem w blat.

- Ała - bąknęłam do siebie.

Wczoraj przygotowałam prawie wszystko na wdrożenie w życie mojego super planu. Był najlepszą opcją i na razie jedyną możliwą. Jeśli chłopcy nic nie wiedzą, to mamy minimum informacji. A tak przynajmniej wkurzymy Zachary'ego i odwrócimy jego uwagę od zamku. Zakładam, że skupi się na naprawianiu szkód i zemście na mnie. Chociaż nie jestem taka pewna.

Starałam się dopracować w głowie jakieś szczegóły planu i nawet mi się udawało, dopóki ktoś nie przycisnął mojego głowy mocniej do blatu. Jęknęłam, prostując się.

- Nad czym tak dumasz?

- Deansy - wywróciłam oczami. Popchnął raz jeszcze moją głowę i usiadł, krzywiąc się. Posłałam mu buziaczka przesadnie cmokając. - To macie jakieś informacje?

- Nie bardzo - przyznał od razu mężczyzna. Po raz drugi moje czoło weszło w kontakt z blatem z niemiłym łoskotem. - Ale nie histeryzuj. Cały czas nad tym pracujemy.

- No dobra, w sumie nie ma tak źle. Poszperałam wczoraj i mam kilka ciekawostek, które się przydadzą - mój głos był lekko stłumiony.

Oparłam brodę o splecione przede mną ręce, kiedy Dean podniósł się i powlekł w stronę lodówki.

- Zakładam, że plan też jest. I to psychiczny. Zresztą jak zawsze w twoim wykonaniu - wymamrotał  wyciągając swój pojemniczek.

Przewróciłam jedynie oczami na jego komentarz.

- No mów. Już się boję - westchnął.

- Otóż - uśmiechnęłam się, podbierając mu andruta. - Zamierzam wysadzić mu magazyn.

Ręka zastygła Deanowi w połowie drogi do ust. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem.

- Że co?

- W sumie nie jest to taki magazyn, bo są tam tylko auta i motory, ale zawsze coś - dodałam z pełnymi ustami, gestykulując ręką.

- No idiotka, idiotka - kiwał głową i mamrotał pod nosem.

Uderzyłam go po głowie i zabrałam kolejny smakołyk.

- MOŻESZ TO ZOSTAWIĆ? - wydarł się nagle i poderwał z miejsca.

- Uspokój się. I tak już idę - wstałam, wzięłam jedzenie do ust i wytarłam ręce o spodnie.

- No - burknął. - A przy okazji: fajnie wdzianko.

Rozłożyłam ręce na boki i spojrzałam na siebie w dół. Dean się zaśmiał.

- Się wie. Nawet mi przypasowało. Chociaż chciałabym założyć czasem moje ubrania. A Marcus jest?

- Gabinet - odpowiedział mi tylko i wrócił do jedzenia.

- Dzięki, Deansy. Bajo!

* * *

- Nie ma mowy.

Wywróciłam oczami.

Wiedziałam, że Marcus właśnie tak zareaguje na mój pomysł. Nic nowego.

- Więc mi nie pomożesz?

- Nie rób tego, Agato. W niczym ci to nie pomoże - mężczyzna pokręcił głową.

- Pomoże, pomoże. Siedzę w tym dostatecznie długo, żeby to wiedzieć.

- Dostatecznie długo czyli jakieś..

- Jakieś całe życie. Prawie 18 lat, ha!

- Właśnie! Co zamierzasz robić na osiemnastkę? - Marcus oparł ręce o biurko.

- Zamierzam zrobić mały prezent Remy'emu.

- Naprawdę? - uniósł brew.

- Taa - przewróciłam oczami. - Chcę mu jakoś wynagrodzić moje zniknięcie. Nie chcę, żeby mnie znienawidził.

Spuściłam wzrok na palce, którymi bawiłam się bezmyślnie.

- Przecież to nie twoja wina, nie zadręczaj się. I mogę się założyć, że Remy cię nie znienawidzi.

- Yhym - mruknęłam bez przekonania. - Dobra, ja lecę. To co?

- Pomogę ci - westchnął Marcus, a ja uśmiechnęłam się.

- Zabawę czas zacząć - zaśmiałam się. 

~~~

Heloł everybody!

Jak wam mija dzień? Mnie wszystko boli ;/ ale przynajmniej będę leżeć w łóżku i pisać XD

Może jakiś maraton? Wybierajcie: "FIND a HOME" czy "Dragon Eye - Leader Of Dragons" ?

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now