Rozdział 8

33 4 0
                                    

Dwa następne tygodnie przebiegły bardzo szybko. Nikt nie dowiedział się o naszej wyprawie, skończyłam projekt z Lee, którego swoją drogą polubiłam, w końcu się wyspałam i nadrobiłam zaległości. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Nawet zawody przebiegły po naszej myśli. Żadnych konfliktów czy niespodziewanych wydarzeń.

Te zawody odprawiane są co roku na zakończenie nauki. Biorą w nich udział wszystkie szkoły Asasynów, większe i mniejsze; a jest ich osiem. Każda szkoła wystawia trójkę uczestników, którzy potem wykonują zadania i mierzą się z przeciwnikami w różnych konkurencjach. Całość trwa tydzień, a na koniec urządza się bal.

Oczywiście nasza szkoła wygrała. Od 30 lat wygrywa, a ja od 7 biorę w tym udział.

Ale jak to bywa, nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza szczęście, i tym razem też tak było. Moje względne szczęście zakończyło się, gdy zostałam wezwana do Fernana. Było kilka dni po zakończeniu roku i naprawdę byłam z tego zadowolona.

Poszłam do jego głównego gabinetu. Mało osób tu było, bo Fernan nie lubi jak ktoś tu wchodzi.
Już gdy otworzyłam drzwi, wiedziałam że to nie będzie przyjacielska pogawędka. Dyrektor siedział za biurkiem, a James na krześle przy nim. Przeglądali jakieś papiery. Podeszłam i odchrząknęłam.

- Och, Agato, już jesteś - odezwał się Fernan.

- Tak. O co chodzi? - chciałam mieć to już za sobą. Nie lubiłam takich sytuacji.

- Zachary sprawia problemy - James rzucił o stół kilka kartek. Nie podeszłam, więc westchnął i kontynuował. - Zajmiesz się tym.

- No chyba nie - prychnęłam. - Mieliśmy umowę.

- Tak i umowa była do końca roku szkolnego. Rok się skończył, więc umowa też.

- Co? Jak to? Nie. Ja nigdzie nie idę - pokręciłam głową.

- Idziesz Agato i to nie podlega dyskusji - James przybrał ten swój ostry ton. Skrzywiłam się.
To nie zapowiada się dobrze.

***

Pół godziny później wyszłam z gabinetu okropnie zła. No pewnie! Agatka trochę odpoczęła, to Agatka zapierdala od razu do roboty! Nie ma jak wakacje! Poszłam do pokoju i szybko się przebrałam w mój strój. Był to ciemny kostium przylegający do ciała, ale też niesamowicie wygodny. W salonie siedzieli chłopcy. Spojrzeli na mnie ze zdezorientowaniem, które po chwili przemieniło się w niedowierzanie.

- Serio? - mruknął Lukas. Remy pokiwał głową z dezaprobatą.

- Wrócę za parę godzin. Może - burknęłam i wyszłam.

Pobiegłam dalej. Musiałam zawiadomić Lee, że ma iść ze mną na tą akcję. Siedział akurat w swoim pokoju.

- Szykuj się, idziesz ze mną - oznajmiłam mu.

- Gdzie? - spytał zdezorientowany.

- Na misję. Potem ci wytłumaczę. Chyba wiesz jak się przygotować?

Pokiwał głową, ja też raz kiwnęłam.

- Załatwię nam broń i resztę. Masz, co nie?

Znowu powtórzył ruch. Rzuciłam mu "pospiesz się" i wyszłam.

Każdy Assasyn, nieważne czy się uczy czy już nie, ma swoją broń. Każdy ma swój własny ekwipunek. Z nami też nie ma wyjątku. Tyle, że naszą broń trzyma się w specjalnych pomieszczeniach w zamku. Nie możemy nosić tej broni. Dostajemy ją tylko na takie misje, specjalne okazje czy nieraz na treningi lub turnieje.
Teraz poszłam do "składzika". Znajduje się w lochach. To ogromne, połączone pomieszczenia z ogromem szafek i specjalnych stojaków. Znalazłam ekwipunek mój i Lee'ego, wzięłam go i położyłam na stołach w głównym pomieszczeniu. Sprawdziłam wszystko i przygotowałam. Nie musiałam długo czekać na azjatę. Bez słowa podałam mu broń i wyszłam ze składzika.

~~~

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now