Rozdział 14

17 2 0
                                    

Zamrugałam kilkakrotnie nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałam.

- Czy wy zdajecie sobie sprawę z tego, co robicie? Zwyczajnie zamykacie się tutaj, z góry zakładając, że każdy może być zdrajcą. Ludzie pomyślą, że nie macie kontroli. Że nie macie najmniejszego pojęcia co się dzieje wewnątrz organizacji. Równie dobrze nałóżcie na każdego jakąś karę, bo przecież winnego ukaracie!

- Agato uspokój się! Teraz to najrozsądniejsze wyjście. Musimy mieć pewność, że nic nie przeniknie do Zacharego.

- Nie zamierzam się tu kisić tylko dlatego, że chcecie wykluczyć moją zdradę! Gdybym ja chciała was zdradzić, najpewniej po prostu byście nie żyli.

- Agato! - wrzasnął Fernan uderzając rękoma o blat. - Nikt cię tutaj nie oskarża! Nikogo nie oskarżamy bezpodstawnie! Ale zrozum, że nie mamy wyjścia! Musimy podjąć jakieś kroki!

- Więc je podejmijcie - zaczęłam wstawać. - Ale ja tego kroku nie postawię - oznajmiłam i wyszłam.

* * *

- Co?!

Luke i Remy zareagowali jednakowo. Aż tak się nie różnią.

Siedzieliśmy w naszej altance. Odpowiedziałam im wszystko z rozmowy z Fernanem.

Dalej zastanawiam się co robić. W sumie mam plan, ale jest on raczej awaryjny i nie jestem pewna czy chce go teraz wcielić w życie.

Mruknęłam i przytuliłam się do Lukasa. Objął mnie, przycisnął bardziej do siebie i pocałował w głowę.

- No to nieźle - burknął a Remy pokiwał głową.

- Nie mam zamiaru tu siedzieć i chować się jak tchórz i zdrajca - warknęłam.

- To co zrobisz? Agato nie możemy od tak po prostu nie przystosować się do tego. To już nie jest zabawa - jasnowłosy wtrącił się.

- Przecież wiem. Ale..

- Nie, AG. Tym razem razem nie ma żadnego ale - urwał.

Zacisnęłam wargi, żeby nie zacząć krzyczeć.

- Nie pozwolę wam nic odpalić. Nie w tej sytuacji.

- Remy zrozum, że nie chcę źle. Chcę pomóc. Nam wszystkim. Nie tylko sobie. Nie zachowuj się jak twoi rodzice..

- Może i oni mają czasami więcej racji niż ty - warknął nagle podnosząc się z miejsca i odchodząc.

Wypuściłam drżący oddech i schowałam głowę w szyję Lukasa.

- To się porobiło.. - mruknął. - Ale nie słuchaj go, tak? Doskonale wiesz jak to wszystko wygląda. Jestem z tobą. I on też, po prostu to drażliwy temat dla nas wszystkich.

Pokiwałam głową wiedząc, że w jakimś stopniu ma rację.

- Nie będę tu siedzieć - oznajmiłam wstając.

- Mowiłaś to.. - urwał gdy zobaczył moje spojrzenie. - Agato.. To nie jest dobry pomysł.. Nie teraz..

- To najlepszy pomysł ze wszystkich, Lukas. Wiesz o tym. Nie mogę tu po prostu siedzieć.

- Dobra. Dobra - mruknął także się podnosząc. - Jadę z tobą. I nie ma żadnego ale. Albo we dwoje, albo wcale.

Uśmiechnęłam się. Brunet odwzajemnił to i kiwnął głową w stronę zamku.

Czeka nas dużo pracy..

~~~

Oto drugi rozdział z maratonu.
Muszę skończyć trzeci i może za godzinę go też dodam ^^

FIND a HOMEWhere stories live. Discover now