Rozdział 3

644 46 2
                                    

Nie wiedziałem konkretnie gdzie się zatrzymać, więc przez dość długi czas po prostu jechałem przed siebie. Dopiero mijając tablicę informującą że wjeżdżam do miasteczka o nazwie Twin Peaks poczułem, że to jest to. Zatrzymałem się i postanowiłem sprawdzić jak dojechać do najbliższego hotelu. Skierowałem się we wskazanym przez mapę w telefonie kierunku. Gdy tylko zaparkowałem pod hotelem przypomniał mi się dzień, w którym pojechaliśmy z Karoliną do Pittsburgha. Pamiętam wszystko, każde jej słowo, każdy gest. I to boli najbardziej. Wiem, że te chwile już nie wrócą.
Hotel nazywał się Great Nothern i był całkiem ładny, jak zresztą wszystko tutaj. Wziąłem pokój na jedną noc. Rzuciłem torbę, z którą przyjechałem na podłogę i położyłem się na łóżku. Postanowiłem iść od razu spać, bo jutro czeka mnie kilka spraw do załatwienia.

Obudziłem się o ośmej. Ubrałem się i zszedłem na dół. Skierowałem się w kierunku recepcji.
- Dzień dobry, w czymś panu pomóc? - zapytała starsza kobieta siedząca za biurkiem.
- Właściwie to tak. - powiedziałem. - Chciałem zapytać czy orientuje się pani czy są tu w okolicy jakieś mieszkania do sprzedania?
- Cóż... Mam tu kilka ofert. - rzekła i wyciągnęła z szuflady kilka kartek po czym podała mi je. - To wszystko co mam. Proszę sobie usiąść i przejrzeć, w razie potrzeby służę pomocą.
- Dziękuję. - uśmiechnąłem się i usiadłem we wskazanym przez nią miejscu.
Gdy byłem już zdecydowany podszedłem spowrotem do lady.
- Jestem zainteresowany tym. - powiedziałem podając jej kartkę z ogłoszeniem.
Rzuciła okiem na kartkę, a potem spojrzała na mnie podejrzliwie.
- Jest pan pewien, że chce pan tam mieszkać? - spytała.
Skinąłem głową.
- Jest dość tani. - wyjaśniłem.
- Jest w lesie.
- Nie przeszkadza mi to. - wzruszyłem ramionami. - Chciałbym skontaktować się ze sprzedawcą tego domu.
- Jak pan chce, tu jest numer telefonu. - westchnęła, schowała resztę ogłoszeń i wróciła do pracy.
Pozostało mi tylko zadzwonić.
- Jak mam się dostać do tego lasu? - zapytałem recepcjonistkę, gdy skończyłem rozmawiać ze sprzedawcą.
Podała mi wskazówki, po czym poszedłem po swoje rzeczy i oddałem jej klucz do pokoju.
- Jeszcze raz dziękuję za pomoc. - odezwałem się, gdy już zapłaciłem za nocleg. - Do widzenia.
- Do widzenia. - odpowiedziała, a ja wyszedłem z hotelu.
Odpaliłem samochód i skierowałem się w kierunku, w którym kazała mi jechać recepcjonistka.

Po chwili przyjechałem na miejsce. Deweloper już tam czekał, tak jak obiecał.
Postanowiłem załatwić tę sprawę jak najszybciej, więc w niecałe piętnaście minut stałem się posiadaczem niezbyt nowego, ale nadającego się idealnie dla mnie domu.
Po odjeździe dewelopera rozpakowałem swój dobytek i postanowiłem przejść się po okolicy. Zamknąłem drzwi wejściowe i udałem się w las. Idąc zaczęły nachodzić mnie myśli, które przez większość czasu starałem się odrzucać. Nie chciałem wracać do ostatnich zdarzeń, ale kiedyś musi nadejść pora, żeby to uporządkować.
Poznałem Karolinę przez przypadek. Nawet nie mieliśmy siebie w planach, a stworzyliśmy razem coś wspaniałego. Nienawidzę tego uczucia, gdy wstaję rano i wiem, że już więcej jej nie zobaczę. Przyzwyczaiłem się już jednak, że wszyscy, których kocham i na których mi zależy odchodzą. Odwracają się ode mnie, albo umierają.
Rozmyślania przerwał mi jakiś krzyk i warczenie. Potem z impetem wpadł na mnie jakiś chłopak, a za nim drugi. Byli znacznie młodsi ode mnie, bez większego problemu złapałem ich za kołnierze. Spojrzałem na nich, byli identyczni, a ich oczy świeciły żółtym blaskiem. Zapewne ktoś ich szukał, bo zza drzewa wybiegł jeszcze jeden, trochę starszy od nich.
- Dzięki, że ich złapałeś. - odetchnął z ulgą. - Biegam za nimi już od jakiegoś czasu. A tak w ogóle to jestem Aaquil. - uśmiechnął się i podał mi rękę.
- Derek. - odparłem.
- Ten Derek? Derek Hale? - zapytał jeden z bliźniaków.
- Skąd mnie znasz? - zdziwiłem się.
- Nasz wujek zajmował się tą sprawą. Mam na myśli pożar. - odezwał się drugi.
Cholera. Czy mógłbym chociaż raz spotkać ludzi, którzy nic o mnie nie wiedzą?
- A więc to ja. - rzekłem.
- Ja jestem Tom, a on to Dennis. - przedstawił się.
- Uczysz ich kontroli? - zwróciłem się do Aaquila.
- Tak... Próbuję. - odpowiedział z lekkim zakłopotaniem.
- W takim razie mogę ci pomóc. - zaproponowałem. Nie będę miał co robić, a czymś muszę się zająć. - Ale nie dzisiaj.
- Chętnie skorzystam z pomocy. - uśmiechnął się. - Dobra chłopaki, wracamy. - zarządził. - Do zobaczenia. - dodał jeszcze i odeszli.
Postanowiłem pójść jeszcze dalej. Niecałe kilka minut później, pod drzewem ujrzałem coś, a raczej kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewał.

See You Again | Derek Hale (3)Where stories live. Discover now