Epilog

822 64 10
                                    

Budzę się w jakimś idealnie białym pomieszczeniu. Białe ściany, sufit i podłoga, nie ma żadnych mebli i sprzętów. Jestem w niebie? Nie sądzę. W piekle chyba też nie. Więc gdzie? W oddali dostrzegam drzwi. Idę w ich kierunku, czuję jakbym unosił się w powietrzu. Nagle drzwi otwierają się. Do pomieszczenia wchodzi kobieta w średnim wieku. Jest ubrana na biało.
- Witaj, Derek. - mówi. - Nazywam się Abigail. Przyszłam aby zaprowadzić cię do kogoś kogo chciałbyś teraz zobaczyć. - uśmiecha się. - Chodź.
Idę za nią. Wychodzimy z pomieszczenia. Podążamy jasnym korytarzem, wokół jest pełno drzwi.
- Dokąd prowadzą te wszystkie drzwi? - pytam.
Abigail uśmiecha się ponownie.
- Każda osoba, która tu trafiła zazwyczaj na kogoś czeka. W tych pokojach zapewniamy im warunki do życia. - wyjaśnia.
Dochodzimy do końca korytarza.
- To tutaj. - mówi wskazując na białe drzwi z numerem 315. - Niczego się nie obawiaj, wchodź. Do zobaczenia. - dodaje zachęcająco i odchodzi.
Czy za tymi drzwiami spotkam Karolinę? Mam nadzieję, że tak. Naciskam klamkę i wchodzę do środka. W pokoju panuje półmrok. Ściany są kremowe. Jest tutaj dwuosobowe łóżko, szafa i stół z dwoma krzesłami. Na jednym ktoś siedzi.
Podchodzę bliżej, a osoba odwraca się. Na jej twarzy maluje się zaskoczenie, które po krótkiej chwili przeradza się w szeroki uśmiech. Czuję, że do oczu napływają mi łzy, lecz to nie są zwyczajne łzy, tylko łzy szczęścia.
Karolina wstaje i rzuca mi się na szyję. Przytulam ją, całuję jej usta oraz mokre od łez policzki.
Gdy odsuwa się ode mnie zauważam, że jej brzuch jest dość zaokrąglony.
- Derek... - mówi wciąż się uśmiechając. - Czy ty naprawdę tu jesteś? Jeśli to ty, powiedz, że mnie kochasz.
Kiwam głową. Jestem tego pewien. To była trudna miłość, ale wolę taką z nią niż łatwą z kimś innym.
- Kocham cię. - zapewniam.
- Dzięki Bogu. - w jej głosie słychać ulgę. - Już myślałam, że się nie uda.
- O czym ty mówisz? - pytam.
- Usiądźmy. - siada na krześle. - Bałam się, że nie zdążysz być przy porodzie. - wyjaśnia wskazując ręką brzuch.
- Myślałem, że ciąża trwa dziewięć miesięcy. - dziwię się.
- Ja też tak myślałam, ale tutaj czas mija zupełnie inaczej.
- Gdzie my w ogóle jesteśmy? - pytam.
- To taki jakby lepszy świat. Umarłam, ale pozwolono mi zaczekać na ciebie. Można powiedzieć, że zostałeś tu w pewnym sensie sprowadzony. Wszystkie wydarzenia z ostatnich tygodni miały do tego zmierzać.
Kiwam głową, chociaż nic z tego nie rozumiem.
- Będziemy tu mieszkać? - pytam.
Karolina wzrusza ramionami.
- Dopóki nie będzie potrzeba nam czegoś większego. - uśmiecha się.
- Nie do wiary, jak za tobą tęskniłem. - mówię i całuję ją.
- Wiem. Ja za tobą też, tym bardziej, że obserwowałam wszystko co robisz żałując, że nie ma mnie razem z tobą.
- Naprawdę sprawdzałaś co robię? - dziwię się.
- Oczywiście. - śmieje się. - Chodźmy na spacer. Mamy sobie wiele do opowiedzenia...

See You Again | Derek Hale (3)Where stories live. Discover now