Rozdział 8

375 38 1
                                    

- Zostaniesz? - zapytała. - Proszę. - popatrzyła na mnie niemal błagalnie.
Nie mogę jej tak zostawić.
- Daj mi jakąś poduszkę, położę się na podłodze.
- Połóż się tutaj. - przesunęła się i poklepała miejsce obok siebie.
- Jesteś pewna? - zapytałem.
Skinęła głową więc położyłem się obok niej. Prawie natychmiast zasnęła.
Nie ma przypadkowych spotkań. Ludzie nie stają na drodze naszego życia ot tak. Każdy człowiek zostaje nam dany po coś, aby czymś nas ubogacić, dopełnić, coś pokazać czy uświadomić. Poprzez ludzi dostajemy od życia tysiące szans na to, aby stać się lepszym człowiekiem. Chciałbym dostać jakąś wskazówkę. Coś, dzięki czemu nie będę czuł tej okropnej pustki po śmierci Karoliny i nauczę się jak żyć bez niej. Czuję się źle z tym, że tą pustkę powoli zapełnia mi Shelly. Nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że moja dziewczyna umarła i ja miesiąc później pocieszam się inną. Gdybym mógł dostać drugą szansę zrobiłbym wszystko, żeby uratować Karolinę. Gdybym mógł cofnąć czas... Bylibyśmy razem. Moglibyśmy wyjechać gdzieś poza granice stanu, a nawet kraju. Założyć rodzinę. I być ze sobą do końca życia, a nawet dłużej. Ale to już przeszłość.

Obudziły mnie promienie słońca wymykające się przez szpary w żaluzjach. Spojrzałem na wyświetlacz telefonu. Jest po jedenastej, co oznacza, że spaliśmy dość długo. Postanowiłem nie budzić Shelly, więc wstałem i poszedłem do kuchni. Nalałem wody do szklanki i zaniosłem z powrotem do pokoju.
Chwilę później dziewczyna otworzyła oczy. Spróbowała się podnieść, ale opadła bezsilnie na poduszkę. Podałem jej szklankę z wodą.
- Głowa chyba zaraz mi pęknie. - rzekła i upiła łyk.
- Ani trochę nie pomogło. - stwierdziła. - Która godzina?
- Prawie dwunasta. - odparłem.
- Cholera. - zaklęła. - Za godzinę muszę być w pracy.
Wstała po czym wyciągnęła z szafy czyste ubrania i poszła do łazienki.
- Mam prośbę. - powiedziała. - Idź do kuchni i poszukaj jakichś tabletek przeciwbólowych. Powinny być... gdzieś tam.
Zrobiłem to, o co prosiła.
- Znalazłeś? - zapytała wchodząc do pomieszczenia. Wzięła prysznic, zdążyła nawet umyć włosy.
Skinąłem głową i podałem jej opakowanie. Połknęła tabletkę i popiła ją wodą.
- Zawieźć cię do pracy? - zapytałem.
- Nie trzeba, zdążę. - odparła. - Będę miała do ciebie jeszcze jedną prośbę. - dodała.
- Jaką? - zapytałem.
- To może być dla ciebie wyzwanie... Chciałabym, żebyś odebrał Tylera od Ruth i posiedział z nim dopóki nie wrócę.
Zapanowała niezręczna cisza.
- Niech będzie. O której kończysz? - odezwałem się w końcu.
Jej twarz rozjaśniła się.
- O dziewiętnastej.
- Dobrze. Przyjedziemy po ciebie. - powiedziałem.
- Dziękuję ci. Napiszę zaraz do Ruth. - powiedziała ubierając buty. Ja zrobiłem to samo.
Wyszliśmy na zewnątrz. Shelly zamknęła drzwi i podała mi klucze.
- W takim razie do zobaczenia. - powiedziałem.
- Do zobaczenia - odpowiedziała. - Jeszcze raz ci dziękuję. Jesteś wspaniały! - dodała i pocałowała mnie w policzek po czym odeszła szybko w swoją stronę.
Stałem tak przez chwilę analizując co właśnie się stało. W końcu otrząsnąłem się i poszedłem do samochodu. Odpaliłem silnik i skierowałem się w kierunku domu Ruth Brandon.

See You Again | Derek Hale (3)Where stories live. Discover now