16

4.9K 379 37
                                    

      Weekend nadszedł bardzo szybko. Przez resztę tygodnia zbierałam ostatnie informacje, które później chciałam wykorzystać przy trenowaniu Cade'a. Żegnałam się właśnie z babcią, gdy chłopak wysłał mi esemesa.

– Uważaj na siebie i wracaj jak najszybciej, skarbie – dodała i przestała mnie obejmować.

– Wrócę, nie martw się o mnie – pocieszyłam ją i wyszłam z domu, machając do niej jeszcze.

        Wracałam do Valier, co wcale mi się nie podobało. Przez tydzień w Great Falls dość stanowczo stwierdziłam, że nienawidzę tamtego miejsca. A teraz dochodziłam do miejsca, w którym miałam spotkać się z Cade'em. Nasza wyprawa była w stu procentach zaplanowana, ale nadal nie byłam pewna, czy to wypali. Wszystko mogło się stać, chłopak mógł zostać złapany. Chociaż między innymi dlatego wygraliśmy na porę powrotu wieczór, by Cade wszedł do mojego pokoju oknem. Wiedziałam, że razem będziemy się tam okropnie gnieść, ale nie mogłam zapewnić mu niczego lepszego, a szatyna nie było stać na wynajęcie pokoju. Gdyby nie jego ego, za pomoc na farmie ktoś na pewno by go przenocował. Postanowiłam przypomnieć mu o tym, jeżeli zacznie marudzić.

         Wyszłam na ulicę, która prowadziła na dworzec i dostrzegłam chłopaka, opartego o drzewo. Trzymał na plecach torbę ze swoimi rzeczami, a pod nogami leżała składana leżanka ze śpiworem. Wiedziałam, że to nie luksusy, ale skoro spał w namiocie i pochodzi z Yellowstone, gdzie wszyscy są twardzi, byłam pewna, że da radę. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on tylko zmierzył mnie wzrokiem, nie siląc się na chociażby jedno słowo. W ciszy szliśmy na peron, wiedząc, że do odjazdu pociągu zostało jeszcze dwadzieścia minut. Bilety kupiliśmy dzień wcześniej, chociaż wiedziałam, że na pewno jesteśmy jedynymi, którzy podróżują do Valier.

        Gdy weszliśmy już na płytę peronu, usiadłam na blaszanej ławie pod wiatą i westchnęłam. Kto by przypuszczał, że zabiorę ze sobą do internatu dorosłego mężczyznę, którego znam tydzień i będę mieszkać z nim w jednej klitce. W dodatku on chciał mnie zabić! Gdyby dowiedzieli się o tym moi rodzice, wypatroszyliby mnie i powiesili moje futro nad kominkiem w domu babci!

– O czym myślisz, wilczku? – zagadnął szatyn, odezwawszy się pierwszy raz dzisiejszego dnia.

– O tobie. O mnie, o tym, co właśnie robimy – odpowiedziałam pewnie, nie bojąc się szczerości.

– To pewnie musisz nieźle wysilać wyobraźnię – zażartował i uśmiechnął się połowicznie.

– Nie masz o czym marzyć. Myślę tylko o tym, że pewnie sto razy się jeszcze pokłócimy, gdy zamieszkamy w moim pokoiku.

– Co prawda, to prawda. – Skinął głową. – Ale mnie nie będzie to przeszkadzać.

– Co masz na myśli? – spytałam zaciekawiona, ale nie otrzymałam odpowiedzi.

        Pociąg wtoczył się leniwie na peron i otworzył drzwi. Dosłownie nikt z niego nie wysiadł. Był zupełnie pusty, a i my byliśmy jedynymi osobami, które weszły do środka. Zajęliśmy miejsca naprzeciwko siebie, przy oknach i oparliśmy się o szybę. Wpatrywaliśmy się w siebie, jak w obrazki. I o dziwo, żadnego z nas nie peszył ten czujny wzrok. Byłam ciekawa które z nas pierwsze spuści wzrok i okazało się, że to byłam ja. Nie zdołałam dłużej wytrzymać, gdy oczy chłopaka zmieniły kolor na czerwony. Zerknęłam na drzewa, które rozmazywały się za oknem.

– Daniel powiedział mi, że mam tam na ciebie uważać, a Dashi dodała, że mam cię nie wkurzać. Ginger stwierdziła, że masz trzymać łapy z daleka ode mnie, więc musisz się pilnować.

Keeper | TO #1Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt