19

4K 356 15
                                    

        Chodziłam od ściany do ściany w swoim małym pokoiku i czekałam, aż zwolni się łazienka. Cade brał prysznic już którąś minutę i miałam wrażenie, że tam zasnął. Czułam jednak, że chłopak jest wciąż mocno nabuzowany i rozdrażniony. Pełnia co prawda minęła, ale księżyc wciąż wschodził na nieboskłon.

         Drugi dzień posiadania mate: okropne uczucie, którego nawet nie potrafiłam opisać.

        Zastanawiałam się, kiedy powinnam wrócić do Valier. Nie miałam zbyt dużo czasu i wątpiłam, żebym miała przetrwać do piątku, by wrócić chociażby na weekend. Był wtorek, a te trzy dni wydawały się być katorgą. Jednak żeby wyrwać się ze szkoły, musiałabym naściemniać, że babcia zachorowała i muszę się nią zająć. Kłamstwo wyszłoby na jaw, bo znałam nasze zakonnice – zadzwoniłyby do babci, życząc jej powrotu do zdrowia. Nie mogłam kręcić. Nie chciałam dać się przyłapać, bo później nie byłoby już drugiej szansy.

        Cade wreszcie wyszedł z łazienki, ubrany w krótkie szorty i zwykłą koszulkę. Z jego włosów lały się kropelki wody.

          Nie mogłam na niego patrzeć. Moje ludzkie wcielenie brało górę nade mną, czując obrzydzenie do tego, co się dzieje. To uczucie było obrzydliwe. Człowiek tego nie chciał. Miałam ochotę płakać. Zakryłam ręką usta i weszłam do łazienki. Spojrzałam w swoje odbicie.

– Co mam robić? – spytałam samą siebie, mając okropnie płaczliwy ton głosu.

– Kochanie? To znaczy, Bri, wszystko w porządku? – Głos Cade'a i jego przejęzyczenie sprawił, że wybuchłam płaczem, rzucając się do drzwi łazienki, by zablokować rygiel.

        Opadłam na podłogę, łkając głośno. Nie mogłam się opanować, mamrotałam coś pod nosem, szlochając wniebogłosy, a Cade walił w drzwi, błagając, bym otworzyła. Bałam się, że zaraz przyjdzie tam jakaś zakonnica, więc zagryzłam zęby i uciszyłam się.

– Kochanie, proszę, otwórz...

         Dlaczego Cade ciągle to powtarzał? Dlaczego ciągle nazywał mnie „kochaniem", skoro wcale nim nie byłam? Tylko wilk cieszył się z tego stanu rzeczy, ja nie. Zawsze marzyłam o tym, by oba te wcielenia były zgodne, a teraz się nienawidziły.

– Wywarzę te drzwi, Brianno. Otwórz je natychmiast, do jasnej cholery! – warknął, a jego głos zaczął się zniekształcać.

        Działała na niego pełnia, był na skraju wytrzymania, a ja dolewałam oliwy do ognia. Otworzyłam zapadkę i oparłam głowę na lodowatych kafelkach. Cade ostrożnie wszedł do środka i ukląkł obok mnie, opierając brodę na moim ramieniu.

– Wiem, że jest ci ciężko, ale nie jesteś w tym sama – powiedział i musnął czubkiem nosa płatek mojego ucha.

– Ja po prostu... – wzięłam większy wdech – boję się tego, rozumiesz? Tyle słyszałam o mate i o tym, jak zachowują się Alfy i spanikowałam...

– Brianno, ja też się boję. – Jego dłonie nagle znalazły się pode mną, gdy uniósł mnie w górę. – Ale chcąc nie chcąc, teraz mamy siebie. Nigdy w życiu nie pomyślałbym, że oszaleję na punkcie jakiejś dziewczyny, ale tak jest i ... – położył mnie na łóżku, a następnie ułożył się obok mnie i okrył nas kołdrą – damy sobie z tym radę, mój mały wilczku.

– Dlaczego najpierw nie mogliśmy się w sobie zakochać? – spytałam półgębkiem.

– Zamknij oczy i nie myśl o tym. Jutro z samego rana musisz znów się spakować. Wrócimy do Great Falls i wszystko się...

Keeper | TO #1Where stories live. Discover now