Rozdział 19

323 11 1
                                    

~~Ross~~

Wypisałem się na własne żądanie i wyszedłem ze szpitala.

Kogo auto zastałem na zewnątrz?

Rikera. Wysiadł z auta i podszedł do mnie.

- Dzień dobry.- powiedział.

- Cześć, co tu robisz?- zapytałem.

- Rydel poprosiła mnie, abym cię odebrał.

Wzruszyłem ramionami i wszedłem do auta.

Jechaliśmy w ciszy.

Patrzyłem na drogę.

- Przegapiłeś skręt.- poinformowałem go.

- Nie prawda.

- Prawda. Przegapiłeś.

- Nie, bo nie jedziemy do twojego mieszkania.

Spojrzałem na niego.

- A gdzie?

- Spokojnie. Nie wywiozę cie do lasu i nie zamorduje. Kuszące, ale nie.- zaśmiał się.

Wyluzowałem.

Wyjąłem telefon i napisałem do Mai.

Ja: Cześć, co robisz?

Maia: Jestem w pracy, napiszę później.

Ja: Okej.

Rozpoznałem drogę. Automatycznie się spiąłem.

- Riker! Zawracaj!

- Nie.

Zacząłem się wiercić. Przyśpieszyłem oddech.

Ogarnęła mnie panika.

- Ross, spokojnie.- powiedział Riker.

- Zawróć!- rozkazałem.

Na moje słowa przyśpieszył.

- Ross, Rydel postanowiła, że zamieszkasz z nami.

- Co? Nie! Nie chcę!- krzyczałem.

Byłem bliski płaczu.

- Ross, spokojnie. Wszyscy się zgodzili.

- Riker, proszę. Zawróć.

- Ross, kochamy cię i chcemy dla jak najlepiej.

- Riker, jeżeli mnie kochasz to odwieź mnie do mojego mieszkania!- płakałem.

Zjechał gwałtownie na pobocze i zatrzymał się.

- Rydel rozmawiała z właścicielem. Dała mu kasę i odstąpił od umowy.

- Że co? Nie miała prawa.

- Martwi się o ciebie. Tak jak ja, reszta rodziny i Ell.

- Super, zostałem bez pracy i mieszkania.- powiedziałem ignorując jego słowa.

- Mówiłem, że zamieszkasz z nami.

- Nie spakowałem się.

- Delly zrobiła to za ciebie. TWOJE rzeczy są już w TWOIM pokoju w NASZYM domu.- podkreślał.

- Jedź już.- powiedziałem oschle.

Odpalił i ruszył.

Jechaliśmy jeszcze kilka minut, aż wiechał na podwórko.

Weszliśmy do środka. Myślałem, że będzie cicho i przemkniemy, ale on na samym początku się wydarł na całe gardło.

- Luuuuudzieeeeee!!!!!! Jeeeeesteeeeśmyyyyy!!!!

W połowie zakryłem uszy.

Jestem wściekły na Rydel, jak mogła wymyśleć coś takiego za moimi plecami?

Przybiegła do mnie i rzuciła mi się na szyje. Odepchnąłem ją.

Spojrzała na mnie zdziwiona. Posłałem jej wściekłe spojrzenie.

Chyba zrozumiała, bo spuściłam wzrok.

- Zaprowadzisz mnie do pokoju?- spytałem Rikera.

- Jasne.

Przeszliśmy przez salon, w którym siedzieli Ryland, Savannah, Ell, Mark i Stormie.

Poszliśmy schodami w górę, Riker wskazał palcem na czarne drzwi i odszedł.

Nacisnąłem klamkę i wszedłem do środka.

Brązowa podłoga, żółte ściany, ciemno brązowe biórko i szafa tego samego koloru. Ogromne łóżko, biała pościel. Ciemno brązowe były też szafki nocne po obu stronach łóżka.

Walizka była oparta o ścianę, a obok niej futerał z gitarą.

W drzwiach zauwarzyłem mały kluczyk. Zadbali bym miał trochę prywatności. Dobrze. Chyba.

Wyjąłem telefon i napisałem do Laury.

Ja: Hej Lau.

Po chwili miałem odpowiedź.

Misiaczek: Nie mów tak do mnie! To przezwisko należy tylko do moich przyjaciół.

Ja: O co ci chodzi? Co się stało?

Misiaczek: O Ciebie! Ty się stałeś! Jesteś do niczego! Nienawidzę Cię!

Ja: Nie wiesz co piszesz.

Misiaczek: Owszem wiem! Masz mi dać spokój raz na zawsze! Bo zadzwonie na policje!

~~Laura~~

Ja: Owszem wiem! Masz mi dać spokój raz na zawsze! Bo zadzwonię na policje!

Shor: Dobrze, zabije Shora.

Hm? O co mu chodzi? Nie za bardzo rozumiem. On chyba nie chce... Nie to nie możliwe, on nie może tego zrobić. Będę miała wyrzuty sumienia do końca życia.

Ja: Shor? Co masz na myśli?

Brak odpowiedzi.

Ja: Shor! Odpisz!

Brak odpowiedzi.

Ja: Proszę cię!

Brak odpowiedzi.

Ja: Nie żartuj sobie tak!

Brak odpowiedzi.

Ja: Shorze!

Brak odpowiedzi.

Ja: S

Ja: H

Ja: O

Ja: R

Ja: Odpisz mi!

Brak odpowiedzi.

Może za bardzo się przejmuje? Na pewno się nie zabił. Na 100% tego nie zrobił.

A co jeśli tak? Nie może się zabić przeze mnie. NIE MOŻE!

Zaczęłam płakać.

Ja: Shor, proszę odpisz. Nie wygłupiaj się.

Zadzwonił telefon.

- Halo?

- Cześć Laura!- usłyszałam wesoły głos Rydel.

- Cześć Delly.

- Przyjedziesz do mnie? Pójdziemy na zakupy?

- Nie, sorka, ale nia mam na to ochoty.

- Oh, okej. To pa.

- Pa.

Rozłączyła się.

Zasnęłam. Co z tego, że była dopiero 14.

C.D.N.

Zostawcie po sobie ślad

Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz