Rozdział 78

327 13 0
                                    

~~Ross~~

Byliśmy w salonie. Kevin siedział na moich kolanach. Rydel i Kimberly rozmawiały o jakiś głupich butach.

- Kiedy Laura pokaże mi róże?

- Kevin. Nie mnie pytaj.- jęknąłem niezadowolony.

- Ale czeeemuu?!- niecierpliwił się.

- No, bo ja nie wiem kiedy ci pokaże. Pooglądaj sobie róże kogoś innego i tyle.

- Ale ja chcę jej!

- Keeeviiin!!

- Rooooosssss!!

- Nie denerwuj mnie.- warknąłem, zdjąłem go ze swoich kolan i posadziłem na miejscu obok. Skrzyżowałem ręce na piersi. Po kilku minutach mojego wciąż trwającego oburzenia poczułem, że wibruje mi telefon. Wyjąłem go z kieszeni.

Laura: Czytałeś może GWIAZD NASZYCH WINA?

Ja: Nie? Co to?

Laura: Wspaniała książka Johna Greena. Masz czas?

Ja: Mnie o to pytasz? Serio? Przecież wiesz, że ja nigdy nic nie robię

Laura: No to zrobisz coś pożytecznego i przeczytasz książkę, którą ci przywiozę dziś wieczorem, ok?

Ja: Ok

Laura: W sumie to było pytanie retoryczne :P

Ja: Okej, okej

Laura: Nom, to do zobaczenia o 19, papa

Ja: Papa

19 wrzesień, piątek

Od samego rana siedziałem nad książką którą przywiozła mi Laura. Aktualnie była 12, a byłem na 67 stronie. Może nie czytałem przez dłuższy czas, ale nie byłem analfabetą, więc UMIAŁEM to robić. Wolno, ale umiałem. Dobrze, że chociaż to. No umiem jeszcze rujnować sobie życie, humor innym, niszczyć wygląd swojego ciała i spać. To są moje jedyne umiejętności. Tak mi się wydaje. Książka była nawet ciekawa. Nie oglądałem filmu, więc nie wiedziałem jak się skończy. Miałem nadzieje, że szczęśliwie, bo się załamie. Nie lubię smutnych książek, przytłaczają mnie. Są okropne, nawet jeśli są wspaniałe. 'Rodzeństwo' i 'rodzice' dobijali się do mojego pokoju przez cały dzień, a ja zapomniałem, że miałem jeść i, gdy około 14 mój brzuch zagrał piękną balladę przypominając mi, że trzeba coś zjeść odłożyłem książkę i zszedłem do kuchni. Stormie powiedziała mi, że robi obiad i mam poczekać, więc pokiwałem głową i usiadłem w salonie. Napisałem do Kena z pytaniem czy ma ochotę jutro się gdzieś wybrać, ale on musiał iść do swojej chorej przyjaciółki. Napisałem, więc do Lau, na szczęście ona miała wolny dzień i zgodziła się mnie odwiedzić. Ucieszyłem się z tego. Zjadłem obiad i wróciłem do czytania. Czytać skończyłem gdzieś około 21. Zostało mi jeszcze 100 stron. Dziwię się, że udało mi się w jeden dzień przeczytać 200 stron. Nie wiem jak to zrobiłem... no okej przyśpieszałem tępo i motywowałem się myślą, że mógłbym porozmawiać z Laurą na temat książki. Umyłem się, zjadłem kanapkę z żółtym serem i pomidorem i wróciłem do pokoju. Położyłem się i zasnąłem.

20 wrzesień, sobota

Laura odwołała spotkanie, bo musiała jechać do swojej schorowanej babci. Powiedziałem, żeby pozdrowiła ode mnie mamę i rozłączyłem się. Zjadłem jabłko i wróciłem do książki. Była naprawdę fajna. Gdy popołudniu skończyłem ją czytać oczy mnie szczypały, a serce było złamane na milion kawałków. Jak Augustus mógł umrzeć? Jak mógł przegrać walkę z rakiem? Dlaczego Laura dała mi tą książkę? Chyba mam depresje. Szkoda tylko, że nie mogę przytulić Laury. Wielka szkoda.

21 wrzesień, niedziela

Szybko ubrałem się w czarne rurki i za luźną czarną bluzkę. Laura oznajmiła mi przez smsa, że będzie u mnie za 10 minut. Rozczesałem jeszcze włosy i byłem gotowy.

- Czemu dałaś mi tą książkę?- spytałem, kiedy leżeliśmy na moim łóżku.

- Bo raz, jest super fajna; dwa, powinieneś wyciągnąć z niej jakieś wnioski; trzy, chciałam ci umilić czas oraz cztery, nie miałam z kim gadać o tej książce.- zaśmiała się.

- Noo, okej. Nie mam żadnych wniosków.

- Żadnych?

- Żadnych.

- Jak chcesz. Ale książka ci się podobała?

- Nie, wciąż mnie boli serce, bo Augustus umarł.

- No, więc wiesz teraz o co mi chodziło?

- Nie.

- Chodziło mi o to, że jak Gus zmarł, Hazel i reszcie jego bliskich było bardzo ciężko i smutno.

- Nom, domyślam się.

- Tak samo by było gdybyś ty umarł.

- Hmm... no może.- przyznałem- Ale ja to wiem, więc ta książka nie uświadomiła mi nic nowego.

- No okej. Nie wiem jak do ciebie dotrzeć.- położyła głowę na moim brzuchu.

- Ale książka była spoko.

- Nom. Idziemy dziś do Mcdonalda?- spytała.

- No, możemy iść.

- Serio?- zdziwiła się.

- Nom.

C.D.N.

Jak się podoba?? Zostawcie gwiazdkę i komentarz :*

Nowe życieWhere stories live. Discover now