Rozdział 67

273 12 0
                                    

~~Laura~~

Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy. Byli już wszyscy. Nawet Stormie i Mark.

Wszyscy się śmiali oprócz Rossa. Od czasu do czasu posyłałam mu uśmiech, żeby też się uśmiechnął.

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi.

- Ja otworzę.- powiedział Mark.

Po minucie wrócił i powiedział.

- Ross? Policja do ciebie.

- Policja?- zdziwił się.

- Tak.

Spojrzałam na blondyna.

~~Ross~~

Policja?

Wstałem z fotela i razem z Markiem ruszyłem do drzwi.

Otworzyłem je.

- Ross Lynch?

- Tak, o co chodzi?

- Jest pan oskarżony o zabójstwo Williama Scotta 8 sierpnia tego roku..- powiedział oschle.

- Kogo? I w ogóle jakie zabójstwo?

- Williama Scotta. Mamy nakaz przeszukania pana domu.- pokazał papier.

- Zapraszam...- powiedział Mark i pociągnął mnie lekko za ramie, żebym usunął się z przejścia.

- Idź do salonu. Ja pójdę z panami.- powiedział do mnie.

- Nie zabiłem nikogo. Nie wiem kim jest ten William.- powiedziałem mu.

- Idź do salonu.

Pokiwałem głową.

Usiadłem na wcześniejszym miejscu.

- Ross? O co chodzi?- spytała mnie Rydel.

- Nie wiem... Powiedzieli, że jestem oskarżony o zabójstowo. Ale ja niczego nie zrobiłem, nie mógłbym zabić, nie umiałbym.- schowałem twarz w dłoniach.

W salonie panowała cisza. Nikt się nie odzywał. Pewnie myśleli, czy zabiłem kogoś, czy nie.

- Panie Ross. Znaleźliśmy u pana w pokoju broń, z której została zabita ofiara. Pójdzie pan z nami.- powiedział jeden z policjantów.

- Co? Ale ja nikogo nie zabiłem!

C.D.N.

Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz