Rozdział 61

292 15 2
                                    

~~Ross~~

Zamówiliśmy ciasto i usiedliśmy przy stoliku.

- Mieszkasz sam?- spytał mnie.

- Z rodziną.- odpowiedziałem.

To, że się mu spodobałem to nie znaczy, że mam go traktować jak śmiecia, więc będę miły.

- Ja mieszkam z przyjaciółką. Rodzice wyrzucili mnie z domu jak tylko dowiedzieli się, że wolę chłopców. Ania przyjęła mnie z otwartymi ramionami. Jej nie przyszkadzało jakiej jestem orientacji.- powiedział smutno.

- Ania?

- No ta moja przyjaciółka. Jest z Polski.

- Rozumiem.

- Nigdy nie miałem łatwego życia. Zawsze się ukrywałem.

- Taaa... Skąś to znam.

Zrobiło mi się przykro z jego powodu.

- Posłuchaj... ja... możemy być najwięcej przyjaciółmi... ja nie... no wiesz.- powiedziałem.

- Jasne. Tacy przyjaciele na zawsze.- zaśmiał się- Ty wolisz dziewczyny?

Pokiwałem głową.

- Co robiłeś w szpitalu?- zapytałem.

- A.- zasmucił się- Poszedłem do Ani. Niedawno okazało się, że ma białaczkę.

- Przykro mi.- powiedziałem.

Podczas rozmowy jedliśmy szarlotkę.

- A ty?

Spuściłem wzrok.

- Byłem w śpiączce jakiś czas, a potem pod kroplówką.

- Oh. Miałeś jakiś wypadek, czy coś?

- Nie. Mówiłem, że też nie miałem łatwego życia, wciąż nie mam. Po prostu...

- Chciałeś się zabić?- był zaskoczony.

- Taa... To długa historia.

- Mamy cały dzień.- uśmiechnął się lekko.

Zaśmiałem się cicho.

- Mam pare problemów... Z głową.- dokończyłem niepewnie.

- Małe kuku?- pokręcił palcem o głowe.

- Ej! Ja cie od pedałów nie wyzywam, więc ty nie mów tak o mnie.- obraziłem się.

- Sory, tak tylko chciałem rozluźnić atmosfere. Wiem, że jestem trochę wkurzający.

- Trochę?

- No może trochę bardzo.- zaśmiał się.

- To, żebyś nie miał już jak rozluźniać atmosfery swoimi jakże NIE śmiesznymi żarcikami ujmę to zupełnie inaczej. Mam pare problemów ze sobą.

- Okej. Rozumiem. Zagłębisz mnie w swoje życie?

- Hm?

- Oj! Opowiedz mi swoją historie.

Pokiwałem głową.

- Zaczęło się od tego, że kiedyś tata mnie bił. Zabił mamę na moich oczach...... On trafił do więzienia, a ja i moja siostra do domu dziecka. Ją adoptowali pierwszą, mnie dopiero kiedy miałem 13 lat. Adoptowała mnie ta rodzina, w której teraz jestem. Moi przyszywani bracia nie za bardzo mnie lubili. Jak miałem 18 lat pokłóciłem się z jednym z nich i uciekłem z domu. Chcieli mnie szukać, ale zawsze zmieniałem miejsce zamieszkania. W końcu znalazłem tu mieszkanie i je wynajmowałem. Znaleźli mnie. Zbliżyliśmy się o drobinę do siebie. Kupili tu dom. Po jakimś czasie wprowadziłem się do nich. Miałem taki moment załamania. Ciągle płakałem. Poszedłem wtedy do łazienki. Potem przyszedł tam mój brat. Wykrzyczałem mu wszystko o mojej przeszłości. Poszedłem do pokoju i wziąłem tabletki. Oni mnie uratowali. Wylądowałem w szpitalu w śpiączce. A jak się obudziłem musiałem siedzieć ciągle podłączony do kroplówki.

- Wow.- powiedział.

- Nom.

- A ile masz teraz lat?- spytał.

- Za kilka miesięcy 20, a ty?

- Mam 17. Niedawno miałem urodziny.

- Rozumiem.

- Szkoda mi ciebie. Wydajesz się fajny.

- Dzięki.- zaśmiałem się.

- Teraz ty mi powiedz co się dokładnie stało z twoimi rodzicami.- powiedziałem.

- No, więc jak miałem 12 lat odkryłem się, że lubię chłopców.

- Jak?

- Po prostu zakochałem się w swoim koledze.

Pokiwałem głową.

- Ukrywałem się. Wiedziała o tym tylko Ania. Gdy miałem 16 lat mój tata przy obiedzie powiedział, że ta moja Ania jest bardzo fajna i, że pewnie ją bardzo lubie. Odpowiedziałem mu, że tak, a on, że widzę jak na nią patrzę i, że wie, że ją kocham. Ja na to, że gówno wie. Byli oburzeni. Powiedziałem im wtedy, że nie mogłem się w niej zakochać, bo mam chłopaka. Zrobili mi wielką awanturę i wyrzucili z domu. Chciałem zamieszkać u mojego chłopaka, ale on powiedział, że to za wcześnie i ze mną zerwał. Wprowadziłem się do Ani. Jej rodzice mnie nie odrzucili. Zaakceptowali mnie. Ciągle u niej mieszkam. Miesiąc temu zemdlała i jej rodzice zabrali ją do lekarza. Z badań wyszło, że ma raka. Koniec historii.

- Więc oboje jesteśmy poszkodowani.- powiedziałem.

Zrobiło mi się strasznie szkoda. Ma dopiero 17 lat, a nie może mieszkać w domu z rodzicami, bo go nie akceptują.

- Tak.- westchnął- Dlatego szukam teraz drugiej połówki. Wiesz, kogoś z kim mógłbym porozmawiać. Przepraszam, że cię tak zaczepiałem. Nie wiedziałem, że masz dziewczyne. No.. bo tak sobie pomyślałem, że skoro farbujesz włosy to jesteś... no wiesz.- powiedział nieśmiało.

- Po pierwsze: nie mam dziewczyny. Mój brat wtedy tak tylko powiedział. A po drugie: Ja nie farbuje włosów!- oburzyłem się.

- Nie farbujesz? A masz odrosty!- upierał się.

- Mam tak od zawsze. To są moje naturalne.

Pokiwał głową.

Dostał smsa.

- Sory muszę już iść.- powiedział.

- Okej.- powiedziałem z uśmiechem.

-Kurcze! Zapomnieliśmy o najważniejszym!- zaśmiał się.

- O czym? Nie wiem o co ci chodzi?

- Nie wiem jak masz na imię.- powiedział śmiejąc się.

- A! Jestem Ross.

- Okej, Ross zapisz mi swój numer. Napiszę później.

Podał mi komórkę.

Wpisałem do niej swój numer i oddałem mu ją.

- Dzięki! To ja lece! A! Masz tylko kase, bo w końcu ja miałem fundować.- podał mi pieniądze.

Wyszedł szybko z kawiarni.

Zapłaciłem i wróciłem do domu.

C.D.N.

Komentarz + gwiazdka :D dziękujęę

Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz