6. White

603 63 63
                                    

Zielone oczy wybijały się na tle czerni odbijając światło w ciemności. Mały, czarny kot wskoczył zwinnie na zniszczony mur, po czym dumnie krocząc przed siebie, przeszedł po nim aż do samego końca. Kiedy z niego zaskoczył, ruszył w stronę Trisa, którego uwagę zwróciły teraz inne szmaragdowe oczy, które zdawały się przeszywać go chłodnym spojrzeniem na wskroś. Xavier Cartner demonstracyjnie podszedł do stojącej na środku wagi i przerzucił monetę do srebrnej szalki.

-Nie przyjmujemy go- oznajmił głośno. Wśród zebranych chłopaków dały się słyszeć zaskoczone krzyki. Tris domyślił się, że po raz pierwszy doszło do takiej sytuacji.

-Jak to, nie przyjmujecie?- Kieran otworzył szeroko swoje szare oczy.

-Macie zamiar polegać na wyborze jakiejś sowy? Przecież to irracjonalne!

-Może to przeznaczenie- uśmiechnął się Isaac.- Siła wyższa...

-Hedwiga- dodał Douglas, stojący na czele drugiej grupy. Był całkowitym przeciwieństwem Cartnera. Podczas gdy Xavier był połączeniem czerni i bieli, drugiego chłopaka charakteryzowały żywe barwy- ciemne, rude włosy, brązowe oczy, twarz wysypana piegami i usta w mocnym, malinowym kolorze. Ponadto nie kipiał złością tak jak jego przeciwnik. Kciuki włożył do kieszeni swoich spodni i kołysał się lekko na piętach, z uśmiechem obserwując Xaviera. Tris pomyślał, że zdecydowanie wolałby dołączyć do jego grupy, chyba, że...

-A może ja wcale nie chcę?- spytał. Wszyscy odwrócili się w jego kierunku.- Może wolałbym być neutralny? Wiecie- nie mieć żadnych wrogów, móc przyjaźnić się z kim tylko bym chciał... Może wcale nie chcę dołączyć do waszych drużyn?

Wokół niego na chwilę zapanowała cisza, którą w końcu zdecydował się przerwać Kieran.

-Musisz. To tradycja, rytuał, złota zasada panująca w tej szkole. Jeśli nie staniesz po żadnej stronie, wszyscy będą twoimi wrogami, Ramirez.

-My go nie przyjmiemy- oznajmił stanowczo Xavier, zaplatając ramiona na piersi.

-Przyjmiemy- stojący za nim Nicholas, wystąpił teraz do przodu, patrząc przyjacielowi w oczy.- Przyjmiemy go, Cartner.

Tris obserwował z niedowierzaniem jak ciemnowłosy chłopak otwiera usta jakby chciał coś powiedzieć, ale chwilę później zaciska je w wąską kreskę. Przez moment wymieniali się z przyjacielem spojrzeniami jakby potrafili porozumiewać się w jakiś niesamowity sposób. Może czytali sobie w myślach? Ostatecznie to Xavier pierwszy odwrócił wzrok, dając za wygraną.

-Nicholasie Raylle- odezwał się stojący przy wadze Kieran.- Przypominam, że ty nie masz prawa tutaj decydować.

-Ja nie- na twarzy blondyna pojawił się łobuzerski uśmiech- ale on tak- odwrócił się z powrotem w stronę swojego towarzysza. Kieran westchnął kręcąc z rezygnacją głową. Mimo, że formalnie to Cartner przewodził jednej drużynie, w rzeczywistości wszystkich decyzji dokonywała zawsze dwójka osób. On i Raylle stanowili zgrany zespół i nikt tak naprawdę nie wiedział który z nich był na wyższym szczeblu w tej całej hierarchii, jednak w tym momencie w tłumie pojawiły się podekscytowane szepty- ciekawe kto ustąpi- Xavier czy Nicholas?

-Co ty na to, Cartner?- spytał Kieran.

-Witaj w drużynie, Ramirez- brunet posłał chłopcu fałszywy uśmiech. Sarkazm dało się wyczuć od niego na kilometr.- Życzę powodzenia- po tych słowach odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem ruszył w stronę schodów, nie reagując na protesty Azjaty. Pośród głośnych rozmów, Tris usłyszał czyiś śmiech- to Douglas rozmawiał z jednym ze swoich towarzyszy. Najwyraźniej mieli niezły ubaw z tego całego przedstawienia.

Colours Of Heaven (#BOYXBOY)Where stories live. Discover now