8. Golden

500 59 90
                                    

"Jasper

Pytałeś czy nie miałem wyrzutów sumienia, kiedy zakochałem się w swoim przyjacielu. Otóż- nie miałem. Zakochałem się w chłopcu, który był całym moim światem, słońcem w moim układzie planetarnym. Kiedy kogoś naprawdę kochasz wszystko inne nie ma znaczenia. Miłość nie jest zła. Miłość bywa trudna, tragiczna i raniąca, ale nie jest zła.
Mogę zadać ci jedno pytanie? Zapytałeś mnie o to z ciekawości czy sam pokochałeś kogoś kogo myślisz, że nie powinieneś?

Noah"

***

Coś było zdecydowanie nie tak... Ledwo Tris otworzył drzwi do swojego pokoju, zobaczył, że prawa strona pomieszczenia jest zagracona czyimiś rzeczami. Pościel w łóżku została zmieniona, a na szafce, na której wcześniej zbierał się jedynie kurz, teraz stały książki. Chłopiec niepewnie wszedł do środka, rozglądając się za nowym współlokatorem, jednak okazało się, że nikogo tutaj nie zastał, żadnej żywej duszy... Zmęczony usiadł na swoim łóżku, po czym wyciągnął ze swojego plecaka brudnopis w granatowej okładce. Miał zamiar wymyślić jakąś sensowną odpowiedź na ostatni list Jaspera, jednak poza "Hej" na górze kartki, nie przyszło mu do głowy nic kreatywnego. Westchnął i położył się na poduszkach, ubolewając nad tym, że nie miał osobnej łazienki. Wtedy mógłby już wziąć prysznic i spędzić resztę wieczoru w ciepłej pościeli. Cóż... Brak tego udogodnienia był jego największym problemem, dopóki nie usłyszał jak ktoś otwiera drzwi. Brunet otworzyłem oczy, po czym zamarł, wypuszczając długopis z dłoni. Przez dłuższą chwilę patrzył zaskoczony jak stojący w progu Xavier Cartner mierzy go równie niedowierzającym spojrzeniem, po czym w skrajnie złym nastroju wychodzi, głośno trzaskając drzwiami.

Xavier?! To on miał być jego nowym współlokatorem?! Albo ktoś upadł na głowę, albo to był jakiś chory żart lub (co wydawało mu się najbardziej prawdopodobne) zasnął i to co się teraz dzieje to jedynie obrazy z jego koszmarów. Przecież nie mogli zamknąć ich razem w jednym pomieszczeniu na kilka lat!
Minęło dziesięć minut zanim Cartner ponownie stanął w progu jego pokoju, najprawdopodobniej zastanawiając się jakim sposobem mógłby się go pozbyć.

-Zgubiłeś się czy po prostu się za mną stęskniłeś?- spytał Ramirez, wstając ze swojego łóżka.- Od naszego ostatniego spotkania minęły zaledwie trzy godziny- spotkania podczas, którego udało ci się mnie skompromitować na oczach połowy szkoły na boisku- pomyślał.

Chłopak przeszył go chłodnym spojrzeniem swoich zielonych oczu.

-Myślisz, że gdybym spróbował wypchnąć cię przez tamte okno, a ty poleciałbyś na skargę do dyrektora, to zmieniliby mi pokój?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

-Raczej wyrzuciliby cię ze szkoły.

-Warto zaryzykować- stwierdził.

Niebieskooki chłopiec oparł się o jedną z szafek. Nie podobało mu się to wszystko. Ten pokój był jego jedynym azylem, swojego rodzaju sacrum w tej koszmarnej szkole, nie mógł dzielić go ze swoim wrogiem...

-Dlaczego tu jesteś?- zapytał w końcu, przerywając pełną napięcia ciszę.

-Okazało się, że dyrektor jest jeszcze większym idiotą niż ty- Xavier podszedł do okna, aby wyjrzeć na zewnątrz.

-A tak na poważnie?

-Jeden z twoich wrogów nasłał na ciebie seryjnego mordercę- uśmiechnął się sztucznie, stukając palcami w parapet, najwyraźniej próbując ukryć drżenie rąk. Coś musiało się stać.. Jego oczy błyszczały bardziej niż zwykle, czarne włosy były potargane, a zazwyczaj idealnie ułożona koszula była strasznie pognieciona. Nie wyglądał już tak irytująco perfekcyjnie jak jeszcze kilka godzin temu, co nie umknęło uwadze jego nowego współlokatora.

Colours Of Heaven (#BOYXBOY)Where stories live. Discover now