13. Pink

473 43 240
                                    

Jak zwykle usłyszał głos. Znajomy, niski, przenikliwy. Odkrył kołdrę i ześlizgnął się na chłodną podłogę. Drzwi do jego pokoju były uchylone. Wyszedł z pomieszczenia, starając się nie obudzić śpiących w sypialni obok rodziców. Ktoś kazał mu wyciągnąć klucz z szafki w ich pokoju. Wiedział gdzie powinien go szukać i znalazł go w drewnianej szkatułce ukrytej w szafce z bambusowego drewna. Rodzice zabronili mu jej dotykać, ale ciekawość jak zwykle zwyciężyła. Otworzył drzwi i wyszedł na ciemny korytarz. Światło, które mignęło mu przed oczami zniknęło za najbliższym zakrętem. Pobiegł w tamtą stronę, chcąc się dowiedzieć kto go woła. Znowu usłyszał swoje imię. Osoba, którą gonił była coraz dalej. Aż nagle znaleźli się w ślepym zaułku. Ciemna postać się zatrzymała. Ostrożnie podszedł bliżej, ponaglany jej głosem. Człowiek w czarnym płaszczu odwrócił się w jego stronę. W tym świetle - srebrnej poświacie rzucanej przez księżyc na posadzki szkoły Corfe Castel widział jedynie jego blade dłonie. Z pewnością należały do mężczyzny.

- Kim jesteś? - spytał.

- Kimś kto pomoże ci spełnić twoje marzenie - odpowiedział nieznajomy.

- Moje marzenie?

- To tylko sen. Jestem postacią, która przychodzi do dzieci takich jak ty we śnie. Jestem jak święty Mikołaj. Daje im prezenty, jeśli są grzeczne i na to zasługują.

- Nie jestem już dzieckiem - odpowiedział.

- Ależ oczywiście, jesteś już prawie dorosły. Pozwól, że ujmę to inaczej. Przychodzę do osób, które nie skończyły trzynastego roku życia, a tobie jeszcze dużo brakuje, prawda?

Chłopiec przytaknął ruchem głowy.

- Więc chcesz żebym spełnił twoje marzenie? Możesz prosić o wszystko. Nawet o wyleczenie kogoś kto jest śmiertelnie chory, bądź pokój na świecie. Jest coś o co chciałbyś mnie poprosić? Zastanów się dobrze.

- Chciałbym, żeby Tony był zdrowy - wyznał. - Możesz sprawić, żeby tak było?

- Oczywiście - uśmiechnął się szeroko. - Najpierw jednak musisz coś dla mnie zrobić...

***

Chłopak poderwał się z łóżka, szeroko otwierając oczy. Był środek nocy. Zegar na szafce nocnej pokazywał trzecią trzydzieści. Nicholas ukrył twarz w dłoniach, mocno przygryzając dolną wargę.

- To tylko sen - powiedział na głos. Nie zabrzmiało to przekonująco. Oczy zaszły mu łzami. Z trudem złapał oddech. Spokojnie. Trzeba zachować spokój. Trzeba oddychać. Nie wolno wstawać z łóżka. Nie wolno. Pod żadnym pozorem nie wolno tego robić.

Odgarnął kołdrę, siadając na skraju materaca. Jego umysł krzyczał, że potrzebuje czegoś, żeby zapomnieć o koszmarze. Czego? Xaviera. Potrzebuję Xaviera. Ale jego tutaj nie ma, a on za chwilę zwariuje. Potrzebuje leków. Nie, nie potrzebuje leków. Już nigdy nie będzie potrzebował tego świństwa. To tylko zły sen. Zły sen. Tylko sen. Potrzebuje czegoś co go odciągnie od złych myśli. Bólu. Fizycznego. Potrzebuje czegoś ostrego.

Wyszarpnął szufladę z szafki jednak nie znalazł tam żyletki. Wyrzucił wszystko na podłogę, przeklinając. Pod materacem również niczego nie znalazł. Łzy zaczęły spływać po jego policzkach. Potrzebował uciszyć myśli. Potrzebował przestać myśleć. Potrzebował zniknąć. Chciał zniknąć. Leki. Ma leki. Przedawkuje. Nie obudzi się już. Ulga. Nareszcie nie będzie musiał już myśleć. Podbiegł do regału po proszki, jednak kiedy tylko wyciągnął rękę w ich stronę, coś sobie przypomniał. Xavier. Ma Xaviera. Ale Xavierowi będzie lepiej bez niego. Nieprawda. Prawda. Nieprawda. Wyobraził sobie jak chłopak wpada jutro rano do tego pokoju i widzi go martwego. W wyobraźni już słyszał jego krzyki. Nie może mu tego zrobić. Nie może. Musi się ogarnąć. Teraz. Zaraz. Już. Odsunął się od regału, po czym odwrócił się w stronę okna. Światła. Nie może być światła. Podszedł do okna i szybkim ruchem pociągnął za zasłony. Następnie ściągnął z łóżka kołdrę, owinął się nią i usiadł w kącie między regałem a ścianą. O czym może myśleć? Jego umysł krzyczał tylko jedno. Wstał i ściągnął z półki jedną z książek, po czym zapalił główne światło. Tak mogło być. Wszystko tylko nie małe światła, nie lampki nocne, girlandy z żarówek, świece, latarnie uliczne. Tak jest dobrze. Przewrócił kilka pierwszych stron książki, po czym rzucił ją na podłogę za siebie. Nie był nawet w stanie przeczytać tytułu.

Colours Of Heaven (#BOYXBOY)Where stories live. Discover now