11. Bronze

575 56 152
                                    

"Jesteście piękne, lecz próżne - powiedział im jeszcze. Nie można dla was poświęcić życia. Oczywiście moja róża wydawałaby się zwykłemu przechodniowi podobna do was. Lecz dla mnie ona jedna ma większe znaczenie niż wy wszystkie razem, ponieważ ją właśnie podlewałem. Ponieważ ją przykrywałem kloszem. Ponieważ ją właśnie osłaniałem. Ponieważ właśnie dla jej bezpieczeństwa zabijałem gąsienice (z wyjątkiem dwóch czy trzech, z których chciałem mieć motyle). Ponieważ słuchałem jej skarg, jej wychwalań się, a czasem jej milczenia. Ponieważ... jest moją różą."
~ Antoine de Saint-Exupéry

Kilka lat wcześniej


Korytarze szkoły w Corfe Castel był zupełnie puste. Nie licząc trzynastoletniego chłopaka o kruczoczarnych włosach i szmaragdowych oczach nikt nie zamierzał w najbliższym czasie urządzać sobie tutaj spacerów. Xavier szybkim krokiem mijał kolejne drzwi, wszystkie zamknięte na klucz, zmierzając w kierunku krętych schodów. Jego pokój znajdował się na następnym piętrze. Trzecie drzwi na lewo. Brunet ostrożnie nacisnął klamkę, po czym cicho wszedł do środka. Tak jak przewidywał, jego współlokator zdążył już zasnąć. Chłopiec siedział we wnęce okiennej z zamkniętymi oczami, a jego równy oddech świadczył o tym, że odpłynął już do krainy snów. Spał z głową opartą o chłodną szybę i lekko rozchylonymi ustami. Wyglądał tak pięknie, uroczo i niewinnie zarazem, że Xavierowi ścisnęło się serce. Podszedł do niego wolnym krokiem, przyglądając mu się bez słowa. On był jego błędem, marzeniem, życiem, całym jego dziecięcym światem. Chłopiec odgarnął delikatnie opadające na powieki blondyna, złote loki.

- Hej, Nico - powiedział cicho, próbując go obudzić. - Musisz wstać.

Chłopiec zamrugał oczami, odwracając się w jego stronę.

- Xavier? - spytał niewyraźnie, zamykając oczy.

- Tak - przytaknął, odwracając go ostrożnie w swoją stronę, po czym wziął go na ręce. Nico był lekki jak piórko, więc jego przyjaciel bez trudu podniósł go z chłodnego parapetu. Blondyn objął jego szyję, układając głowe na jego ramieniu. Jasne loki chłopca łaskotały Xaviera, kiedy przeniósł Nicholasa na jego łóżko. Ułożył go wygodnie na miękkim materacu, po czym przykrył go kołdrą i poszedł zamknąć drzwi na klucz. W pomieszczeniu stały trzy łóżka, ale rzadko się zdarzało, żeby chociaż dwa z nich były przez całą noc zajęte. Jeśli już to tylko wtedy, kiedy do szkoły przychodził nowy uczeń i miał szczęście dzielić pokój z dwójką przyjaciół, która jak najszybciej doprowadzała do sytuacji, w której biedak prosił o zmianę lokum. Wtedy i tylko wtedy następnego ranka trzeba było ścielić dwa łóżka. Jednak tym razem chłopcy byli sami. Xavier położył się więc obok Nico, a jasnowłosy chłopiec odruchowo przytulił się do niego, nawet nie otwierając oczu. Cartner opiekował się nim odkąd Rayllee wrócił do szkoły po wielkim pożarze, który zabrał na drugą stronę wiele młodych osób. Jak się można łatwo domyślić Nicholas nie był zbyt mile widziany w nowej szkole i nie czuł się tutaj zbyt dobrze. Sam jeden wśród swoich dotychczasowych wrogów... Gdyby nie Xavier, długo by tutaj nie wytrzymał. To ten czarnowłosy chłopiec o skórze tak bladej jak baśniowej Śnieżki i błyszczących, szmaragdowych oczach znosił jego fanaberie i kaprysy, uspokajał go, ilekroć budził się przestraszony w środku nocy i tulił do snu, kiedy nie mógł zasnąć. To on pomógł mu się podnieść i nauczył go jak się uśmiechać. To on skleił jego dziecięce serce i pokazał czym jest miłość, przyjaźń, nadzieja i wiara w drugiego człowieka. Dokonał cudu, ratując jedno ludzkie życie i na zawsze już stał się za nie odpowiedzialny.
Ponieważ jak pisał Antoine de Saint-Exupéry "Na zawsze ponosisz odpowiedzialność za to, co oswoiłeś".

Kilka lat wcześniej i jeszcze troszkę...

Piękne, słoneczne, wiosenne popołudnie. Kwiaty w ogrodzie należącym do szkoły Corfe Castel otwierały swoje kolorowe pąki, tworząc piękny, malowniczy krajobraz. Nicholas siedział na drewnianej ławce pod żywopłotem i obracając w dłoni młodą roślinkę, czytał "Małego księcia". Pożókłe kartki starej książki, którą znalazł na jednej z półek w tutejszej bibliotece szeleściły cicho kiedy przewracał kolejne strony. Gdzieś w oddali było słychać krzyki bawiących się dzieci. Większość uczniów wróciła na kilka dni do swojego domu, więc korytarze szkoły były cichsze i bardziej puste niż zazwyczaj. Jedynie niektórzy nieszczęśnicy byli zmuszeni spędzić te kilka dni wolnego tutaj. Nico to jednak zupełnie nie przeszkadzało. Corfe Castel od zawsze było jego domem. Jego ojciec był dyrektorem tej placówki i urządził swoje mieszkanie na najwyższym piętrze budowli, z którego rozciągał się przepiękny widok na wzgórza i ruiny legendarnego zamku. Rayllee uwielbiał legendy, tajemnice i zagadki, więc to miejsce było dla niego rajem na ziemi. Poza tym szkolna biblioteka przypominała mu tą znaną dzieciom z bajki o "Pięknej i Bestii". Tak więc nie miał nic przeciwko spędzeniu wolnych dni właśnie tutaj. Poza tym kilkoro jego przyjaciół również nie wróciło na ten czas do domu - między innymi Jasper, który teraz biegł w jego stronę z szerokim uśmiechem na dziecięcej buzi.

Colours Of Heaven (#BOYXBOY)Where stories live. Discover now