15. Caramel

497 21 73
                                    

"Aktorzy — Boga obraz sam — Coś krążą, coś biegają — Coś szemrzą — szepczą tu i tam. Ach, lalki, które drgają"

Pizza ma to do siebie, że zwykle się kończy. Nieważne jak bardzo chcemy żeby z nami została - ona w magiczny sposób po prostu wyparowuje z pudełka, a tym razem wraz z nią wyparowało całe towarzystwo - a w każdym razie większość towarzystwa. Tris został, żeby pomóc Darcy sprzątać bałagan jaki zostawili po sobie inni. Dziewczyna uwijała się szybciej od niego, zgarniając ze stołu plastikowe kubeczki i talerze do worka na śmieci z prędkością światła. Kasztanowe włosy związała w niechlujny kok przypominający kitkę, który podrygiwał z tyłu jej głowy, kiedy schylała się po koleje rzeczy.

- Jesteś bardziej zamknięty w sobie niż my w tej Bastylii, Ramirez - powiedziała, kiedy ostatnia osoba z ich grupy zniknęła z ich pola widzenia. - Nad czym się tak zastanawiałeś, kiedy inni usiłowali wciągnąć cię do rozmowy, co? - spytała, zerkając w stronę chłopca, który bawił się plastikowymi sztućcami, krojąc powietrze. - Nie chcę nic mówić, ale wyglądasz jakbyś miał jakiś problem. Jakiś poważny problem w stylu... Sama nie wiem... Coś w stylu "Nicholasa Raylle i Xaviera Cartnera obowiązuje kwarantanna, ale ten pierwszy nieustannie wbija do naszego pokoju" - wiesz tego rodzaju sprawa - wzruszyła ramionami, widząc zaskoczoną i przerażoną zarazem minę chłopca. - I nie bój się, nikomu nie mam zamiaru o tym opowiadać - dodała. - Nie mam ochoty skończyć z nożem w plecach, a wiem do czego są zdolni.

- Nie rozumiem dlaczego wszyscy mówicie o nich jak o wcieleniu zła - odpowiedział Tris. - Mam wrażenie, że tak naprawdę nikt z was ich nie zna.

- I pewnie masz rację - stwierdziła. - Nie znam ich za dobrze, ale jestem tutaj dłużej od ciebie i widziałam już wiele ich przedstawień. Po prostu lepiej na siebie uważaj - poprosiła. - Ostatnim razem kiedy ktoś próbował wejść między nich, bardzo źle się to dla niego skończyło.

- Nie próbuję wejść między nikogo - zaprzeczył Ramirez.

- Doprawdy? - Darcy odgarnęła niesforny kosmyk włosów za ucho. - Myślałam, że na każdej lekcji wpatrujesz się w Nicholasa jak w obrazek, ale to mogły być halucynacje - przygryzła wargę, zamyślając się na chwilę. - Nie zaprzeczyłeś - dodała po chwili.

- Nie wiem czy powinienem - westchnął chłopiec, uświadamiając sobie, że rzeczywiście mógł popełnić kilka razy ten błąd. - Ale to nie do końca tak jak myślisz. Ja tylko staram się ich zrozumieć - wyjaśnił. Nie dodał, że Nicholas Rayllee miał w sobie coś co uzależniło go już na samym początku ich znajomości, coś co nie pozwalało mu się z niej wycofać, nawet wtedy gdy tak nakazywał zrobić rozsądek.

- Aha - mruknęła z plastikowym widelcem w ustach, irytując się kiedy telefon w jej kieszeni zaczął wibrować po raz dziesiąty tego popołudnia. - To pewnie ten leszcz, bo dzisiaj są zawody - wypuściła widelec z buzi - a on przyjeżdża zawsze na szermierkę ze swoją drużyną - wyjaśniła. - Ciekawe jak nam pójdzie tym razem. Och, Darcy jest niezwyciężona - uśmiechnęła się jak szalony geniusz i zignorowała połączenie.

- Niezwyciężona w czym? - spytała Ramirez, cieszą się z szybkiej zmiany tematu.

- Przyjdź na zawody, to zobaczysz - mrugnęła do niego. - Aha i naprawdę mógłbyś mi pomóc sprzątać.

- Myślałem, że to właśnie robię - westchnął jej towarzysz. - Mogę cię o coś spytać?

- Wal śmiało - przytaknęła, przecierając chusteczką stolik.

- Co tutaj robisz?

Uśmiech razem z pewnością siebie zniknęły z twarzy dziewczyny w jednym momencie - słowa Trisa zmyły je niczym fale morza piasek ze słonecznej plaży.

Colours Of Heaven (#BOYXBOY)Where stories live. Discover now