41.

6.2K 262 0
                                    

Cieszyłam się, że znowu mogłam budzić się w ramionach Michaela. Leżeliśmy od pół godziny, wpatrując się w siebie i żadne z nas nie zamierzało się odzywać. Ta cisza była cudowna, ale nie potrafiliśmy długo w niej wytrwać.

– Dlaczego przyjechałaś wczoraj do mnie? – spytał po dłuższej chwili.

– A źle ci było? - Uśmiechnęłam się na wspomnienie wczorajszej nocy.

– Ali, wiesz, o co pytam. - Odgarnął mi włosy z czoła.

– Chciałam spędzić z tobą wieczór. - Bardzo starałam się, żeby zabrzmiało to przekonująco.

– Wiem.

– Nie daję sobie rady. Ojciec...

– Ali – przerwał mi i mocno przytulił do siebie – powiem ci wszystko, postaram się, ale daj mi czas – wyszeptał.

– Czy to coś złego? - Spojrzałam mu w oczy.

Wierzyłam, że był dobrym człowiekiem, ale żeby być pewna musiałam to usłyszeć od niego.

– Zależy co.

– Nie jesteś zły, prawda? - Zawahałam się.

– Nie krzywdzę ludzi świadomie, jeśli o to ci chodzi. - Uśmiechnął się niepewnie.

Co miałam przez to rozumieć? Nie krzywdził ludzi świadomie, chodziło mu o pobicie czy o kobiety?

– Opowiedz mi coś o sobie – powiedziałam cicho, głaskając go po ramieniu. – Daj się trochę poznać. Chcę coś o tobie wiedzieć.

Kręcił głową, ale po chwili zaczął mówić. Może w końcu uda mi się coś z niego wyciągnąć.

– Miałem piętnaście lat, gdy moi rodzice się rozeszli. Ojciec wyjechał z jakąś młodą panną, zostawiając nas z mamą. Ona zaś zostawiła mnie pod opieką starszego brata. Miał dwadzieścia lat, mógł się mną zaopiekować. W sumie nawet nie miał wyboru. Do dziś nie mam pojęcia, gdzie się podziewają. Brat założył swoją rodzinę. Chyba był zły, że zamiast zająć się swoim życiem, musiał niańczyć młodszego brata. Posprzeczaliśmy się ostro i nie mamy ze sobą kontaktu. W sumie to tak jest lepiej.

– Nie brakuje ci go? - Spojrzałam na niego.

– Nie – odpowiedział bez zastanowienia.

– A szukałeś rodziców?

– Nie. Zostawili mnie, co oznacza, że mnie nie chcieli. Ali, nie przejmuj się tym. - Głaskał mnie po głowie. – Nie mówię ci tego, żebyś się nade mną litowała. Jak widzisz, świetnie radzę sobie sam. O wiele lepiej niż z nimi.

– To znaczy?

– Byłem trudnym dzieckiem. Ciągłe bójki, areszty, zostawanie po lekcjach, odrabianie godzin, ale gdy brat poznał swoją żonę, coś się zmieniło. Przestaliśmy się dogadywać, a ja stwierdziłem, że muszę się za siebie wziąć. Wtedy przestaliśmy się dogadywać. Zrozumiałem, że nie zależało mu na mnie, a najlepiej byłoby, gdybym zniknął. Jego żona, co jakiś czas próbuje nas pogodzić, ale żaden nie daje za wygraną i szybko rezygnuje. - Wzruszył ramionami.

Cóż, nie spodziewałam się, że tak wyglądało jego życie. W sumie teraz wiele rzeczy zaczynało się zgadzać.

– Czy ci ludzie mają coś wspólnego z twoją przeszłością?

Nic nie mówiąc, wstał i ruszył w stronę łazienki. Chyba przesadziłam. Nie powinnam wymagać, że od razu powie mi wszystko, przecież widziałam, że było mu ciężko. Miałam jednak głupie przeczucie, że ludzie, którzy zrobili mi krzywdę, mogli wiązać się z jego problemami z przeszłości. Nie mogłam pojąć, co robił z nimi Damian. Wiedziałam, że lubił zadawać się z dziwnymi ludźmi i pakować w głupie akcje tak, jak handel narkotykami. Nadal nie mogłam zrozumieć, czemu to spotkało mnie, przecież nie chodziło im o jego, a o Michaela. Nie znaliśmy się wtedy w ogóle, więc czemu ja? Ta myśl wciąż nie dawała spokoju. I chyba nie będę mogła spokojnie zasnąć, dopóki się nie dowiem i nie pomagała nawet myśl, że tych ludzi już złapali.

Usiadłam na łóżku, czekając na Browna, aż wyjdzie z łazienki. Zaczynałam się już nudzić, ale w końcu ją opuścił.

– Długo kazałeś na siebie czekać. - Uśmiechnęłam się, spoglądając na jego umięśniony brzuch.

– Nie musiałaś. - Szybko zarzucił na siebie koszulkę.

– Michael, przepraszam. - Stanęłam przed nim.

– Dlaczego cały czas to robisz? - Spojrzał na mnie.

– Co? - Zdziwiłam się.

– Przepraszasz, chociaż nie masz za co. - Objął mnie w talii. – Ja jestem wszystkiemu winien, nie ty.

– Ty za to wcale – prychnęłam.

– Bo to nie wystarczy...

– Mi tak. - Pocałowałam go.

– Mało wymagasz. - W końcu się uśmiechnął.

– Zależy kiedy.

– To prawda. - Pocałował mnie w czoło. – Ubieraj się. Chyba nie chcesz się spóźnić do pracy?

– A czy wystarczającym usprawiedliwieniem nie jest to, że zatrzymał mnie szef? - Wyszczerzyłam ząbki.

– Dla mnie tak, ale jeżeli zależy ci na tym, żeby inni nie myśleli, że jesteś lepiej traktowana i masz taryfę ulgową, musimy się zaraz zbierać.

– A tak nie jest?

– Nie. Dużo spraw mamy. - Uśmiechnął się.

– My?

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz