59.

5.4K 205 0
                                    

Wstaliśmy wcześniej z zamiarem rozwiązania problemu wczorajszego wieczoru. Nie miałam zamiaru ciągnąć tej kłótni w nieskończoność, dlatego zamierzam to załatwiać teraz, żeby już nie wracać do tego tematu.

Usiadłam na łóżku, wpatrując się w Michaela, który przed chwilą się z niego podniósł.

– O co ci wczoraj chodziło?

– Myślałem, że już to wyjaśniliśmy. - Zmarszczył brwi.

– Nie do końca. Dlaczego pomyślałeś, że go znam? - Spojrzałam na niego.

– Nie wiem. - Wzruszył ramionami. – Poprzednio byłem z Rachel. Nie dostrzegałem takich rzeczy, dlatego łatwiej było jej się puszczać – powiedział przez zaciśnięte zęby.

– Nie jestem nią. - Stanęłam przed nim, krzyżując ręce na piersiach.

– Wiem o tym, ale... – urwał, patrząc na mnie.

– Ale co?

– Boję się, że ktoś mi zgarnie cię sprzed nosa. - Objął mnie w talii. – A ty odejdziesz, bo nie umiem cię przy sobie zatrzymać.

– Przestań. - Szturchnęłam go lekko.

– Co? Wiem, że jestem trudnym facetem i nie okazuję uczuć tak, jakbym chciał, ale uwierz, że potrafię się zakochać. - Przybliżył się do mnie.

– Wierzę. - Przytuliłam go.

– Jeśli tak się stanie, stracę rozum i wtedy nie zauważę kłamstw ani tego, że się oddalisz. Dlatego zachowuję dystans. - Założył mi kosmyk włosów za ucho i musnął delikatnie moje usta.

Przynajmniej było mi trochę łatwiej go zrozumieć. Jednak to nie znaczyło, że miał mi robić wyrzuty o każdego faceta, z którym zamienię słowo na ulicy. Rozumiałam, że Rachel nieźle się nim zabawiła, ale czy to nie był układ, w którym on oczekiwał od niej tego samego? No, chyba że myślał o wspólnym życiu i miał nadzieję, że się zmieni. Chyba to niemożliwe, bo podobno nie byli ze sobą już na długo przed moim porwaniem. Przynajmniej tak mi powiedział, ale może gdybym nie pojawiła się w jego życiu, dałby jej szansę tak, jak ja dałabym ją Damianowi.

– Musisz mi zaufać – szepnęłam.

– Tu nie chodzi o zaufanie. - Spojrzał na mnie. – A o świeże rany.

– Jakoś sobie poradzimy. - Próbowałam się uśmiechnąć.

Chyba sama w to nie wierzyłam, ale musiałam, bo jeżeli ja tego nie zrobię, to on zwątpi. Wtedy już nie damy sobie rady.

W kancelarii pojawiliśmy się tylko ze względu na spotkanie Caren i jej rodziców. Obie strony były nieugięte. Nie było mowy o kompromisie, a jeżeli sprawa nie będzie miała końca w sądzie, żadne z nich nie ustąpi. Oczywiście byłam po stronie dziewczyny, bo trudno zrozumieć mi postępowanie ludzi, którzy zostawili swoje dziecko. Michael podchodził do tego z dystansem. Wydawało mi się, że bał się zaangażować w tę sprawę i nie wiedział, co doradzić klientce. Myślę, że gdyby teraz on był w takiej sytuacji, też nie wiedziałby, jak postąpić, mimo że zapewniał mnie, że nie pozwoliłby swoim rodzicom na takie traktowanie i nie dałby im żadnych pieniędzy za to, jak go potraktowali. Może powiedział tak tylko, dlatego że był pewien, że taka sytuacja nigdy nie nastąpi w jego przypadku.

– Co o tym myślisz? - Oparł głowę na rękach, uważnie mi się przyglądając.

– Nie wiem. Cały czas wydaje mi się, że nie należą im się żadne pieniądze. Widziałeś, jak z nią rozmawiają? Tak nie zachowują się ludzie, którzy chcą odnowić kontakty z dzieckiem, które porzucili.

– A skąd wiesz, jak się zachowują tacy ludzie?

– Gdy wyprowadziłam się od rodziców, w moim otoczeniu było wielu takich ludzi. Odebrano im dzieci, bo nie mieli ich za co utrzymać. Niektórzy je porzucili, ale po kilku latach je odnajdywali, tak jak rodzice Caren, ale byli w stanie zrobić wszystko, żeby dzieci im wybaczyły. - Wstałam. – A widziałeś ich? Nie było między nimi żadnej więzi. Nie wykazują chęci poprawy, krzyczą stale na siebie, a każde zdanie kończy się na pieniądzach. Jak ty uważasz? - Spojrzałam mu w oczy.

– Nie wiem. - Przetarł dłonią oczy. – To oczywiste, że im chodzi o pieniądze, ale powinna jakoś ich zrozumieć.

– Mike, pamiętasz, co powiedziałeś? Że nie oddałbyś swoim rodzicom żadnych zarobionych przez siebie pieniędzy, bo na nie, nie zasługują.

– Ale ona nie jest mną! - Odwrócił się do okna.

– Wiem. - Podeszłam, kładąc mu dłoń na ramieniu. – Tylko wydaje mi się, że w ten sposób byłoby ci łatwiej ją zrozumieć.

– Daj spokój. Jeśli możesz, to wyjdź. - Zamknął oczy.

– Dlaczego mnie odpychasz? - Stanęłam przed nim.

– Nie mogę teraz z tobą rozmawiać. Wyjdź albo usiądź na kanapie i nic nie mów. - Nie otworzył oczu. – Ale łatwiej mi będzie, gdy wyjdziesz.

Zmieszana wyszłam, trzaskając drzwiami. Nie chciałam, żeby został teraz sam, ale nie potrafiłam udawać, że mnie tam nie było.

Poinformowałam Elizę, że wychodzę i dzisiaj już nie wrócę. Niech sobie radzi sam.

Wsiadłam w taksówkę i pojechałam do Eleny. Nie widziałam się z nią od jej urodzin. Jako że miałyśmy weekend, będę mogła spędzić z nią więcej czasu. Michael chciał mieć spokój, to go dostał. Miałam nadzieję, że był zadowolony.

Nie mogłam w tej chwili pojechać do rodziców. Nasze kontakty się poprawiły, ale nie na tyle bym mogła znowu zaufać im bezgranicznie.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now