71.

4.7K 205 14
                                    

Dziś Sylwester, a ja siedziałam w kancelarii, czekając na Mike'a, który miał ostatnią rozprawę w tym roku. Wiedziałam, że nie zakończy się ona sukcesem, ale miałam nadzieję, że obejdzie się bez porażki. Zamierzałam spędzić ten dzień jak najlepiej.

– Idziesz? - Eliza weszła do mojego gabinetu.

– Czekam na Mike'a.

– Poczekam z tobą, jeśli nie masz nic przeciwko. - Uśmiechnęła się, siadając na kanapie obok mnie.

– Jasne.

Siedziałyśmy, rozmawiając, gdy w gabinecie pojawiła się sekretarka z dołu, przyprowadzając do nas młodą blondynkę.

– Ta Pani chcę się spotkać z Michaelem, a nie wiem, za ile wróci. Może wy coś pomożecie? - Spojrzała na nas, a następnie na dziewczynę.

– Michael dzisiaj nie pracuje – odezwała się Eliza.

Demi zdążyła już opuścić gabinet. Pewnie miała swoje zajęcia. Blondynka, którą przyprowadziła to ta, z którą Brown rozmawiał w holu, gdy ich przyłapałam. Miałam być może jedyną okazję, żeby zapytać ją, o co w tym wszystkim chodziło.

– Może ja mogę ci w czymś pomóc? - Spojrzałam na nią.

– Ee, chyba nie bardzo – odpowiedziała speszona. – To moja i Michaela sprawa. Nie sądzę, żeby mówił o tym komukolwiek i ja również wolałabym, żeby na razie nikt nic nie wiedział.

Myślałam, że chciała, żeby ktoś dowiedział się o ich tajemnicy.

– Myślę, że mogę ci pomóc...

Nagle do pokoju wszedł nie kto inny jak Michael Brown. Myślałam, że wróci nieco później i zdążę wyciągnąć z tej dziewczyny cokolwiek. Teraz jednak już został zmuszony wyjaśnić mi wszystko. Był zdziwiony, gdy zobaczył ją tutaj. Pewnie nie spodziewał się, że go odwiedzi.

– Miałaś do mnie nie przychodzić – wysyczał. – Chyba ostatnio wyraziłem się jasno.

– Nie do końca. - Skrzyżowała ręce na piersi.

W jednej chwili stała się pewna siebie, a po niewiniątku, jakie zgrywała, przychodząc tutaj, nie zostało nic.

– Eliza, zajmij się swoją pracą.

Ta posłusznie wyszła, a wtedy Michael swój wściekły wzrok skierował na mnie. O nie, nie zamierzałam opuścić swojego gabinetu.

– Nie – powiedziałam cicho.

Wiedząc, że nic nie zdziała, usiadł naprzeciwko mnie, odwracając krzesło w stronę blondynki.

– Masz tydzień. - Zagroziła.

– Nie takie były ustalenia. W tym momencie mnie szantażujesz i mam na to świadka. - Zerknął na mnie. – Sprawa kolejny raz trafi do Sądu, skoro za pierwszym razem do ciebie nie dotarło – powiedział spokojnie, rozwiązując krawat.

– Ciekawe, czy twój świadek wie, o co chodzi? - Uśmiechnęła się ironicznie. – Chyba powinna, skoro zamierza zeznawać w tej sprawie. Mogę jej wiele powiedzieć.

– Miałaś okazję – powiedziałam pod nosem.

Gdyby chciała mu zaszkodzić, powiedziałaby wszystko, ale wtedy skończyłyby się szantaże i pieniądze, które pewnie płacił jej za milczenie.

– Wyjdź. - Wskazał na drzwi. – Wystarczająco namieszałaś, a teraz wyjdź albo wezwę ochronę.

– Masz tydzień. - Wyszła, zostawiając otwarte drzwi.

Siedziałam zszokowana jego reakcją i wpatrywałam się w drzwi. Nie wiedziałam, co powiedzieć. Odwrócił krzesło w moją stronę i oparł głowę o biurko. Cisza doprowadzała mnie do szału. Już zamierzałam coś powiedzieć, gdy uniósł głowę i spojrzał mi w oczy.

– Wiem, że chcesz wiedzieć, o co tutaj chodzi, ale prawda jest... – przerwał.

– Jakakolwiek by nie była, chcę wiedzieć. - Przełknęłam ślinę.

– Żeby móc ode mnie odejść? – spytał cicho.

– Odejdę, gdy mi nie powiesz.

– Spowodowałem wypadek, w którym zginął mężczyzna, a kobieta została sparaliżowana. Ta dziewczyna to jej córka, która oczekuje ode mnie miesięcznego odszkodowania, mimo że sądownie nie powinienem tego robić, bo zapłaciłem za operacje, całe leczenie i rehabilitacje. - Zacisnął dłonie w pięści. – I chciałbym, żeby mogła wrócić do zdrowia, ale to niemożliwe. Problem w tym, że ta młoda nie potrafi tego zrozumieć. Ciągnie ode mnie te pieniądze, bo nie zamierza iść do pracy, a mamą i tak się nie opiekuje. Wiesz, kto się zajmuje tą kobietą? Siostra jej męża. To do niej powinny trafić te pieniądze, ale za każdym razem, gdy przelewałem je na jej konto, zwracała je. Nie chce ode mnie pomocy i to nie dlatego, że uważa, że dobrze postąpiłem. Nie chce być zależna od kogoś.

– Jaak to się stało? - Głos mi zadrżał.

Trudno było przyswoić wszystkie informacje. Spodziewałam się, że chodziło o jakiś wypadek, ale nie myślałam, że mnie to ruszy. Powoli zaczynałam rozumieć, czemu tata był wściekły, gdy jakiś pijany kierowca potrącił Melisę.

– Wracałem pijany i zmęczony. - Przymknął powieki. – Nie chciałem prowadzić, ale dostałem telefon ze szpitala, że Emily w ciężkim stanie trafiła do szpitala. Wiem, że mogłem zamówić tą jebaną taksówkę, ale nie chciałem czekać. Nie wiedziałem nawet, jak to się stało. Oszołomiony zostałem przewieziony do szpitala, gdzie okazało się, że moja dziewczyna musi wybrać, czy chce przeżyć, czy poświęcić życie swojego dziecka. - Zakrył twarz w dłoniach. – O wypadku dowiedziałem się następnego dnia, gdy zabrali mnie na komisariat. W tym czasie ona walczyła o życie maleństwa. - Głos mu się załamał.

– Przestań. - Zakryłam usta dłonią.

– Chciałaś wiedzieć. - Spojrzał na mnie zaszklonymi oczami. – To były najokropniejsze trzy dni w moim życiu, a następnie nadeszły równie złe, gdy musiałem z tym wszystkim radzić sobie sam.

– Przepraszam, muszę wyjść. - Wstałam, powstrzymując się od płaczu.

– Nie zostawiaj mnie – powiedział ze strachem.

– Teraz nie mogę zostać – pocałowałam go we włosy – ale wrócę – wyszeptałam i wybiegłam z gabinetu.

Nie zwracając uwagi na słowa Elizy, zbiegłam na dół i chciałam jak najszybciej znaleźć się na zewnątrz. Nie umiałam sobie poradzić z tym, co powiedział Brown, przecież sama tego chciałam, ale nie spodziewałam się, że tak bardzo to we mnie trafi.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now