152.

3.9K 130 0
                                    

Marry była w domu od dwóch dni. Zamiast leżeć, to najchętniej chciałaby wszystko robić sama. Michael był z tego powodu zły i cały czas się z nią, o to wykłócał. Nie chciałam się w to mieszać, ale na jej miejscu też bym nie mogła leżeć cały dzień. Michael sam, by tego nie wytrzymał, ale ciężko mu to przetłumaczyć.

– A ty co? Nie staniesz po mojej stronie? - Spojrzał na mnie spod byka.

– Daj spokoju. - Machnęła ręką. – Jeszcze, by tego brakowało, żebyście się przeze mnie kłócili.

– To zacznij współpracować. Zobacz. - Wskazał na Daisy, oglądającą bajki. – Ona jest bardziej rozumna niż ty.

– Jest dzieckiem i jest uzależniona od was. - Zaśmiała się. – Poza tym nie umie jeszcze mówić, żeby się z wami kłócić, ale poczekaj trochę, a na pewno tak będzie.

Stałam tam zdezorientowana, słuchając ich wymiany zdań z nadzieją, że żadne nie zaprosi mnie do dyskusji.

Po godzinie byłam zadowolona, że moja mama wróciła z zakupów. Mogłam się w końcu wymigać.

– Ratuj. - Podbiegłam do niej. – Kłócą się od kilku godzin.

– Alyson, daj spokój. - Zaśmiała się.

– Serio. Kłócą się, odkąd wyszłaś i nie da się ich uciszyć, nawet na chwilę.

Zdziwiona weszła do kuchni i nagle ucichli. Marry zaczęła robić obiad, a Michael, obrażony poszedł na górę. Nie było dobrze. Postanowiłam go zostawić na chwilę samego. Niech ochłonie.

Nakarmiłam córkę i grzecznie zasnęła. Znowu wychodziły jej ząbki i w nocy sypiała po dwie, góra trzy godzinki.

Poszłam na górę, żeby porozmawiać z Michaelem. Siedział na balkonie. Usiadłam naprzeciwko niego, próbując wybadać, czy nadal był zły. Nie chciałam się z nim kłócić ani, żeby on kłócił się z Marry.

– Daisy śpi – zaczęłam niepewnie.

– Dobrze. - Cały czas patrzył się przed siebie.

– Nic jej nie będzie, jak ugotuje ten obiad.

– Ty też? - Spiorunował mnie wzrokiem. – Wy baby jesteście takie uparte, jakbyście wszystko wiedziały najlepiej.

– Co? - Zaśmiałam się i poczłapałam do niego, kładąc mu dłonie na kolanach. – Ty jesteś jeszcze bardziej uparty. Ciężko się z tobą żyje, wiesz?

– Ze mną? Po prostu chcę dla niej dobrze. Ma się nie przemęczać.

– Uważasz, że zmęczy ją gotowanie?

– Dobra, odpuść – odburknął.

– Męczy cię to, prawda? Chciałbyś wrócić do domu, bo tam czujesz się lepiej. - Oparłam się o niego.

– Ty czujesz się tam lepiej. - Spojrzał na mnie i objął mnie ramieniem. – Nie spałaś ostatnio najlepiej. Wiem, że ten dom nie kojarzy ci się dobrze.

To prawda. Ostatnie trzy noce nie spałam dobrze i nie tylko dlatego, że córka nie mogła spać, bo Michael też do niej wstawał. Nad ranem siadałam na balkonie, jak teraz i czekałam, aż on wstanie. Nie miałam koszmarów, po prostu nie potrafiłam już zasnąć. Zrezygnowaliśmy z tego domu przeze mnie. Jednak nie mogłam tu mieszkać. Nie po koszmarze, jaki miałam tutaj. Teraz podchodziłam do tego trochę inaczej, ale czy siostra wybaczyłaby mi, że po jej śmierci to właśnie ja związałam się z jej facetem? Michael i dziecko to miało być szczęście Emily. Tego pragnęli. Ale czy to, że ja nie pragnęłam dziecka tak bardzo, jak ona, że on się na początku nie ucieszył na tę wieść, znaczyło, że nie zasługiwałam na to? Byłam cholernie szczęśliwa, bo nie wyobrażałam sobie, że mogłabym stracić Daisy albo Michaela. Wiedziałam, że gdyby ona żyła, moje życie potoczyłoby się inaczej. Jednak nigdy nie chciałabym, żeby zniknęła z mojego życia właśnie w taki sposób.

Kobieta wybaczy ci wszystko oprócz jednego: że jej nie kochasz. I [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now