Rozdział 1

714 36 1
                                    

Ostatni błysk i huk. Iris mogła opuścić zniszczony budynek i ruszyć w bezkresny mrok. Wyposażenie, która dała jej Emma zawierało noktowizor, dzięki któremu używanie latarki było zbędne. Dziewczyna została przeszkolona do radzenia sobie w takich sytuacjach i dobrze wiedziała, że światło mogłoby zainteresować... obcych. Wątpiła, że ktoś o zdrowych zmysłach może przebywać w tych terenach, ale nauczono ją, że w takich sprawach ryzyko jest jedną z najgorszych możliwości.

Zapięła kurtkę pod szyję, przełożyła plecak przez ramię i włączyła noktowizor.

Zdecydowała się na podróż nocą ze względu na warunki pogodowe i własne bezpieczeństwo. Choć potrafiła poruszać się bezszelestnie zachowywała ostrożność na każdym kroku. Miała broń w gotowości.

Szeptała coś do siebie, właściwie mruczała. Pomagało jej to się skupić na zadaniu.

Miała jeszcze kawał drogi do miejsca, w którym cała jej "podróż" miała się zacząć. Zanim opuściła siedzibę DRESZCZu nakazano jej znalezienie podziemnego tunelu, którego koniec wyprowadzi ją na dobrą drogę. Według wskazówek znajdował się jeszcze dziesięć kilometrów na północ od miejsca, w którym była.

Czuła jak opuszcza ją energia. Zrobiła krótką przerwę, podczas której zjadła batonika z proteinami i wzięła kilka łyków wody. Starała się oszczędzać zapasy.

Chciała ruszyć dalej kiedy usłyszała za sobą przeraźliwe dźwięki. Zupełnie jakby ktoś się dławił i krzyczał jednocześnie. Przeraziła się. Obejrzała się za siebie i dostrzegła człowieka, który widocznie postradał zmysły. Był dosyć daleko, ale na tyle blisko, że strzał z broni dosięgnął by go bez problemu. Iris już unosiła pistolet gdy zdała sobie sprawę, że przecież ten ktoś jej nawet nie widzi. Musiałby mieć noktowizor, żeby cokolwiek zobaczyć- pomyślała i rzuciła się do ucieczki. Takich mogło czaić się tam więcej.

Niebo robiło się coraz jaśniejsze. Noc była wyjątkowo krótka.

Iris zaczynało brakować snu.

W pewnym momencie noktowizor przestał być użyteczny.

Temperatura rosła. Pociła się. Zdjęła kurtkę i schowała ją do plecaka. Ubranie, które miała pod spodem, zapewniało jej swobodę ruchu, przez co nie odczuwała gorąca aż tak bardzo. DRESZCZ pomyślał o wszystkim.

W labiryncie nie było takich wygód. Nosiło się męskie ciuchy przywożone przez Pudło i cały dzień pracowało. Iris trochę za tym tęskniła. Lubiła być jedyną dziewczyną w Strefie, jedyną normalną. Pamięta swoje pierwsze dni w tym miejscu, to jak była nazywana Świeżyną, co bardzo ją denerwowało, to jak szkoliła się na Plastra, a nawet to, że kilkukrotnie rozłożyła Gally'ego w walce na pięści. Nie mogła powstrzymać się od rozpamiętywania przeszłości. Starała się o tym nie myśleć, ale gdy zapominała o swoim postanowieniu, przypominała sobie wszystko na nowo.

Słońce raziło ją w oczy. Oddychała gorącym powietrzem. Po czole kroplami spływał pot.

Otworzyła plecak w poszukiwaniu czegoś czym mogła by osłonić głowę. Znalazła kawałek białego płótna i przewiązała się nim jak zwyczajną chustą. Może takie właśnie jest tego przeznaczenie?- przeszło jej przez myśl.

W oddali zobaczyła coś przypominającego wejście do tunelu- niewielkiej wielkości jaskinię.

Ucieszyła się na ten widok. Miała już za sobą pierwszą część zadania.

Wewnątrz znajdowały się schody. Zeszła po nich jedną ręką opierając się o ścianę, ponieważ były strome, a każdy stopień miał długość połowy jej stopy. Czuła się dokładnie tak samo jak wtedy gdy szukała razem z Newtem wirusa ukrytego w podziemiach Strefy. Tylko, że tam było dużo zimniej i oddech zamieniał się parę, natomiast w tym korytarzu powietrze było cięzkie i przesycone kurzem, a pod nogami dziewczyna miała beton pokryty cienką warstwą piasku zamiast rzadkiego błota.

Włączyła latarkę. Światło, które rzucało urządzenie, pozwoliło jej ocenić przestrzeń. Tunel był wąski i nie za wysoki, ale Iris bez problemu mogła się w nim poruszać. Ściany pokrywały pajęczyny i wyryte znaki.

-Ktoś bardzo się nudził albo próbował się tu schronić- stwierdziła.

Widząc to, Iris przypomniały się filmy kryminalne, które pozwalano jej oglądać kiedy jeszcze była obiektem eksperymentów. Niemal w każdej ekranizacji cele więźniów pokrywały kreski, które umożliwiały odliczanie czasu spędzonego w niewoli. Z obliczeń dziewczyny wynikało, że osoba, która schroniła się w tym korytarzu, spędziła w nim około miesiąca. Nie zauważyła nic dziwnego, więc ten ktoś musiał opuścić to miejsce albo zabrano stąd jego ciało.

Szła przed siebie. Uważała po czym idzie, czy coś jest w stanie spaść jej na głowę, a przede wszystkim czy ktoś za nią nie idzie. Wyglądało na to, że była tam sama.

Zrobiła przerwę. Napiła się i postanowiła zdrzemnąć chociaż na godzinę. Oczy same się jej zamykały, a tutaj raczej nie spotkałaby nikogo kto okazałby się niebezpieczny, bo nie było nikogo bardziej niebezpiecznego niż ona. Nastawiła budzik w zegarku i usiadła pod ścianą. Szerokość tunelu nie pozwoliła jej na pełne wyprostowanie nóg, więc musiała zadowolić się tylko ich ugięciem. Zasnęła jak tylko sobie na to pozwoliła.

Śniło się jej, że ponownie jest w Strefie, ale nikt nie martwił się o to co w labiryncie. Nie było Buldożerców, nawet Zwiadowcy nie istnieli. Otaczały ją kamienne mury, w których brakowało przejścia. Wszyscy jesteśmy uwięzieni- usłyszała.

Obudziła się gdy tylko włączył się budzik. Miała dziwne przeczucie co do tego snu. Korytarz, którym szła wydawał się zbyt bezpieczny jak na miejsce gdzie kazał jej przyjść DRESZCZ.

Podniosła się z ziemi. Ruszyła dalej.

Przeszła zaledwie trzydzieści metrów kiedy zaczęła słyszeć głosy. Męskie głosy. Dobrze je znała. Była pewna, że gdzieś w pobliżu znajdują się jej przyjaciele. Tylko, że końca tunelu nie było widać. Nie mogli znajdować się przed nią.

Przyspieszyła.

Doszła do rozwidlenia dróg. Musiała dokonać wyboru. Pierwszy- tunel tej samej szerokości i wysokości co ten, którym podążała dotychczas. Drugi- węższy i wysoki na tyle aby mógł się w nim zmieścić wysoki chłopak.

-Myśl- mówiła do siebie.- Normalny człowiek wybrałby to, co się różni, bo wydawałoby mu się za piękne poruszanie się tą samą drogą. Tylko, że ja nie jestem normalnym człowiekiem.

Wybrała pierwsze rozwiązanie.

Znowu usłyszała znajome głosy. Dobiegały z drugiego tunelu. Każdy dźwięk odbijał się echem. Musieli być dalej od niej.

-Zawróćcie!- krzyknęła.

Nie usłyszała odpowiedzi.

-Zawróćcie!- ponowiła próbę.

Doszły do niej tylko zniekształcone przez echo odgłosy. Może to jakiś wymysł DRESZCZu- pomyślała.

Podążała wybranym tunelem. Udało się jej go przejść bez większych przeszkód. Kilka razy tylko się potknęła, ale po za tym wszystko było w porządku. Nic się nie zawaliło, ani nikt nie próbował jej zabić.

Koniec został zasypany kamieniami. Iris musiała sama zrobić sobie wyjście. Kamień po kamieniu powiększała szczelinę,aż w końcu była na tyle duża, że mogła swobodnie przez nią przejść.

Dzień jeszcze się nie skończył. Upał znacznie się zmniejszył, co oznaczało nadejście burzy.

Najbliższe budynki znajdowały się kawał drogi przed dziewczyną. Biegła by przeżyć.

Uwięzieni w labiryncie: Próby w ogniuWhere stories live. Discover now