Rozdział 9

428 27 3
                                    

-Odpowiesz grzecznie czy poczekasz aż wypłynie z ciebie cała krew?- pospieszała go nieznajoma, która przyciskała ostrze do jego gardła jeszcze mocniej.- Uprzedzam tylko, że z podciętymi tętnicami dosyć trudno się wysłowić.

-Puść mnie, a ci powiemy- powiedział Minho starając się nie rozciąć swojej skóry o brudny nóż.

-Jest was więcej? Ilu?- dopytywała, nie rozluźniając uścisku.

-Niewielu.

-Gdzie?

Azjata podniósł rękę i wskazał za siebie.

-Prowadź, ale ostrzegam- zasyczała- nie próbuj żadnych sztuczek.

Chłopak wziął głęboki oddech i powolnym krokiem ruszył w stronę swoich towarzyszy. Nieznana dziewczyna nieśmiała nawet opuścić broni na ten czas.

Streferzy nie zauważyli nadchodzącej za Minho osoby. Ich uwagę zwrócił dopiero jej obcy głos.

-Nie zbliżać się!

-Kim jesteś?- Thomas podniósł się na nogi jako pierwszy i nie wahał się z tym pytaniem.

-Mogłabym spytać o to samo, a nie, czekaj, już to zrobiłam tylko że wasz kolega woli mieć nóż na gardle- mówiąc to spojrzała na Minho z krzywym uśmiechem.- Może wy mi powiecie?- zwróciła się do całej grupy.

-Nie ma sprawy, tylko nie rób mu krzywdy- powiedział Aris w tak szybkim tempie, że słyszane słowa urywały się gdy docierały do uszu.

Dziewczyna posłała mu przenikające spojrzenie.

-Jesteśmy tutaj bo DRESZCZ nas tu przysłał- zaczął wyjaśniać Thomas.- Robimy za jakieś obiekty badań.

Dziewczyna nie wyglądała na zaskoczoną, a wręcz wyglądała jakby coś wiedziała.

-Ciekawe.- Zdjęła nóż z gardła Minho i popchnęła go w stronę pozostałych.- DRESZCZowe szczury w takim miejscu. Interesujące.

-Jesteś Poparzona?- spytał Aris.

-To ja tu zadaje pytania.- Posłała mu kolejne nieprzyjemne spojrzenie.- Co tu robicie?

-Musimy dotrzeć na koniec miasta i chyba się zgubiliśmy- odpowiedział Newt.

-Kolejni? Dlaczego wszyscy chcą nagle dotrzeć na koniec miasta.- Dziewczyna przewróciła oczami i kontynuowała.- Przyda się wam pomoc. Jestem Brenda, a wy jeśli chcecie przeżyć powinniście pójść za mną.

Chłopacy wymienili ze sobą spojrzenia i przytaknęli.

-Prowadź- powiedział Minho, ale nie zdążył zrobić kroku kiedy Brenda odezwała się ponownie.

-Myślicie, że aż tak wam ufam? Błąd.

Zza wszelkich zakamarków wyłonili się ludzie. Było ich więcej niż Streferów, ale nie byli Poparzeńcami, a przynajmniej nie takimi, jakich spotkali do tej pory. Nie mieli więcej niż dwadzieścia lat, ale zdecydowanie coś im doskwierało.

Otoczyli ich z każdej strony.

-Ręce- wytłumaczyła im Brenda i wyciągnęła swoje nadgarstki przed siebie, by wskazać grupie chłopaków, że mają zrobić to samo.

Zostali związani i wyglądali jak niewolnicy w łańcuchach.

Brenda jednym gestem wskazała wszystkim by ruszyli za nią.

Powietrze robiło się gęstsze, temperatura rosła. Zbliżał się wschód słońca. Streferom brakowało sił, nawet by iść. Od kilku godzin nic nie pili, o jedzeniu nie wspominając.

Marsz okazał się być kolejną torturą. Szli w ciszy, pojedyncze osoby wsłuchiwały się w szelest śmieci, szmery dobiegające z odległych zakamarków czy odgłosy wiatru przemierzającego korytarze budynków, którymi się poruszali.

Pierwszy odezwał się Thomas.

-Mówiłaś, że nie byliśmy jedyni.

Brenda posłała mu pytające spojrzenie.

-No, że już ktoś chciał dostać się na koniec miasta.

-Tak. Nie jesteście pierwsi- odpowiedziała.

-A możesz dodać coś więcej?- dodał Minho.

-Była u nas dziewczyna. Pytała o drogę na koniec miasta. Udzieliliśmy jej tymczasowego schronienia, daliśmy coś do jedzenia, picia i tyle. No, oczywiście daliśmy jej kilka wskazówek. Ale z tego co mi się wydaje długo nie pożyje. Mówiła, że jest w mieście tak długo, że pewnie jest już Poparzona, a sama nie jest w stanie sobie poradzić z taką trasą.

Streferzy słuchali zaciekawieni.

-Nawet nam powiedziała jak ma na imię- kontynuowała.- Coś na "T"... Wypadło mi z głowy... A wy pamiętacie?- zwróciła się do towarzyszy.

-Chyba... Teresa.

Thomasowi serce przestało bić.

Niedawno spotkał Teresę, a teraz sama przemierzała Pogorzelisko. Nie mógł przestać o tym myśleć.

Nikt nie odważył się odezwać do końca drogi.

***

Brenda doprowadziła całą grupę do wielkiego budynku.

Wystrój wnętrza nie zdziwił nikogo, wszystko w tym mieście wyglądało tak samo.

Thomas, Minho, Newt i reszta ze zmęczeniem usiedli na podłogę pokrytą sadzą i kurzem.

Nowo poznane osoby wydały się im niegroźne, ale wiedzieli, że nie mogą tu zostać na długo. Musieli jak najszybciej dotrzeć na koniec miasta, ale co za różnica jeśli właśnie zostało się uprowadzonym.

Newt przypatrywał się wszystkim po kolei. Brenda szeptała coś do pozostałych, chyba wydawała im jakieś polecenia, a chwilę później sama gdzieś zniknęła. Jeden z nieznanych mu chłopaków wyrwał go z zamyślenia podając mu wodę w wyszczerbionym kubku. Zaczął się zastanawiać nad tym, czy skoro Ziemię zniszczyły rozbłyski słoneczne to czy woda nie powinna być skażona.

-Nie jest skażona- odpowiedział mu nieznajomy czytając mu w myślach.- Lepiej pij. Wszyscy nie wyglądacie zbyt dobrze.

-Dlaczego dzielicie się z nami waszymi zapasami?- zapytał Newt, ale nie usłyszał już reakcji.

Brenda wróciła do grupy błądząc wzrokiem po Streferach.

-Który z was przewodzi tą waszą... tym waszym zgromadzeniem?

Minho już chciał coś powiedzieć, ale Thomas go wyprzedził:

-Ja jestem!

Momentalnie wszyscy Streferzy spiorunowali go wzrokiem.

Brenda wzruszyła ramionami i dodała:

-Chodź za mną. Ktoś chce się z tobą zobaczyć.

Uwięzieni w labiryncie: Próby w ogniuWhere stories live. Discover now