Rozdział 12

393 24 2
                                    

Newt siedział z dala od innych, ale na tyle blisko by usłyszeć, że będą ruszać w drogę.

Jego sen nie dawał mu spokoju od momentu kiedy tylko otworzył oczy. Nie mógł nazwać go koszmarem, należał raczej do tych, o których chce się z kimś porozmawiać, które burzą naturalny porządek myśli i wzbudzają niepokój. Ten, akurat, przedstawiał świat w sposób tak realistyczny, że chłopak w pewnych momentach tracił świadomość czy aby na pewno śpi.

Przed oczami miał dobrze znany mu obraz. Labirynt.

Udało mu się zapamiętać każdy najkrótszy fragment.

Leżał w Szpitalu na łóżku. Tym samym, na którym spędził noce po niezwykłym strzale. Był tam sam, a wszystko dookoła wyglądało zwyczajnie, tak jak zawsze kiedy to ONA została Opiekunem Plastrów. Wstał i podszedł do zamkniętych drzwi. Nacisnął klamkę, nie poczuł nawet najmniejszego oporu. Jego oczom ukazała się Strefa. Tętniąca życiem jak nigdy dotąd. Streferów było jakby więcej. Pracowali na Zielinie, budowali nową spiżarnię. Całość do złudzenia przypominała to, co dobrze było mu znane. To nie Patelniaka zobaczył w Kuchni, to nie Gally nadzorował Budoli, a w Szpitalu nie zastał żadnego z Plastrów, choć normą było, że przynajmniej jeden z nich pełnił dyżur. Szedł w kierunku Bazy. Gdy tylko chciał uchylić drzwi by móc wejść do środka ktoś przed nim stanął. Newt niemal na NIĄ nie wpadł. Nie miał wątpliwości na kogo patrzył. Miała te same oczy, uśmiech i włosy.

-Nie wolno ci tam wchodzić- powiedziała i rzuciła mu przeszywające spojrzenie, po czym wyminęła go i odeszła.

Newt poszedł za nią. Chciał coś powiedzieć, ale tylko na chęciach się skończyło.

Miała na sobie taki sam strój w jakim chodził zazwyczaj Minho, strój Zwiadowcy.

Przeszła przez granicę między Labiryntem a Strefą. Kolejna rzecz jaka była nadzwyczajna- nie biegła, szła jakby to był spacer po plaży. Rozglądała się, patrzyła w niebo. Nie zatrzymywała się i nie zwalniała.

Widząc jej beztroskie zachowanie, zawołał:

-Tu mogą być Buldożercy!

Odwróciła się, prychnęła i szła dalej.

Nie rozumiał tego co się działo.

Szybciej niż zwykle doszli do wyjścia zwanego Urwiskiem.

Stanęła nad przepaścią. Newt zachował dystans.

Na chwilę utkwiła swoje spojrzenie w jego czekoladowych oczach.

-I ty w to uwierzyłeś?- rzuciła i w tym samym momencie jej ciało bezwładnie spadło w głąb Urwiska.

Sparaliżowany patrzył jak znika.

W co uwierzył, a nie nie było to prawdą?

Z zamyślenia wyrwał go Thomas, który stał nad nim, a w jego oczach czaiła się troska o przyjaciela. Przysiadł się do Newta, a po chwili dołączył się Minho, którego zainteresowała szykująca się rozmowa.

-Wszystko...-zaczął Thomas, ale Newt nie dał mu skończyć.

-Dlaczego mam wrażenie, że to wszystko to jedno wielkie oszustwo?

Azjata uniósł brwi w oczekiwaniu na dalsze rozwinięcie.

-Co by było gdyby Vera nie wróciła do Labiryntu? Powinna być tu teraz z nami.

-Obawiam się, że chyba żaden z nas nie wie do czego zmierzasz- dodał Minho.

Newt zaczął opowiadać im o swoim śnie.

-I wtedy coś powiedziała i rzuciła się w przepaść- zakończył.

Minho wyglądał na zdziwionego, ale Thomas na wręcz zdenerwowanego. Ten siedzący w napięciu zapytał:

-Co wtedy dokładnie powiedziała?

Newt spojrzał Thomasowi w oczy i odpowiedział:

-I ty w to uwierzyłeś?

Chłopak głośno przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Już podnosił się z ziemi, gdy Newt złapał go za nadgarstek.

-Ty coś wiesz. Tylko... co dokładnie?

Thomas próbował wyrwać się z uścisku.

-Nie wróciła do Labiryntu- wyszeptał Minho i poderwał się na równe nogi. To samo zrobił Newt.

-Powiesz nam co tak naprawdę się tam wtedy stało?

.....

Luźny rozdział, ale takie też powinny się tu znaleźć (czyli takie bez większego przelewu krwi).

Uwięzieni w labiryncie: Próby w ogniuWhere stories live. Discover now