Słodka zemsta

674 42 5
                                    

Niecały miesiąc później

Dzisiaj 10 sierpnia, pełnia. Wstałam niechętnie z łóżka i udałam się do łazienki. Przebrałam się w błękitną sukienkę z czarnym paskiem. Na nogi założyłam czarne baletki. Włosy rozczesałam i lekko zakręciłam. Delikatnie się pomalowałam i wyszłam z pomieszczenia.

Remus jeszcze spał. Przez ten niecały miesiąc zdążyliśmy się zaprzyjaźnić. Czasami robiliśmy sobie małe żarty, takie jak nagła pobudka, farbowanie włosów czy nagłe zachodzenie od tyłu, z czego potem wynikała wojna na łaskotki, którą zazwyczaj przegrywałam. Nigdy nie zapomnę widoku Lupina z niebieskimi włosami. Kolor trzymał się przez trzy dni. Dużo się przez ten czas nauczyliśmy, na jakiś czas mamy spokój z nauką, a nauczycieli prosiliśmy o pomoc sporadycznie, tylko przy tych najtrudniejszych zaklęciach. Nie chcąc dłużej się nudzić, podeszłam do łóżka blondyna.

-Colovaria-szepnęłam i pomyślałam o czerwonym, a jego włosy przyjęły wybrany przeze mnie kolor. Zadowolona z efektów postanowiłam obudzić chłopaka.-Aquamenti-z mojej różdżki wystrzelił strumień wody, budząc chłopaka.

-Cama, jak cię dorwę to nie wyjdziesz z tego zadowolana, a przynajmniej nie sucha...-warknął wyrwany ze snu, nadal mając zamknięte oczy.

-Ups...-zaczęłam uciekać, jednak chłopak, z wyczulonymi cechami wilkołaka był ode mnie szybszy.

Błyskawicznie zerwał się z łóżka i mnie dogonił. Złapał mnie, wyciągnął różdżkę, ale nie zdążył wypowiedzieć zaklęcia, bo zmieniłam się w białego hipogryfa i wybiegłam przez otwarte drzwi do PW. Tam usiadłam na środku dywanu i z przechyloną głową przyglądałam się przyjacielowi. Zrezygnowany odwrócił się i poszedł do łazienki, by się przebrać.

-Camila!-zawołał.

Czyli już zauważył... Teraz będzie się męczył z tym kolorem przez niecały tydzień...

Wbiegł do salonu, zdenerwowany. W ręku miał różdżkę i był gotowy do rzucenia uroku.

-Teraz mogę się odwdzięczyć- szepnął.

Był ubrany, ale jego włosy nadal były mokre i przyklejały się do czoła. Trochę "wystraszona" odwróciłam się i wybiegłam przez przejście na korytarz. Tak o to zaczęła się nasza wielka gonitwa po zamku. Skierowałam się do WS, a po drodze wpadłam na dziadka. Niestety, zanim się za nim schowałam, moje piórka zrobiły się niebieskie, a Lupin stanął obok, z triumfalnym uśmiechem. Dlaczego niebieskie?! Pytam się, dlaczego?!

-Co się stało? Remusie, dlaczego masz mokre włosy? I czerwone?-zapytał, uśmiechając się szeroko, a w jego oczach błyszczały iskierki.

-Pobudka Camili-mruknął.

-Zapewne chciałeś się odwdzięczyć, ale zmieniła się w zwierzę i uciekła, mam rację?

-Tak, profesorze.

-Cama, idź do WS, zaraz dołączymy...-zwrócił się do mnie staruszek.

Niechętnie potruchtałam do Sali. Przed samym wejściem odmieniłam się. Wzięłam do ręki kosmyk włosów, które niestety również były niebieskie. Po około 5 minutach dziadek i przyjaciel pojawili się przy mnie.

-Koło 15:00 profesor McGonagall zaprowadzi cię, Remusie do Wrzeszczącej Chaty. Camila, idziesz z nimi i będziesz pilnować go, żeby sobie nic nie zrobił.

-Dobrze-odpowiedzieliśmy równo.

Po śniadaniu wróciliśmy do dormitorium, gdzie każdy zajął się swoją książką. Coś mi jednak nie pasowało. Remus za bardzo przejmował się czytaną przez siebie lekturą. Podeszłam spokojnie do niego, tak by mnie nie zauważył. Zajrzałam pod spód, na okładkę. Nie powiem, właśnie się zdenerwowałam... Chłopak, mimo mojego zakazu czytał właśnie "Harry'ego Pottera". Wyrwałam mu książkę z ręki. Zaskoczony spojrzał na mnie.

-Na prawdę lepiej by było, gdybyś nie znał tej historii-powiedziałam chowając książkę do kufra.

-Dlaczego?

-Nie chcę, żebyś się zamartwiał. Już wystarczająco masz zmartwień na głowie-spojrzałam na niego znacząco.

-Spokojnie, teraz już wiem, że mój przyjaciel zginie rok po narodzinach syna, więc mogę temu zapobiec. Nigdy na to tak nie patrzyłaś?

-Nie wiem, przemyślę to i może dam ci przeczytać całą serię, ale i tak moją ulubioną częścią jest "Więzień Azkabanu"-zmieniłam temat najszybciej jak mogłam. Fakt, moglibyśmy zmienić przyszłość. I pewnie po to dziadek mnie tu też sprowadził. Ale na razie lepiej zostawmy tą sprawę.

-Jaki jest powód?

-Bo nauczycielem jesteś ty-szepnęłam i poczułam jak na moją twarz wpływa rumieniec.

-Aż tak mnie lubisz?

-Jesteś moją ulubioną postacią...

-Zatem znasz moją historię, od początku wiedziałaś, że jestem potw...-przerwał widząc karcące spojrzenie, które na niego skierowałam-wilkołakiem, a mimo to nadal mnie lubisz...

-Mało powiedziane-szepnęłam

-Mówiłaś coś?-zapytał

-Nie, nic...

-Hmmm... Muszę się jeszcze odegrać za pobudkę

-Nie możesz o tym zapomnieć? Przecież już mam niebieskie włosy...

-Nie

-Proszę...

-Ech... Dzisiaj ci odpuszczę, bo nie mam już siły, żeby cię ganiać po zamku-mruknął

-Tak!

-I tak tego nie unikniesz-jego ton był dla mnie zaskakujący, taki... Ostry? Nie. Po prostu stanowczy.

-Nie bądź taki pewien

-Nie doceniasz mnie-nagle jego humor się zmienił. Na twarzy zawitał szelmowski uśmiech, a oczy zabłysły mu, niczym blask płomienia w ciemności.

-Dobra, już dobra... Chodź na dół, profesor zaraz będzie-oświadczyłam.

Zeszliśmy po schodach i tak jak mówiłam po chwili profesor była w PW.

-Chodźcie dzieciaki-westchnęła, przyglądając się naszym kolorowym włosom.

Prawdziwa przyjaźńWhere stories live. Discover now