Nauka latania

565 34 4
                                    

Wieczorem tak jak było ustalone wyszliśmy z wieży Gryffindoru i udaliśmy się na błonia. Tam zamieniłam się w hipogryfa.

-Remi, wsiadaj pierwszy-schyliłam się tak, by mógł łatwo się wdrapać.

-A dlaczego ty pierwszy?-zapytał z wyrzutem James

-Bo Cama mi pozwoliła-powiedział, uśmiechając się szeroko.

-Jak?

-A tak-powiedziałam do niego w myślach.

-W jaki sposób mówisz do nas w myślach?-zapytał, przyglądając się mi.

-Nie wiem, potem zapytam dziadka

-Okej, leć już

-Boję się, Remusie-powiedziałam do blondyna

-Nie bój się, po to tu jesteśmy. Żeby cię wspierać. Dasz radę.

-Ja na prawdę się boję. Nie dam rady

-Cama do cholery, dasz radę, wierzę w ciebie

To mi wystarczyło. Niegdyś mój idol, teraz przyjaciel wierzy we mnie. Rozpostarłam skrzydła i zaczęłam nimi machać. Wzbiłam się na 10 stóp i opadłam z powrotem na ziemię.

-Dobrze ci idzie, teraz spróbuj wyżej-powiedział milczący dotąd Syri.

-Łatwo ci mówić-rzuciłam.

Zrobiłam jednak jak mówił. Nie tylko wyżej, ale też dłużej utrzymałam się w powietrzu obserwując otaczający nas krajobraz. Remus w tym czasie głaskał mnie po szyi.

-Ale ty masz miękkie piórka

-Wiem, właśnie to we mnie lubisz

-I jaka skromna jesteś-zaśmiał się.

Powoli opadłam na dół.

-Super ci idzie-skomentowali jednocześnie Black i Potter.

Odmieniłam się, zrzucając tym samym blondyna na ziemię.

-Przepraszam-pisnęłam pomagając mu wstać.

-Nic się nie stało-powiedział masując obolałe pośladki.

-Cama, nauczysz nas animagii?-zapytał czarnowłosy

-Wiecie na co się porywacie? Ja uczyłam się pod okiem dziadka, a...

-Ale umiesz to i wiesz jak należy się uczyć-przerwał mi okularnik

-No nie wiem

-Prosimy-powiedzieli znowu jednocześnie.

-Nie dacie mi spokoju, prawda?-zapytałam zrezygnowana.

-Nie

-No dobrze, kiedy zaczynamy naukę?- zapytałam.

-Od razu-ucieszyli się.

-W takim razie zamknijcie oczy i wyobraźcie sobie, jak bardzo potrzebujecie się przemienić. Jeśli coś się uda, poczujecie przyjemne mrowienie.

Wykonali moje polecenie, nic jednak się nie stało.

-Nie martwcie się, zwykle zajmuje to bardzo dużo czasu-pocieszałam ich.

-A tobie ile zajęła nauka?-zapytał Syri.

-Nauczyła się w jeden dzień-powiedział milczący dotąd Remus.

-Co?-zdziwili się przyszli animadzy.

-Tak wyszło, a teraz wracajmy, jest noc, chcę się wyspać-mruknęłam.

-Masz rację, chodźmy-odezwał się Lupin.

Dwaj pozostali niechętnie przyznali rację i smętnie ruszyli za nami w stronę zamku. Szliśmy po cichu i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie wścibska kotka Filcha. Zauważyła nas i zaczęła miałczeć na cały głos. Zerwaliśmy się i biegliśmy najszybciej jak to było możliwe. Jednak woźny był tuż za nami. Pod wpływem impulsu, jakim był głos charłaka zza zakrętu, zmieniłam się w hipogryfa, wciągnęłam chłopaków na grzbiet, rozpostarłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze. Leciałam szybko korytarzami, dzieki czemu szybko zgubiliśmy Filcha i jego kotkę. Kiedy byliśmy jeden zakręt od wieży przyjaciele zeskoczyli z mojego grzbietu, a ja przemieniłam się w siebie.

*trzy dni później*

Nauka animagii idzie chłopakom dość dobrze. Zaczęły się już pojawiać pierwsze oznaki tego, jakim będą zwierzakiem. Jeśli dobrze pójdzie, do wakacji całkowicie opanują swoje przemiany.

Dzisiaj niestety tylko taki króciutki, ale wam to wynagrodzę jakoś, obiecuję.

Prawdziwa przyjaźńHikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin