Wilkołak

603 39 1
                                    

Od autorki
Przenosimy się na końcówkę trzeciej klasy. Jest czerwiec, co za tym idzie dużo prac domowych, referatów. Nauczyciele coraz bardziej naciskają swoich uczniów.
Camila przez te trzy lata bardzo przywiązała się do Jamesa, Remusa i Syriusza. Zapytacie: gdzie Peter? Tego dowiecie się czytając rozdział.
************************************
Obudziły mnie promienie słońca... Co ja mówię, to byłoby zbyt piękne. Zatem od początku. Obudził mnie strumień zimnej wody. Otworzyłam oczy i gwałtownie podniosłam się biorąc automatycznie różdżkę do ręki. Wtedy też zobaczyłam mojego oprawcę trzymającego się za brzuch, śmiejąc się głośno.

-James, nie wyjdziesz z tego cało!-wydarłam się tak, że co najmniej cała wieża mnie słyszała.

-Nie denerwuj się, mała...

-Tylko nie mała, idioto!-warknęłam.

-Jestem starszy, wyższy...-zaczął wymieniać

-Dobra, dobra... Przestań już gadać

-Co mamy pierwsze?-zapytał Syriusz, jakby nigdy nie stało się coś takiego jak nagła pobudka.

-ONMS-odpowiedział Remus przyglądający się całej scenie z daleka.-Pośpieszcie się, za dziesięć minut śniadanie.

-Nie mogliście mnie obudzić wcześniej?!

-Próbowaliśmy, ale nie daliśmy rady.-powiedział James, wzruszając ramionami.

-Trudno, idę do łazienki.

I tak po kwadransie siedzieliśmy we czwórkę w WS. Dlaczego jest nas czwórka, a nie piątka? Na początku tego roku szkolnego Peter stwierdził, że Tiara pomyliła się i zarządał ponownego przydzielenia. Miał rację. Tym razem trafił do Slytherinu, a co za tym idzie opuścił naszą grupkę.

-Dlaczego znikacie co miesiąc na kilka dni?-zapytał Syriusz

Przerażona spojrzałam w zielone oczy Lupina. Lęk, smutek, zrezygnowanie... Właśnie to w nich widziałam.

-Mam po prostu pewne sytuacje. Cama mi w nich pomaga. Nie moja wina, że tak wychodzi-odparł wymijająco

-Nas nie oszukasz, Remi. Widzimy, że coś się dzieje. Nam możecie powiedzieć.-odezwał się James

Pod stołem złapałam blondyna za rękę. Nie chcę, by był załamany, oczywiście wiem, jak chłopcy zareagują, ale i tak martwię się o wilkołaka.

-Nie tutaj i nie teraz-powiedziałam krótko.

Przez kolejne pół godziny razem z Remusem unikaliśmy tematu jak ognia. Następnie pobiegliśmy do sali od ONMS, jednak nauczyciel zabrał nas na dwór. Zaprowadził nas przed pewną zagrodę. Słychać było parskanie i grzebanie w ziemi.

-Kto wie, co wydaje takie dźwięki?-zapytał profesor. Od razu podniosłam rękę.

-Hipogryf

-Jak należy się z nimi obchodzić?

-Najpierw należy mu się ukłonić. Jeśli się odkłoni, można go dotknąć. Jeśli nie, trzeba uciekać.

-Bardzo dobrze, panno Dumbledore. 10 punktów dla Gryffindoru. Kto chce się przywitać z Wichrem?

Nikt nie ruszył się ani o krok. Ani w przód, ani w tył. Nikt nic nie mówił. Czułam na sobie spojrzenie profesora. Dziwiłam się jednak, dlaczego Syriusz i James nie są chętni.

-To może ja wybiorę... Może Camila?

Niechętnie, z lekkim strachem ruszyłam w stronę zwierzęcia. Dziesięć metrów od niego ukłoniłam się. Hipogryf po chwili wahania uchylił głowę. Zadowolona ruszyłam pomalutku w kierunku stworzenia, wyciągając jednocześnie rękę do przodu. Centymetr po centymetrze. Zaciekawione stworzenie przygląda mi się, grzebiąc szponem w ziemi. Będąc metr od Wichra nabrałam wątpliwości. Co jeśli nie pozwoli mi się dotknąć? Rozszarpie mi rękę, a później... Nie, Cama. Sama jesteś częściowo hipogryfem, więc nad nim zapanujesz. Zrobiłam kolejny krok. Zwierzę przysunęło się nieco, a po chwili moja dłoń spotkała się z dziobem stworzenia.

-Bardzo dobrze, Camila. Myślę, że możesz na nim polatać.-powiedział profesor

-Że co proszę?!-nie usłyszałam jednak odpowiedzi, bo po kilku sekundach siedziałam na grzbiecie Wichra.

Zwierzę rozpędziło się i po chwili trzymałam się kurczowo szyi hipogryfa z powodu lęku wysokości. To dlatego po przemianie nigdy jeszcze nie latałam. Zachowuję się wtedy, jakby nie było skrzydeł. Teraz jednak czułam przyjemny wiatr we włosach. Uchyliłam zaciśnięte powieki i ze zdumieniem spostrzegłam, że właśnie lądujemy. Kiedy to minęło?

-Fantastycznie! Kto jeszcze chce spróbować?-zapytał profesor, pomagając mi zejść na ziemię.

-Ja chcę!-powiedzieli jednocześnie James i Syriusz.

Jeden po drugim powtarzali czynności zaprezentowane przeze mnie. Zazdroszczę im odwagi, braku lęku wysokości. Nie potrafię się go pozbyć. To żałosne, a uważam się za Gryfonkę.

-Co cię gryzie?-zapytał Remus, stając tuż za mną. Przez moje ciało przeszedł dreszcz.

-Zazdroszczę im braku lęku wysokości-wytłumaczyłam.

-Mogę ci pomóc. Co ty na to, żeby pouczyć się latać w nocy?

-Kim jesteś i co zrobiłeś z moim Remusem?-zaśmiałam się-Od kiedy łamiesz reguły?

-Od kiedy potrzebujesz pomocy.

-Dobra, ale wiesz... Trzeba będzie powiedzieć chłopakom prawdę. I tak z nas to wycisną.

-Masz rację... Po lekcjach?

-Tak

Tak jak umówiliśmy się z Remusem, po lekcjach zaciągnęliśmy chłopaków do naszego dormitorium.

-W końcu nam wyjaśnicie?-zapytał Syriusz z nadzieją w oczach.

-Tak-odparliśmy razem. Widziałam, że blondyn boi się, dlatego delikatnie chwyciłam go za dłoń.

-Więc?-popędzał Potter.

-Znikamy co miesiąc, bo...-zaczął Lupin

-Jesteś wilkołakiem?-strzelił James

-T-tak, skąd wiesz?

-Pełnie, znikasz w pełnie-wyjaśnił.

-No dobra-powiedział czarnowłosy.-Ale co do tego ma Cama?

-Jestem animagiem i pilnuję go, by nic sobie ani nikomu nie zrobił-powiedziałam szybko.

-W co się zmieniasz?-zapytali razem

Bez słowa przemieniłam się, a na twarzach dwójki przyjaciół pojawiło się zaciekawienie i podziw.

Prawdziwa przyjaźńOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz