Powitanie

689 42 5
                                    

Ta noc była bardzo długa. Remus bardzo cierpiał, a jego krzyk był dla mnie w postaci hipogryfa nie do zniesienia. Możliwe jednak, że to z powodu naszej przyjaźni, a nie wyczulonego słuchu. Nie chcę go stracić...

Przez całą noc próbowałam się z nim porozumieć za pomocą myśli, jednak bezskutecznie. Może trochę się uspokoił, ale nic nie rozumiał. Kiedy słońce zaczęło wschodzić, Remus zmienił swą postać na normalną. Był bardzo osłabiony. Przez godzinę leżał nieprzytomny, a w tym czasie opatrywałam jego rany, jakie zrobił sobie tuż po przemianie używając apteczki zabranej z PW.

-Camila-szepnął cichutko

-Jestem przy tobie, spokojnie...-odpowiedziałam cicho, kończąc opatrywać jego tors.

-Nic ci nie zrobiłem?

-Mi nie, ale sobie już owszem-odparłam pokazując na jego ręce, nogi oraz tors, gdzie miał dość dużą ranę.-Miałam cię pilnować, a i tak się poraniłeś...

-Ale nie tak bardzo, jak zawsze...

-Nawet nie wiesz, co się działo-mruknęłam.

-Masz rację, wiem jednak, że próbowałaś do mnie przemówić...

-No dobrze, już dobrze... Ale teraz już się zamknij, bo na pewno cię boli jak mówisz-głos mi drżał.

-Ale...

-Żadnego "ale", Remus. Ucisz się albo ja to zrobię-powiedziałam głosem nie znoszącym sprzeciwu, mimo że w środku mnie rozrywało i nie chciałam, by się uciszył.

Pomogłam chłopakowi wstać i powoli wyszliśmy z Wrzeszczącej Chaty. W tunelu spotkaliśmy profesor McGonagall. Złapała chłopaka pod drugie ramie i ruszyliśmy do Wierzby Bijącej, która zasłaniała wejście do tunelu. Po 10 minutach, mimo jego protestów, kładłyśmy Remusa na łóżku w Skrzydle Szpitalnym [SS].
Koło 20:00 wróciłam samotnie do dormitorium. Oczywiście zanim wyszłam z SS nie obyło się bez przekonywania pani Pomfrey, że trzeba mnie zbadać.

Bardzo długo nie mogłam zasnąć. W końcu, koło północy, zrezygnowana wstałam i po cichu poszłam do SS. Pani Pomfrey akurat nie było, więc wślizgnęłam się do środka i usiadłam przy łóżku przyjaciela. Chwyciłam go delikatnie za rękę, ale tak, by go nie obudzić. Siedziałam długo, kiedy miałam wstać, by przejść się na spacer, chłopak zaczął mówić przez sen.

-Nie! Nie podchodź! Jestem potworem! Zrozum to... To się nie uda... Kocham cię, ale nie możemy być razem...

Przerwał. Zastanawiałam się, o kim on mówi, ale jak tylko będzie okazja, wyjaśnię to z nim.

-Camila...-myślałam, że się obudził, ale on tylko kontynuował swoją wcześniejszą wypowiedź.-Cama... Proszę, nie odchodź... Nie chcę zostać z tym wszystkim sam... Jesteś dla mnie  wyjątkowa...

Wiedziałam, że powiedział to przez sen, ale mimo wszystko uśmiechnęłam się szeroko na jego słowa.

Cztery dni później

Obudziłam się bardzo wcześnie, podekscytowana, że Remi wychodzi dzisiaj z SS. Nie miałam co robić, więc przygotowałam dla niego niespodziankę. W naszym wspólnym (jeszcze) dormitorium dodałam parę ozdób, w tym transparent z napisem "Witaj spowrotem, Remi". Podczas jednej z przechadzek znalazłam kuchnię i poprosiłam skrzaty, by upiekły tort z okazji jego powrotu. Tak więc dzisiaj zostało mi tylko odebranie ciasta, a potem będę czekać na Lupina.

Ubrałam białą, lekko rozkloszowaną sukienkę z krótkim rękawem, a do tego czarne baletki. Włosy delikatkie zakręciłam i ładnie upięłam.

Tak przygotowana zrealizowałam plan do końca, usiadłam na mojej ulubionej kanapie przy kominku i zajęłam się książką. Jakiś czas potem do PW wszedł mój dziadek.

-Pięknie wyglądasz-powiedział.-To dla Remusa tak się wystroiłaś?

-Nie, dziadku. Tak po prostu-odparłam, czując jak na twarzy pojawia się rumieniec.

-No dobrze, dobrze... Nie przyszedłem tutaj, żeby o to pytać. Chciałem z tobą porozmawiać zanim przyjdzie Remus. Zapewne dobrze wiesz, kto będzie mieszkał w pokoju z twoim przyjacielem. Chciałbym, abyś spróbowała ich do siebie przekonać. Kiedy ci się to uda, prosiłbym cię, byś pilnowała tych łobuziaków. Oczywiście nie odmawiam ci żartów, ale pamiętaj, bez przesady...

Przytuliłam go, czym był zaskoczony. Mam nadzieję, że miło.

-Jasne, będę pamiętać. Mogę iść już po Remusa?

-Oczywiście, jeśli chcesz pójdziemy tam razem.

-Więc chodźmy!

Po kilku minutach staliśmy przy drzwiach do SS. Blondyn wyszedł ze Szpitala zasmucony, zapewne nie myśląc, że ktokolwiek po niego przyjdzie. Wyraz jego twarzy zmienił się jednak, kiedy ujrzał zarówno mnie, jak i profesora. Nie wytrzymałam, podbiegłam do niego i rzuciłam się mu na szyję. Zaskoczony po chwili objął mnie ramionami i przytulił.

-Brakowało mi ciebie-powiedzieliśmy jednocześnie, na co usłyszeliśmy tylko cichy śmiech starca.

-Dzień dobry, panie profesorze-powiedział chłopak, kiedy odwróciliśmy się do mężczyzny.

-Dzień dobry, Remusie. Jak się czujesz?

-Wspaniale. Dziękuję, że pan pyta.

-No dobrze, chodźcie już do dormitorium.

Droga minęła nam w ciszy. Kiedy bylismy na miejscu, wypowiedzieliśmy hasło i weszliśmy do środka.

-Remiii-zaczęłam-chodź do dormitorium...

-Co ci się tak spieszy?

-Prooszę...-zrobiłam słodkie oczka.

Kiedy to nie pomogło, dyskretnie spojrzałam na dziadka. Mężczyzna bez słów zrozumiał, o co jej chodzi.

-Idź, idź... Dawno nie spędzaliście razem czasu.

-W takiem razie do widzenia-powiedział

Złapałam go za rękę i zaprowadziłam na górę. Przed drzwiami zasłoniłam mu oczy i wprowadziłam do pomieszczenia.

-Niespodzianka!-krzyknęłam zabierając ręce i ukazując tort.

-Dziękuję-szepnął cicho, ale usłyszałam.

-Proszę bardzo

-Wiesz, że nie musiałaś...-powiedział spuszczając głowę

-Jesteś moim przyjacielem, nie mogłam nie zrobić powitania...

-I teraz będę to miał co miesiąc?

-Tak!

-Przesadzasz-westchnął, podchodząc do tortu.

-Nie przesadzam...-odparłam, stając obok niego.

-Przesadzasz...-powtórzył.

-Nie przesadzam...-ciągnęłam dalej.

-Przesadzasz...-uśmiechnął się szeroko i spojrzał w moje oczy.

-Nie przesadzam...-zauważyłam błysk w jego oku. Dobrze wiedziałam, co to oznacza, więc zaczęłam uciekać. Niestety chłopak z łatwością mnie dogonił. Jedną ręką złapał mnie w pasie tak, że nie mogłam się wyrwać, a drugą wyciągnął różdżkę

-Przesadzasz...-ciągnął znajdując magiczny przyrząd i ustawiając go w moim kierunku.

-Nie przesa...-nie skończyłam, bo zostałam ochlapana wodą-...dzam

Prawdziwa przyjaźńWhere stories live. Discover now