Kocham cię...

643 31 0
                                    

Szkoła, szkoła i po szkole... Czas leci zdecydowanie za szybko. Jutro jest już mój ostatni dzień tutaj. Szłam właśnie w kierunku Wielkiej Sali, kiedy coś mi przerwało.

-Cama!-usłyszałam.

-Co, Remusku?-zapytałam, odwracając się do niego.

-Mam do ciebie sprawę.

-Jaką?-chłopak nie odpowiedział mi jednak, tylko zaciągnął pod ścianę.

-Oprzyj się o ścianę-zrobiłam jak mi kazał, a on wyciągnął z kieszeni apaszkę.

Zawiązał mi nią oczy, wziął mnie za ręce i zaczął gdzieś ciągnąć.

-Remusie, po co ta apaszka? O co ci chodzi?

-Cśśś... Nic nie mów.

Byłam zdezorientowana, nie wiedzialam gdzie idziemy ani co on chce ze mną zrobić. Po kilku minutach w końcu zatrzymaliśmy się, a Remi zdjął mi apaszkę z oczu. Znajdowaliśmy się na środku WS, tuż przed wielką sceną.

-Co to ma znaczyć?-zapytałam.

-Zaraz się przekonasz-odpowiedział tajemniczo-Panie profesorze! Profesorze Dombledore!

Dziadek odwrócił się. Kiedy tylko nas zobaczył, uśmiechnął się i kiwnął Remusowi. Ten uśmiechnął się i odszedł, znikając za sceną.

-O co tu chodzi?-zapytałam.

-Zaraz się dowiesz-spojrzał na podwyższenie. Stało na nim trzech chłopaków. Remus, James i Syriusz.

-Kochani i ci trochę mniej przez nas lubiani-zaczął Łapa, przy drugim określeniu zetknął na grupę Ślizgonów ze Snape'em i Malfoy'em na czele.

-Witamy was na pożegnalnym balu Huncwotów-skończył powitanie Lunatyk.

-A gdzie macie ostatniego członka grupy?-zapytała jakaś Krukonka.

-Camila zaraz przyjdzie na scenę, ale zanim to nastąpi, Remus ma coś do powiedzenia-wyjaśnił Potter.

Lupin wystąpił na przód i wziął głęboki oddech.

-Od dawna próbowałem powiedzieć coś, co ciążyło mi na sercu. Chciałem to zrobić wiele razy, ale zawsze poddawałem się. Camilo, prawie od samego początku czułem do ciebie coś więcej niż tylko przyjaźń. Nie byłem pewny, czy kiedy ci to wyjawię, nie zepsuję przypadkiem naszej relacji.-cały czas zielonooki patrzył mi w oczy-Camilo Dumbledore, czy chciałabyś zostać moją dziewczyną, a następnie żoną i być może matką moich dzieci?

-Oczywiście!-krzyknęłam i wskoczyłam na scenę, by przytulić się do mojego chłopaka.
Łzy ciekły po moich policzkach, plamiąc zarówno moje, jak i Remusa, ubrania. Na sali wybuchły brawa. Nie oderwałam się jednak od blondyna, gdyż nie zdążyłam. Mianowicie zostałam ściśnięta przez dwóch pozostałych Huncwotów.

-Dobra, chłopaki... Dusicie...

Natychmiast mnie puścili, po czym zaśmiali się cicho. Korzystając z okazji wyciągnęłam różdżkę i użyłam zaklęcia zwiększającego siłę głosu.

-Jak wszyscy wiecie, dzisiaj jest ostatni dzień w tej szkole... Dla nas, niestety, nie tylko przed wakacjami. Chciałabym bardzo podziękować wszystkim, uczniom, nauczycielom... Także panu Filch'owi-spojrzałam na woźnego. Na jego twarzy malowało się zaskoczenie.-Wszyscy jesteście wspaniali, a te siedem lat to najcudowniejszy okres w moim życiu-skończyłam.

Nie wiem skąd, ale zagrała muzyka. Od razu zostałam poproszona przez Remiego do tańca. Ten dzień zapamiętam do końca życia.

Prawdziwa przyjaźńTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang